Trudno powiedzieć, skąd biorą się fiołki (fioły, fijoły, bziki, hyzie). Podobnie, jak to, od czego zależy, jak długo zalegają w myślach, słowach, uczynkach (zaniedbaniach może nawet też). Myślę, że takiego fioła można mieć albo krócej niż minutę, albo i całe lata…
K. I. Gałczyński napisał książkę Listy z fiołkiem, w której nie chodziło o fioletowe, zasuszone w listownej papeterii, fioletowe kwiatki, a raczej solidną porcję autoironii i absurdu.

Fioł czyli co?
Czy możliwa jest teoria, że człowiek rodzi się z bzikiem? Chyba nie… Wydaje mi się, że noworodki i niemowlęta mają raczej potrzeby niż fioły na punkcie tego czy tamtego. I choć ich zachowanie bywa uważane za absurdalne przez niektórych dorosłych, to raczej o autoironii nie może być mowy…
Z upływem miesięcy, a potem lat człowiek staje się już bardziej otrzaskany w tym, że nie zawsze jest ok i to jest ok… I że może sobie sprawić przyjemność na różne sposoby, a drogi do tego celu stają się czasem ścieżkami, którymi nigdy nie chodził nikt. Albo którymi szły już tłumy.
Kiedy obrany kierunek pomaga żyć – jest super. Bo pasja czy zdrowy egoizm potrafią być bardzo zdrowe nie tylko dla ciała, ale i dla ducha. Ale kiedy przeszkadza żyć – taki człowiek, na szczęście coraz częściej szuka pomocy u lekarza. Bo tu już w grę wchodzi coś więcej niż „fioł”: obsesje, natręctwa, lęki, uzależnienia (niestety od sportu i spalania kalorii czy też budowania masy też można się uzależnić). Stany, z którymi nie ma żartów.
W każdym razie, między cierpieniem a pasją (choć pasja też oznacza dosłownie tyle, co cierpienie) plasują się… właśnie pasyjki, czyli fioły (fijołki, bziki, hyzie, etc.).
Przyjmijmy więc, że cechy fiołów to:
- niska szkodliwość,
- oryginalność (zwykle człowiek, który nie wstydzi się swoich fiołów uchodzi za kogoś, kto wyróżnia się z tłumu),
- silne przywiązanie osoby do swojego fioła, czego pozostali często nie są w stanie pojąć.
Przykładowe fioły
Z własnego doświadczenia wiem, że można mieć kilka fiołów naraz.
Na przykład? Przez wiele lat miałam fioła na punkcie białych swetrów i sweterków. Kilka tygodni temu sytuacja się zmieniła. Białe sweterki zostały całkowicie wyparte przez sweterki… rude. Ceglaste. W kolorze rdzy. Mam już dwa rude swetry i jedną rudą moherową chustę… Patrząc na kolekcję białej dzierganyej konfekcji, obawiam się, że to wcale nie koniec tej rudej kolekcji. Tak, czuję, że rymuję.
A tydzień temu miałam bzika na punkcie wizyty u dentysty. Wciąż o niej myślałam i bardzo się bałam. Doktor wizytę przełożył o tydzień, na dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Okazało się, że tego dnia – od rana do wieczora kompletnie o myślałam na ten temat i usiadłam na fotelu dentystycznym, jak gdyby nigdy nic.
Oczywiście nie wszystkie osoby, które znam dzielą się chętnie swoimi fiołami. Niektórych mogę się jedynie domyślać, a nie zawsze mam do tego natchnienie. Bywa jednak, że mówią wprost, o bzikach na punkcie:
- równo rozsmarowanego masła na pieczywie,
- tego, by kołdra nie dotykała stóp,
- sztućców – ułożonych w odpowiednich przegródkach, „patrzących” w jednym kierunku,
- oryginalnych kolekcji, np. czubków od kredek czy zawleczek od puszek,
- nakładania na talerz jedzenia kolejno, np. najpierw kotlet, potem surówka, potem ziemniaki (zjedzenie sałatki wymieszanej z kilku składników to czelendż nie do wykonania).
Cóż, fijoły to raczej nie jest temat do rozmowy w stylu small talk, a jeśli już to w gronie bliskich. Zabawne jest to, że każdy ma jakiegoś bzika i fajnie pogadać z sobą samym, z czego to może wynikać (tak, znów czuję, że rymuję). Serdecznie!
A proposki:
Najnowsze komentarze