Smutno mi jakoś. Nie, żeby jakoś specjalnie, z powodem, bo nie. Rozróżniam smaki, dźwięki, zapachy i blaski… O, dziś rano, jak schodziłyśmy po schodach – lśniły całe w słońcu od lodo-szronu. Nie mniej, wykorzystam ten swój nastrój do tematu, który od pewnego czasu nie daje mi spokoju. Chodzi o pewne słowa Janusza Korczaka. Zanotowane dawno, przypomniały się kiedy zaczęłam myśleć o świątecznych prezentach dla córki.
Ile w zabawkach dzieci jest gorzkiej świadomości o brakach rzeczywistego życia i bolesnej doń tęsknoty. Samotność dziecka daje lalce duszę. To nie raj dziecięcy, to dramat.
Jak to? To wybitny pedagog nie patrzył na bawiące się dziecko z uśmiechem a z taką goryczą?
Pierwsze co przyszło mi do głowy to, że: przecież na pewno to już nieaktualne.
A drugie: czy bawiąc się lalką, którą planuję kupić w prezencie – córka będzie miała „gorzką świadomość braków rzeczywistego życia”? Za czym ona może tęsknić podczas zabawy lalką Elzą z Krainy Lodu? Albo tablicą do malowania światłem? Albo zestawem małego paleontologa (od cioci)?
I trzecie: muszę to z kimś przegadać. Trzymając się swojego ulubionego rozróżnienia między zabawą (zabawkami) a grą. Czyli: gra ma odgórnie ustalone zasady (jak w planszówkach), przebieg zabawy zależy wyłącznie od dziecka.
Zabawka i dramat?
Może tak było kiedyś, przed wojną, kiedy takich dorosłych jak Janusz Korczak, Maria Montessori czy Ellen Key było zbyt mało by zapewnić dziecku komfort daleki od samotności… My, współcześni rodzice mamy tyle wiedzy! Robimy co możemy. Wychowujemy bez kar i nagród, z nagrodami i bez kar, z nagrodami i bez kar, bez cukru lub z cukrem. Wybieramy tradycyjny albo alternatywny nurt pedagogiki lub mieszamy je w proporcjach, które umacniają nas w wierze, że… kto jak kto, ale my wiemy jak wychowywać szczęśliwe dziecko.
O nie, naszym dzieciom XXI wieku niczego nie brakuje proszę Pana. Może dzieciom sąsiadów albo znajomych, ale nie naszym.
Uwaga na ulubionego pluszowego misia
Tak się składa, że dziś jest 25. listopada, Światowy Dzień Pluszowego Misia. Na pewno to wiecie z fb, bo widzieliście przynajmniej jeden obrazek z misiakiem i pytaniem typu: „Pamiętacie swojego ulubionego misia?”
Jeśli doskonale pamiętacie to niedobrze… Przynajmniej według współczesnego psychologa Paula Blooma. Zwłaszcza, gdy chodzi o misia, który był Waszym ukochanym towarzyszem i nie pozwalaliście go prać a na myśl o samym przyszywaniu mu naderwanego uszka chciało Wam się płakać, bo ukłucie igły przecież jest takie okropne… Bloom uważa, że może to świadczyć o tym, że miś zastępował Wam kogoś bliskiego. Kogoś, kogo cholernie Wam brakowało. Jakiejś bardzo ważnej osoby. Mamy albo taty. Albo przyjaciela. Dlatego ten misiek był nie do zastąpienia.
Uwaga, zagadka. Które dzieci częściej mają swoje ukochane przytulanki – amerykańskie czy japońskie? Odpowiedź: te, które śpią dalej od mamy. Im mama dalej, tym mocniejsza więź z przytulanką. Którą darzy się uczuciami takimi jak najbliższą osobę na świecie. Wnioski z badań przeprowadzonych w XXI wieku mogą niestety potwierdzać, że słowa Korczaka nie straciły wiele na aktualności…
Kiedy patrzę na bawiące się dzieci, to…
Moja mała nie lubi bawić się sama. Rysunki, naklejki, mozaiki – tym jeszcze się zajmie, ale najlepiej jeśli towarzyszę jej ja, tata albo ulubiona rówieśniczka. We dwie lubią bawić się w przedszkole, dom, przychodnię dentystyczną, urządzanie kryjówek…
Ulubioną maskotkę miała kiedy zaczęła chodzić do przedszkola. Wcześniej kupowałam jej różne pluszowe zwierzątka (od alpaki po żabę), ale żadne nie zagościło w jej sercu na dłużej. Dopiero kiedy przedszkolne wychowawczynie zasugerowały, że podczas leżakowania może pomóc ulubiona zabawka, padło na borsuka.
Jej samotność dała mu duszę? Czy ten „kawałek” domu po prostu dodawał otuchy w nowym miejscu? A może na jedno wychodzi?
Co sądzicie o tym cytacie Korczaka z książki z Jak kochać dziecko w rodzinie ? Pamiętacie swoją ulubioną zabawkę z dzieciństwa? Macie już zaplanowane prezenty świąteczne dla dzieci?
Już dziś życzę Wam, by prezenty, które sprawicie swym pociechom nie miały nic wspólnego z żadną tęsknotą. Niech prezenty, które sami otrzymacie – pozwolą Wam cieszyć się jak dziecko, któremu niczego nie brakuje.
Źródła:
P. Bloom: Przyjemność. Dlaczego lubimy to, co lubimy. Sopot 2018
J. Korczak: Jak kochać dziecko w rodzinie, Warszawa 2012
tu nie ma sztywnych reguł w moim odczuciu – każda zabawka dostaje swojego przyjaciela, a od niego – swoją 'duszę i życie’ z innego powodu; czasem są to wspomnienia, czasem tęsknoty, a czasami potrzeba wygadania się i chęć powierzenia swoich myśli i emocji, a także wiele, wiele innych powodów i sytuacji.
Podobnie, jak cała psychologia – ten temat jest dynamiczny, ciągle ewoluuje i zapatrywania się zmieniają … przynajmniej ja to tak odbieram 🙂
Nieśmiało liczyłam się odezwiesz… Twój głos brzmi bardzo rozsądnie.
Każdy z nas ma pewną wrażliwość. Mamy ją jako dzieci i jako dorośli. Wynikaja one z cech osobowości ale i środowiska, w którym żyjemy, doświadczeń, emocji, których doświadczamy. Jesteśmy bardzo różni i nasze potrzeby tez sa bardzo różne, indywidualne. Wszystko ma znaczenie. Jaki dom- w sensie relacji, w sensie bliskości, ilości osób, rodzeństwa, przedstawicieli pokoleń i wiele, wiele innych… Zabawa, relacje z zabawką to kreacja wyobraźni, emocji ale i potrzeb dziecka ( zgadzam się). To też w pewnym sensie intymny rodzaj kształtowania się jego empatii, która jest tak potrzebna na każdym etapie życia człowieka. Od teorii psychologicznych ( choć lubie je znać) wolę jednak oglądanie radości dziecka, gdy bawi się swoją ukochaną zabawką 🙂
Ja nigdy nie miałam ulubionego pluszaczka – to chyba dobrze. Mój junior ma misia, z którym śpi – rzeczywiście pomagał nam w nauce zasypiania we własnym łóżeczku. Ale w ciągu dnia raczej nie jest jakoś do niego przywiązany. To taki nocny miś.
Każde dziecko jest inne i inne ma zainteresowania. Dzieci kochają pluszaki, bo są miłe i miękkie i nie doszukiwałabym się w tym jakichś głębokich podtekstów, ale nie muszę mieć racji.
Ja miałam ulubionego misia, ale krótko, bo mój starszy brat zrobił mu operację, której miś nie przeżył 🙂 na pewno obecnie dzieci mają dużo więcej zabawek niż kiedyś, ale jak dla mnie klocki to coś ponadczasowego 🙂
Wiesz, że z dzieciństwa pamiętam tylko dwie lalki, poza tym misia i ukochaną małpkę, do dziś zresztą z przytulanką kojarzy mi się ta ostatnia. Podobno zawsze bawiłam sie autkami i pamietam nawet teraz, jak przez mgłę, niezwykły prezent od dziadka z Warszawy, czyli ogromny (?) wóz strażacki 🙂
A misia przytulałam na zmiane z karceniem i rzucaniem o podłogę, ciekawe, co by na to współczesna psychologia…
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ja nie miałam ulubionej przytulanki, chyba w takim razie dobrze . Ale godzinami bawiłam się Barbie i najchętniej sama. Taka samotna zabawa pobudza wyobraźnie, ale na pewno nie jest dobrze, jak dziecko ciągle spędza czas samotnie.
Jako dziecko duzo bawilam sie sama, najczesciej w pokoju pod stolem. I moze dlatego zapalalam taka miloscia do zwierzat, ze wychodzac na dwor, zawsze nioslam jakiegos na rekach 🙂
Coś w tym jest. Samotność jest jednak w każdym z nas i każdy ma taka cześć swojego świata, którym z nikim się nie dzieli. Nie o wszystkim opowiada się mamie, najlepszej przyjaciółce, mężowi czy komukolwiek z kim dzielimy życie. Wole zatem wierzyć, ze te miski i lalki są raczej próba poradzenia sobie z tym typem samotności i nie ma tu nic dramatycznego czy nawet smutnego. Normalne oswajanie się z własna wyobraźnia, potrzebami i pragnieniami.