Myślę o dziewczynach, które lubią nosić perły i wyglądają w nich najpiękniej… W swojej kolekcji mam naturalnie naszyjnik z pereł, ale miałam go na sobie może raz lub dwa. Chociaż tak lubię o nich czytać i rozmawiać. Za to, że Pliniusz miał powody uważać je za „końcowe stadium rosy”. Za legendę o tym, że co roku, dokładnie 16. kwietnia perłorodne otwierały się na deszcz, a kropelki, które zebrały – stawały się perłami (a ja urodziłam się 17. kwietnia). Za wiersz Jasnorzewskiej Perły dębowej słabości. Za płytę Janis Joplin. Za masę perłowej piękności…
Kiedy w grudniu pisałam o krysztale górskim, wpadłam na pomysł, że zimą zaproponuję Wam jeszcze temat do rozmowy o diamencie i perle. Wiosną – o szmaragdzie, malachicie, turkusie. Latem o: rubinie, granacie i koralu. Jesienią – o bursztynie, cytrynie i amonicie. A następnej zimy, kamienie w chłodnych odcieniach niebieskiego: szafirze, turkusie, akwamarynie, etc… Tak, kluczem jest kolor kamienia kojarzący mi się z daną porą roku. A zatem teraz – perła. Jej wodny rodowód bardzo pasuje do topniejących śniegów, a blask kojarzy się z lśnieniem sopli lodu w słoneczne poranki.
Perły – smutek genezis
Średniowieczni mędrcy uważali, że perła powstała z łzy, która spłynęła po boskim policzku nad grzechem Adama i Ewy. Łzę tę utrwaliło samo słońce, dlatego perła potrafi przyćmić swą urodą nawet diamenty… Dziś wiemy, że te kuliste klejnoty powstają we wnętrzu perłorodnych małży. Wystarczy, że wpadnie tam odrobinka piasku lub robak – małż stara się złagodzić ból wytwarzając wokół ciała obcego masę perłową. Ludzie już w XVIII wieku nauczyli się prowokować małże do masowej produkcji pereł – wprowadzali pomiędzy płaszcz a muszlę ziarnko piasku lub inne ciało obce (np. małą figurkę Buddy).
Perły hodowlane albo… sztuczne, do balowej sukni lub sweterka
Współczesne naturalne perły niemal na pewno pochodzą z hodowli. Zarówno te białe, różowe, żółtawe jak i czarne. Ich kolor zależy od odmiany ostryg (a konkretnie od barwy krawędzi ich muszli). Ostryga potrzebuje ok. 2-3 lata by otoczyć masą perłową o grubości pół mm koralik o średnicy pół cm. Z tym, że nie wszystkie ostrygom uda się ukończyć perłowe dzieło z sukcesem. Część ostryg umieszczonych w specjalnych klatkach po prostu zgonie zaatakowane przez rozgwiazdy lub zduszone przez czerwone glony. A z tych, które przetrwają proces „produkcji”, jedynie 5% pereł będzie klejnotami najwyższej jakości. Perły najmniej udane zostaną zmielone na drobne pył i trafią do koncernów kosmetycznych lub farmaceutycznych.
Dziś bardzo łatwo też o imitację pereł – wystarczy użyć specjalnej farby i pokryć nią szklany koralik (wypełniając dodatkowo materiałem „obciążającym”). Przeciwko sznurom sztucznych pereł oraz łączeniu ich z codzienną stylizacją nie miała nic Coco Chanel, co sprawiło, że wiele kobiet przestało pożądać naturalnych, drogich pereł zakładanych do balowych sukien.
Perła – jak niebieska tabletka i rozświetlający kosmetyk
Tak jak w przypadku wielu innych drogocennych kamieni, od wieków wierzono również w leczniczą moc pereł. W średniowieczu stosowano je na choroby serca i umysłu, na wrzody, krwawe wymioty i hemoroidy. W kolejnych stuleciach – panowie rozpuszczali perły i pili, by wykazać się w alkowie („Jużeś i perły wyjadł z apteki” pisał Morsztyn we fraszce Na niepłodnego z XVII wieku). Panie – uwielbiały stosować puder ze zmielonych pereł, który poprawiał stan ich cery i dodawał skórze blasku (w przeciwieństwie do innych szkodliwych pudrów, zawierających np. arszenik).
Perłowe legendy
Wspomniany wyżej Pliniusz pisał, że jakość pereł zależy od tego, czy rosa, z której powstały była czysta czy „zgniła”. Poza tym „chmury mogą zeszpecić barwę, błyskawica zatrzymuje wzrost, a grzmot powoduje, że małże wyrzucają puste łupiny, tzw. physemata (bąbelki). Na perły najlepiej zawsze wpływa tęcza„.
Łowcy pereł z Borneo co dziewiąty wyłowiony klejnot odkładali do butelki z ziarenkami ryżu (dwa ziarna ryżu na jedną perłę). Butelki zatykali palcem nieboszczyka i zawieszali na drzewie, by czekały do czasu ceremonii „rozmnażania pereł” (rytuału, który miał zapewniać udane połowy). Skąd mieli palce? Od cmentarnych rabusiów…
W dawnych Chinach wierzono, że perły wypluwają walczące ze sobą w niebie smoki, które przywołują deszcz. Dlatego klejnoty te utożsamiali z klejnotem, których chroni przed pożarami. Według tradycji hinduskiej zaś – perły można było znaleźć w mózgu lub żołądku słonia.
Kobieta, której pasują perły
Pewien przedwojenny jubiler zalecał, by rubiny nosiły blondynki (młodym dziewczętom o jasnych włosach ponoć najlepiej pasowały ametysty i lapis lazuli) , rudowłose – szmaragdy, panie o urodzie egzotycznej – nefryty, a szatynki i brunetki – brylanty. Uważał on, że perły najpiękniej podkreślają piękno pań o urodzie Poli Negri. Swoją drogą Pola Negri uwielbiała perły… Podobnie ubierająca się wyłącznie na biało, XIX-wieczna pianistka Maria Kalergis. I Jackie Kennedy. I Audrey Hepburn. I księżna Diana. I Kate Middleton. I Rihanna.
Dziś widujemy je na kobiecych szyjach rzadziej niż przed wojną, co nie znaczy, że wcale. Nomen omen – perły kojarzą się ze zjawiskiem wyjątkowym (coś określane „perełką” jest wyjątkowe w swym rodzaju). Dziewczyna w perłowym naszyjniku z pewnością jest oryginalna… Ceni klasyczną elegancję. Nie ma ortodoksyjnych poglądów dotyczących ekologii (jeśli nosi perły hodowlane lub plastikowe). I prawdopodobnie lubi morze.
Niewykluczone, że perły mają dla niej symboliczne znaczenie. Mogą kojarzyć się jej ze łzami jak Słowackiemu, kiedy pisał Króla Ducha. Albo – jak Marii Jasnorzewskiej – z galasami na liściach dębu, które „leśna babka zbiera w dzbanek” by wytoczyć z nich atrament (lub zrobić z nich opatrunek na skaleczenia). Kobieta nosząca perły być może ma powody by lubić piosenkę Dziewczyna o perłowych włosach (w wykonaniu zespołu Omega lub Kult). Albo album Janis Joplin Pearl. Albo nic z tych rzeczy. W każdym razie uważam, że mało która dziewczyna nosi pereł bez żadnej przyczyny.
źródła:
Władysław Kopaliński: Słownik symboli, Warszawa 2001,
Bożena i Róża Krzywobłockie: Magia klejnotów, Warszawa 1982,
Raymond J. L. Walters: Drogocenne kamienie, Warszawa 1999.
Perły mają w sobie tyle elegancji. Przyznaję, że mam bardzo ładny sznur naturalnych pereł, które przywiózł mi z Chin szwagier, ale ubrałam go chyba tylko z dwa razy. Jakoś mam wrażenie, że mi nie pasują…Może muszę do nich dojrzeć 😉
Perły. Moje marzenie od lat i chyba niebawem je zrealizuję.
Moja ukochana ciocia miała piękne perły, ale to jedyna rzecz, którą zabrała ze sobą do grobu i nikomu nie zostawiła w spadku.
Ile ciekawych informacji! Luizo jestes kopalnia wiedzy. I tak przystepnie ja nam podajesz. Super 🙂
Mam z perłami ten kłopot, że dawno temu, nie wiem czemu, może na podstawie jakiejś lektury, zakodowałam sobie, że perły przynoszą nieszczęście, w związku z czym mam, ale nie noszę:(
I żałuję, bo są piękne.