Uwielbiam ogniska. Zamiast podpałek, brykietów, nierdzewnych sztućców — chruścik, trochę igieł, szyszek i zapałki. Zawsze nie mogę się doczekać aż… Prysną iskry i płomyk zacznie szeleścić i trzeszczeć w suchych igłach. Będzie dwoił się i troił, aż zacznie oblizywać grubsze patyki… Prawie toczka w toczkę jak w moim ukochanym fragmencie pewnej baśni. Która odkryła przede mną przepis nie tylko na cudowną herbatę i marmoladę.

„Zapadał ciepły, pogodny zmierzch. Zaraz (lisiczka) Chytraska przyklękła, pochwyciła czajnik i podbiegła nad staw. Było już prawie ciemno. Na niebo wysypało się mnóstwo gwiazd, tyle samo mrugało w zwierciadłach wody. Gdy zaczerpnęła u brzegu, wpłynęło ich do czajnika kilka, potem zaparzona herbata miała śliczny, złotawy kolor”.
Oto przepis na cudowną herbatę


Ta herbata uda się pod warunkiem, że zaczerpniemy wody ze źródła godnego zaufania. Oprócz wody ważne jest dobre towarzystwo i czajniczek. Wiem co mówię…
Ale wróćmy do baśni.
Coś do herbaty, chleba i gruszek
– Dobrze, że mamy gorącą herbatę, w której gwiazdy pływają jak lipowy kwiat – powiedział kogut do dwójki swych towarzyszy, lisiczki Chytraski i kocura Miauczura. Którzy właśnie zaczęli snuć tęsknoty za masełkiem, serkiem i kiełbaską wędzoną w jałowcowym dymie.
Cóż, na kolację – przed noclegiem pod sosnowym konarem – mieli tylko chleb, po kawałku gruszki i tę herbatę… Tylko albo aż. W końcu i Chytraska, i Miauczur przyznali, że ich sytuacja jest całkiem znośna. Bez chleba, herbaty i gruszek byłoby gorzej…
Lisiczka umiotła ogonkiem szyszki i położyła się przy ognisku.
„Chleb przechyliła w stronę płomienia tak, że blask ociekał po nim jak malinowa marmolada. Jadła drobnymi kęsami z miną tak zadowoloną, że…”
Zawsze kiedy czytam ten fragment zazdroszczę jej nie mniej niż kocur Miauczur… Który oblizywał się, na widok przyrządzania i konsumpcji tej słodkiej grzanki.
O wojnie – opowieść przy ognisku
Nasi nasyceni i ogrzani wędrowcy poprosili koguta, czyli kaprala Pypcia, o opowieść. Oczywiście o wojnie. O, bo o wojnie miło się słucha sytym, ogrzanym i bezpiecznym… W pewnym momencie wystraszył ich nie na żarty tętent konia – jakiś jeździec przemknął z pochodnią ale na szczęście zniknął za zakrętem… Po chwili znów zrobiło się spokojnie i bezpiecznie, w sam raz na błogie słuchanie.
Taki przerywający spokojną ciszę dźwięk – może przyprawić o dreszcze na plecach. A potem – gdy ustanie, gdy nie grozi, gdy można z ulgą pomyśleć „jak dobrze” – ciarki też mogą się pojawić, ale już zupełnie inne… Przyjemne.
Ciągle nie mogę się nadziwić, że Wojciech Żukrowski pisał tę swoją baśń podczas drugiej wojny światowej. W rozdziale Nocleg pod sosnowym konarem stworzył alternatywny świat – równoległy do tego, w którym panował głód, chłód, łapanki, huk bomb i strzałów. Pierwsze wydanie pojawiło się w 1946 roku. Książka doczekała nie tylko licznych wznowień ale i wyróżnień. Nie wiem czy wciąż omawia się ją w podstawówce… Uważam, że to bardziej baśń dla dorosłych. Jako dziecko nie umiałam docenić ani jej poetyckiego języka, ani przepaści dzielącą wojnę od pokoju.

Źródła:
W. Żukrowski: Porwanie w Tiutiurlistanie; kadry z bajki o tymże tytule
przeczytałam i jakoś tak zrobiło mi się bajkowo, nostalgicznie za dawno minionym dzieciństwem, gdy paliliśmy ogniska, piekli ziemniaki, śpiewali i słuchali różnych opowieści…świetnie piszesz, pozdrawiam serdecznie:))
Bardzo mi miło
Świetny klimat:) Sądzę, że będę tu częstym gościem.
Pozdrawiam serdecznie;)
Ognisko posiada swój niepowtarzalny urok. Uwielbiam ogrzewać się w blasku palonego drzewa.
Kocham ogniska. Dla mnie bajka
Bajka, bajka – którą bardzo trudno sfotografować
To prawda, trudno porównać ten blask, zapach i ciepło z czymkolwiek innym
Piękny klimat stworzylas…