Kiedy wszystko gra, nie musi być głośno

Cisza nie jest brakiem. Nie jest pustką, którą trzeba natychmiast czymś wypełnić. Cisza to przestrzeń – jak miękka trawa, na której można się położyć i po prostu trwać.

Z wiekiem coraz częściej jej szukam. A może nie tyle szukam, co nie uciekam od niej, jak dawniej. W ciszy nikt mnie nie poprawia, nie ocenia, nie przyspiesza. W ciszy mogę siebie usłyszeć – a nie tylko to, co do mnie mówi świat.

Przebodźcowanie z przesytu dźwiękiem

Zewsząd coś dobiega. Algorytmy pchają dźwięki w nasze uszy od rana do nocy: podcasty, rolki, powiadomienia, rozmowy w tle, autobusy, kuchnie, wiadomości, myśli nieproszone, reklamy. Nawet relaks ma swój soundtrack. Czasem łapię się na tym, że nie słyszę już własnych myśli, bo zagłusza je cudza muzyka.

A przecież cisza to też informacja. Delikatna. Czuła. Daje znać, że wszystko może chwilę być bez ruchu. Że nie trzeba nic produkować, relacjonować, komentować. Że spokój nie jest nudą – tylko bezpieczeństwem.

Co daje cisza?

  • pozwala skupić się na tym, co naprawdę ważne
  • obniża napięcie (w ciele i głowie)
  • przywraca kontakt ze sobą
  • pomaga lepiej słyszeć innych
  • daje miejsce emocjom – zanim je wypowiemy

Nie każdy dźwięk rani, ale kiedy jesteśmy przeciążeni – stajemy się bardziej wrażliwi. I to nie wada. To informacja: może potrzebujemy chwilowej głuszy. Albo dźwięków, których nie wydają maszyny i ludzie, a np. ogród, łąka, las.

Do rozmowy ze sobą albo z kimś bliskim:

  • Gdzie w moim życiu mogłoby być ciszej?
  • Czy cisza mnie uspokaja, czy niepokoi?
  • Co się ze mną dzieje, kiedy naprawdę nic nie słychać?