Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek [Przyłapanie na czytaniu 14.02.2025]

W walentynki książka o miłości? Pewnie. Gdybyście dziś mnie odwiedzili, w hiacyntowym pokoju (akurat teraz taki mam) zobaczylibyście na stole Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek, założone na stronie 78.

To powieść w listach. Wczoraj czytałam list datowany na 13 lutego. Co prawda i na rok 1946, ale dzień się zgadzał. Tam, gdzie żyją bohaterowie Stowarzyszenia, też była zima. No i jest dalej. Jeszcze.

Choć bukiet białego bzu to jakby wiosna

Główną bohaterką jest Juliet. Pisarka. Felietonistka. Kochająca książki bibliofilka z krwi i kości.

W wieku 12 lat straciła rodziców. Wychowywał ją wuj, zaczytany w literaturze antycznej. Mała mu uciekała, więc wysłał ją do szkoły z internatem. Tam poznała przyjaciółkę, a potem jej brata, który pracował w wydawnictwie. W tymże wydawnictwie wydawała swoje książki. Potem wybuchła wojna.

Sądzę, że im mniej mówi, tym więcej jest w jego słowach piękna. Czy zna Pani to zdanie, które najbardziej lubię? Oto ono: „Bo dzień nasz zaszedł, ciemność nas owija”.
Szkoda, że nie znałem tych słów w dniu, w którym wylądowały niemieckie samoloty, a statki wysadzały w porcie żołnierzy […] łatwiej bym to zniósł
[Eben do Juliet o Szekspirze]

Tuż po wojnie Juliet jest młodą kobietą.

Ma już wtedy za sobą zerwane zaręczyny. Wkurzył ją, bo gdy się do niej wprowadzał, w miejsce jej biblioteczki poustawiał swoje sportowe trofea. Bez jej wiedzy ani zgody. Tego nie mogła znieść. Potem pojechał na wojnę, gdzie zginął.

Od początku opowieści podrywa ją inny facet. Wysyłając kwiaty. Anonimowo. Juliet wreszcie dowiaduje się, że to bogaty, przystojny, rzutki Mark. Zaczynają się spotykać.

Ale. Wśród tych bukietów od znajduje się jeden wyjątkowy, który nie jest od Marka. A od mężczyzny, który znalazł należącą do niej niegdyś książkę. Napisał do niej list, że to książka jednego z jego ulubionych autorów. Że tę odsyła, a prosi o adres księgarni, gdzie mógłby zamówić tę i inne… Zaczynają korespondować. To Dawsey opowiada Juliet o SMLiPzKO. To dzięki niemu zaczyna korespondować również z innymi członkami stowarzyszenia.

I to od niego, pewnego zimowego dnia dostaje bukiet białego bzu. Swoich ulubionych kwiatów. Skąd je wytrzasnął? W części Wlk. Brytanii, gdzie mieszkał, podobno kwitł wtedy bez… Zresztą, dla zainteresowanego kobietą mężczyzny nie ma rzeczy niemożliwych.

Więcej o fabule nie piszę, żeby nie psuć nikomu zabawy. Zresztą sama jestem w trakcie lektury i pojęcia nie mam, co tu się wydarzy 🙂

Isola uważa, że muszę być zmęczony i zrobiła mi balsam na bolące mięśnie. Nazywa się Palce Anioła. Ma też syrop na kaszel o nazwie Diabelski Łyk. Mam nadzieję, że tego ostatniego nie będę potrzebował. [Dawsey do Juliet]

Komu spodoba się ta książka?

Być może Stowarzyszenie z chęcią przeczyta ktoś, kto oglądał na Netflixie film, który powstał na jej podstawie.

Juliet naprawdę da się lubić. Jako bohaterka jest wyjątkowo sympatyczna. Choć można też jej pozazdrościć tych listów, kwiatów i randek. Zwłaszcza, że te listy i kwiaty dostaje od całkiem fajnych facetów.

Wojna występuje tu, ale nie nachalnie. Tytułowy placek to np. ulubiona potrawa członków SMLiPzKO. Jako że krucho było z aprowizacją, musieli kombinować dobre jedzenie, z tego, co mieli pod ręką.

Padają wielkie nazwiska, a jakże. Wordsworth, Yeats, siostry Bronte, Szekspir i wiele innych. Są i cytaty, które okazały się dla bohaterów ważne również w najtrudniejszych chwilach ich życia.

Lubię tak. Dlatego dziś przed snem też będę sobie czytać listy Juliet i jej starych oraz coraz bliższych znajomych.

Może doczytam do listów pisanych wiosną i przyśni mi się, że tu też już wiosna. Zapach tych hiacyntów może tylko w tym pomóc.