Niby w lipcu króluje złoto-miodowy, ale w ciągu lata fiolet tak często i pięknie rzuca się w oczy… I za każdym razem kojarzy się tak wakacyjnie. Zaczyna się od lawendy i maciejki, a kończy na jagodach.
Pewnie, że byłam na jagodach. I gdyby nie burza na pewno zebrałabym cały litrowy słoik. Z koleżanką dobrą byłam. Rozmawiałyśmy m.in. o bąblowicy. I może dlatego chyba nie jadłyśmy jagód na miejscu, czyli w lesie. Bo a nuż jakiś lis (których ponoś teraz więcej) sunął przez jagodziwie, muskając tyłkiem te jagody?
Jagody atramentowe
Kiedyś nie rozmawiało się ani nie myślało o bąblowicy. Nie czytało się w internetach, że bezpieczne jagody to takie, które się umyło w wodzie o 60 stopniach (to już chyba kompot) albo w pierogach, albo w jagodziankach.
Te fioletowe buzie, fioletowe łapy, fioletowe plamy na sukienkach po powrocie z lasu… to było coś. Wakacyjnego. O co nikt nie miał pretensji. Wręcz przeciwnie.
O, na tych jagodach zastanawiałyśmy się też, ile jagód musi zjeść niedźwiedź, żeby się najeść. W sensie — by wypełnić żołądek. Odkąd pamiętam, książki przyrodnicze prawią, że niedźwiedzie jedzą jagody, a dopiero wczoraj dotarło do mnie, że one muszą godzinami w tych jagodnikach siedzieć i szczypać…
W kilku bardzo ładnych książkach dla dzieci (na pewno u Wandy Chotomskiej i u Justyny Bednarek) sok jagodowy był atramentem do pisania. Pewnie, że fiolet jest inspirujący. Może kiedyś spróbuję sokiem z jagód przepisać Balladę o kolorze fioletowym (mój ulubiony wiersz Bojarskiego)?
Fioletowa noc po brzegi wzbierze
ciepłem złotym, brzękliwym i dusznym,
bo to księżyc, w który zresztą nie wierzę,
w parnym niebie nagle się rozpuści.
Parsknie wtedy wiatr w gąszcz leśną,
aż rozchylą się fioletowe paprocie.
Tam cię znajdę: taką małą, taką śmieszną,
owiniętą w leśny szum i w złocień.
Wtedy ku nam podejdą łaskawie
wszystkie barwy i blaski wszystkie,
a ja? Ja cię na mej dłoni postawię,
panno leśna, tajemna i miła,
żebyś pod dźwięki barw, żebyś pod blasków takt
zatańczyła.
Noc się nam cicho ku ustom nachyli,
oczy nam się rozchylą ku nocy –
Zamilkną barwy, a ty takt nagle zmylisz
i zapomnisz, komu tańczysz i po co.
Łzy pociekną z oczu niebieskich,
ale nic już nie zdążą dociec
— — — — — — — —
Zamkną się nad nami paprocie,
zamkną się nad nami paprocie — —
Maciejka: śpiące ziele, nocna fiołka
Gdy pachnie już maciejka
i noc zarzuca sieć…
A. Osiecka
Jako że maciejka od wieków pokazywała, co potrafi dopiero po zachodzie słońca, lud wiejski nazywał ją tak pięknie: śpiochy, śpiące ziele, nocna fiołka. Zapach maciejki to moc i czary. Robić sobie bukiecik i wstawiać do wazonu w pokoiku na stoliku na noc — może skończyć się bólem głowy. Lepiej niech rośnie w ogrodzie. Choćby i pod oknem. Ja tak mam… W związku z tym zapewniam, że maciejka nie wymaga ani specjalnie żyznej ziemi, ani specjalnego zachodu ze strony ogrodnika. Wystarczą jej zachody słońca…
Z maciejką kojarzy mi się pewna smutna historia. 7 lat temu wybierając imię dla córki, brałam pod uwagę imiona kwiatowe. Na forum, jedna pani w ciąży pisała, że wkrótce urodzi córeczkę. Tata tej córeczki miał na imię Maciej, zmarł kilka tygodni wcześniej. I ona pisała na tym forum, że chyba da dziecku na imię Maciejka. I chyba dała.
Lawendowe aromaterapie
Lawendy już coraz mniej. Ci, co uprawiają ją komercyjnie, pewnie już ścięli na olejki, suche bukiety i woreczki z suchymi kwiatami na sprzedaż. Osobiście uwielbiam lawendę za wszystko. I jeszcze z tym poczekam, ale na jesień, w ramach ukojenia po mijającym lecie, poodkrywam kolejne lawendowe wariacje perfumowe. Najlepiej jednonutowe. Do tej pory, ze wszystkich, które znam, najbardziej lubię Gris Clair i lawendowego Yardley’a. Ten pierwszy pachnie jak… prasowanie żelazkiem śnieżnobiałej koszuli w pokoju pełnym bukietów suchej lawendy. Ten drugi – jak lawenda, po prostu 🙂
Oba pachną latem.
Najnowsze komentarze