O fiolecie w polskim lecie

Niby w lipcu króluje złoto-miodowy, ale w ciągu lata fiolet tak często i pięknie rzuca się w oczy… I za każdym razem kojarzy się tak wakacyjnie. Zaczyna się od lawendy i maciejki, a kończy na jagodach.

Pewnie, że byłam na jagodach. I gdyby nie burza na pewno zebrałabym cały litrowy słoik. Z koleżanką dobrą byłam. Rozmawiałyśmy m.in. o bąblowicy. I może dlatego chyba nie jadłyśmy jagód na miejscu, czyli w lesie. Bo a nuż jakiś lis (których ponoś teraz więcej) sunął przez jagodziwie, muskając tyłkiem te jagody?

Oczywiście, że starczyło na 10 jagodzianek 🙂

Jagody atramentowe

Kiedyś nie rozmawiało się ani nie myślało o bąblowicy. Nie czytało się w internetach, że bezpieczne jagody to takie, które się umyło w wodzie o 60 stopniach (to już chyba kompot) albo w pierogach, albo w jagodziankach.

Te fioletowe buzie, fioletowe łapy, fioletowe plamy na sukienkach po powrocie z lasu… to było coś. Wakacyjnego. O co nikt nie miał pretensji. Wręcz przeciwnie.

O, na tych jagodach zastanawiałyśmy się też, ile jagód musi zjeść niedźwiedź, żeby się najeść. W sensie — by wypełnić żołądek. Odkąd pamiętam, książki przyrodnicze prawią, że niedźwiedzie jedzą jagody, a dopiero wczoraj dotarło do mnie, że one muszą godzinami w tych jagodnikach siedzieć i szczypać…

W ciasto dawałam po 1,5 dużej łyżki stołowej i sypałam łyżeczkę cukru. Więcej się nie dało, bo ciasto sie rwało…
… a i tak jagodowy sok wyciekał strumieniami 🙂 Uwielbiam takie przaśne, nieładne jagodzianki. Najbardziej.

W kilku bardzo ładnych książkach dla dzieci (na pewno u Wandy Chotomskiej i u Justyny Bednarek) sok jagodowy był atramentem do pisania. Pewnie, że fiolet jest inspirujący. Może kiedyś spróbuję sokiem z jagód przepisać Balladę o kolorze fioletowym (mój ulubiony wiersz Bojarskiego)?

Fioletowa noc po brzegi wzbierze
ciepłem złotym, brzękliwym i dusznym,
bo to księżyc, w który zresztą nie wierzę,
w parnym niebie nagle się rozpuści.

Parsknie wtedy wiatr w gąszcz leśną,
aż rozchylą się fioletowe paprocie.
Tam cię znajdę: taką małą, taką śmieszną,
owiniętą w leśny szum i w złocień.

Wtedy ku nam podejdą łaskawie
wszystkie barwy i blaski wszystkie,
a ja? Ja cię na mej dłoni postawię,
panno leśna, tajemna i miła,

żebyś pod dźwięki barw, żebyś pod blasków takt

zatańczyła.

Noc się nam cicho ku ustom nachyli,
oczy nam się rozchylą ku nocy –
Zamilkną barwy, a ty takt nagle zmylisz
i zapomnisz, komu tańczysz i po co.

Łzy pociekną z oczu niebieskich,
ale nic już nie zdążą dociec

— — — — — — — —

Zamkną się nad nami paprocie,
zamkną się nad nami paprocie — —

Maciejka: śpiące ziele, nocna fiołka

Gdy pachnie już maciejka
i noc zarzuca sieć…

A. Osiecka       

Jako że maciejka od wieków pokazywała, co potrafi dopiero po zachodzie słońca, lud wiejski nazywał ją tak pięknie: śpiochy, śpiące ziele, nocna fiołka. Zapach maciejki to moc i czary. Robić sobie bukiecik i wstawiać do wazonu w pokoiku na stoliku na noc — może skończyć się bólem głowy. Lepiej niech rośnie w ogrodzie. Choćby i pod oknem. Ja tak mam… W związku z tym zapewniam, że maciejka nie wymaga ani specjalnie żyznej ziemi, ani specjalnego zachodu ze strony ogrodnika. Wystarczą jej zachody słońca…

Z maciejką kojarzy mi się pewna smutna historia. 7 lat temu wybierając imię dla córki, brałam pod uwagę imiona kwiatowe. Na forum, jedna pani w ciąży pisała, że wkrótce urodzi córeczkę. Tata tej córeczki miał na imię Maciej, zmarł kilka tygodni wcześniej. I ona pisała na tym forum, że chyba da dziecku na imię Maciejka. I chyba dała.

W ciągu dnia maciejka jest bardzo niepozorna 🙂

Lawendowe aromaterapie

Lawendy już coraz mniej. Ci, co uprawiają ją komercyjnie, pewnie już ścięli na olejki, suche bukiety i woreczki z suchymi kwiatami na sprzedaż. Osobiście uwielbiam lawendę za wszystko. I jeszcze z tym poczekam, ale na jesień, w ramach ukojenia po mijającym lecie, poodkrywam kolejne lawendowe wariacje perfumowe. Najlepiej jednonutowe. Do tej pory, ze wszystkich, które znam, najbardziej lubię Gris Clair i lawendowego Yardley’a. Ten pierwszy pachnie jak… prasowanie żelazkiem śnieżnobiałej koszuli w pokoju pełnym bukietów suchej lawendy. Ten drugi – jak lawenda, po prostu 🙂

Oba pachną latem.

Nasza lawenda po jednym z lawendokosów. Mnie osobiście ten zapach koi, wycisza i sprawia, że mam wywalone na wszystko, co teoretycznie może i powinno mnie wściekać.