Mindfulness, krajobrazy duszy i marzenia Amiela, czyli klasyka zamiast poradnika

„Tak, trzeba umieć być bezczynnym, ale nie leniwym. W bezczynności uważnej i skupionej, dusza nasza wygładza swe fałdy, wypoczywa, rozkurcza się, powraca do życia jak zdeptana trawa przydrożna lub skaleczony liść rośliny, naprawia swe szkody, staje się na powrót nową, samorzutną, prawdziwą, oryginalną”. 
Nie, to nie jest cytat z poradnika mindfulness. To fragment Dziennika intymnego, który z ogromną pieczołowitością, przez całe swe dorosłe życie pisał Henri-Frédéric Amiel (1821-1881). Ten sam, który wymyślił, że  „Każdy krajobraz jest stanem duszy”. 

Amiela Tu i Teraz 

O tym, że uważność jest ważna, wiedziano już w czasach… Amiela. Ale dopiero teraz runęły na nas stosy poradników od mindfulness i wykorzystywania mocy zmysłów. Na pohybel depresji, codziennej gonitwie i mechanicznie wykonywanym czynnościom. Sporo tych poradników czytałam i… zamiast poradnika wolę klasyka. 

Biegałem przez kwadrans po ogrodzie, by się rozprostować i rozgrzać. Podziwiałem ostatnie pączki róży, wykwintny wzór liści poziomek haftowanych szronem, nade wszystko zaś zadziwiające tkaniny Arachne wiszące na zielonych gałęziach świerków – saloniki na bal wróżek wysłane perłowym pyłem […] Te małe powietrzne budowle mają w sobie całą lekkość fantastyczną dzieła elfów i świeżość jutrzenki (12. listopada 1852) 

Wystarczająco dobrze 

Są ambicje, które potrafią przyprawiać o frustrację. Mnie osobiście, nawet najbardziej wyśrubowane wymagania innych nie są w stanie sfrustrować tak jak to, czego czasem wymagam od siebie. Wtedy pomaga mi Amiel 🙂 

Obowiązkiem jest być użytecznym nie tak, jak się pragnie, ale tak, jak się może
(17. grudnia 1856) 

Tak chciałabym Małej zrobić sweter, ale umiem tylko szalik…  Żebyście widzieli to pomieszanie z poplątaniem kiedy wróciłyśmy ze sklepu z włóczkami! Po drodze Dziecku było zimno w ręce, więc… z najbardziej mięciutkiego motka zrobiłyśmy tymczasową mufkę 🙂  Na szczęście udało się ocieplić łapki, bo już zaczynałam mieć do siebie ogromną pretensję o to, że Jej tak zimno w te rączki.

Henri-Frédéric radzi… marzyć! 

Jako dorosła osoba mam świadomość, że marzenia nie zawsze się spełniają. Co nie znaczy, że nie przyznaję racji wszystkim poradnikom, które zachęcają do tego, by nie bać się czegoś pragnąć. Ale Amiel zachęca dużo ładniej 🙂 

Marzenie, jak deszcz nocy, ożywia myśli zmęczone i przybladłe w żarze dnia. Marzenie, łagodne i użyźniające, rozbudza w nas tysiące uśpionych ziaren. Bawiąc się, gromadzi materiały na przyszłość i obrazy dla talentu (29. kwietnia 1852). 

O nocy

Nocą bardziej boli nie tylko nie tylko chory ząb. Bywa, że kłębowisko myśli o tym, co się już zdarzyło lub może zdarzyć – nie pozwala zasnąć. Amielowi noce dawały się we znaki nie tylko przez bronchit i astmę, które dokuczały mu w ostatnich latach życia. Ale naprawdę szukał powodów, by polubić nocne godziny. 

Godzino nocna, godzino ciszy i samotności, masz w sobie wdzięk i melancholię, wzruszasz i pocieszasz; mówisz nam o wszystkim, czego już nie ma i o wszystkim, co musi umrzeć, ale też mówisz: odwagi! I przyrzekasz nam odpoczynek (7. września 1851) 

Różne krajobrazy duszy

Nie, Dziennik to nie jest spis złotych myśli stoika i snów o doskonaleniu się w cierpliwości, dobroci i wierze. Jest i melancholia, zwątpienia, lęki i ból. Świadczy to chyba tylko o autentyczności Autora. Którego słowa – mimo wszystko – potrafią koić i dodawać otuchy. Na jeszcze jeden dowód: cytat o kwitnących kasztanowcach (mój ulubiony). 

Doświadczyłem dziś cudownego działania klimatu na stan duszy […]  W przejrzystym i niebieskim powietrzu, w słońcu południa, nawet mury się do nas uśmiechają. Wszystkie kasztany świętowały, ich pączki połyskliwe, jak małe płomyki u zgiętych końców gałązek, wyobrażały kandelabry wiosny na balu wieczystej przyrody […] Czułem się dzieckiem, soki życia płynęły w moich żyłach jak w roślinach. Och, jakże słodką rzeczą jest odrobina naiwnego szczęścia! 

***

Henri-Frédéric Amiel (1821-1881)

Henri-Frédéric Amiel, szwajcarski profesor filozofii ,urodził się we wrześniu, 199 lat temu. Jako jedenastoletni chłopiec stracił matkę (umarła na gruźlicę) a dwa lata później – ojca (który popełnił samobójstwo topiąc się w Rodanie). Śmierć zabrała również jego młodszą siostrę. Wystarczy by wyrosnąć na introwertycznego samotnika… Z ogromnymi skłonnościami do melancholii i lęku przed stratą.

Nie miał żony ani dzieci – choć początkowo chciał założyć rodzinę, uznał, że nie nadaje się na męża ani ojca. Czy taka postawa jest godna pożałowania czy szacunku – oceńcie sami. Albo i nie, uznając, że każdy ma prawo dokonywać poważnych wyborów w zgodzie z własnym sumieniem. Miał przyjaciół i muzę Louise (wiele dałabym za polskie wydanie korespondencji, którą z nią prowadził), książki i swój dziennik. Którego rękopis liczy 17 tys. stron.

Francuscy krytycy lubili kpić z jego zapisków. A Stanisława Przybyszewskiego wręcz irytował. Młodopolski „smutny szatan” uważał, że Amiel tylko taplał się w swoich uczuciach i rozdrapywał rany. Co w końcu prowadzić może jedynie do osłabienia umysłu i woli… I co w połączeniu z nadwrażliwą, paraliżującą wyobraźnią, sprawiło, że Amiel żył jedynie pozornie…

Dziennik to zapis wydarzeń, myśli i emocji z najstaranniej dobranych słów i fraz. Amiel bardzo dbał o precyzję wyrażania się na piśmie. Bardzo zależało mu, by jego zapiski kiedyś okazały się przydatne.

***

Mam nadzieję, że ostatnia noc pozwoliła Wam odpocząć… Życzę samych cudownych krajobrazów  🙂 

Literatura:

Henri-Frédéric Amiel: Dziennik intymny. Warszawa 1997