Jak lipiec daje o sobie znać (nam na miodowo, bursztynowo i złoto)

 Już na drugi dzień po swym przybyciu owiał nas chmurą zapachu lipowych kwiatów (szliśmy na  lipcowe ognisko). Podczas rowerowych wycieczek pokazywał, jak na łąkach i polach zakwita coraz więcej żółtych: lnic, kocanek, wrotyczu i dziewann.

Lipiec odkąd pamiętam kojarzy mi sie ze złotym słońcem, żółto-pomarańczowymi kwiatami i bursztynami z Bałtyku. A także z czysto niebieskim kolorem nieba i wpadającym w fiolet błękitem czarcikęsa i maciejki.

Profesor od literatury dawnej bardzo nie lubił, gdy mówiliśmy, że coś jest w drzewie albo z drzewa zamiast w drewnie albo z drewna… Ale ten bursztyn zatopiony jest w drzewie 🙂 Świerku.

Bursztynowa komnata i bursztynowe wrota

Pierwszy bursztyn odkryłyśmy w naszym świerkowym namiocie. Dotąd żywica tylko pachniała, a ostatnio zaczynała wypływać z konaru bursztynowymi kropelkami.  Jak na Indianki przystało, od razu uznałyśmy, że blade twarze nie mają prawa się o tym dowiedzieć… Potem Sześcioletnia zaprowadziła mnie do bursztynowych wrót, po których żywica ścieka jak miód jaki złoty. Tak naprawdę do są drzwi do warsztatu. Ale żywiczne tak, że między szybami zrobiła się istna bursztynowa wystawa…

Wystawa bursztynów w Bursztynowych Wrotach 🙂 (czyli między szybami drzwi do warsztatu stolarskiego dziadka, ha).

Gołe stopy na trawę, gołe plecy na słońce

Może i w czerwcu słońce grzało, ale nie tak… Co popołudnie szukamy borówek, które nowo dojrzały i bardzo lubię być wtedy w sukience bez pleców. Albo zgoła w opalaczu (w XXI wieku zwanym: górną częścią od bikini), cienkiej spódnicy i boso. Gdzieś przeczytałam, że teraz dobrze jest dać stopom podotykać trawy i ziemi. I uważając na owady błonkoskrzydłe, staramy się sprostać temu wyzwaniu dobroci dla nożyn.

Złoto-fiolet

W lipcu kwitnie najwięcej kwiatów w odcieniu nasyconej, słonecznej cytryny. Ale zdarzają się też kwiaty w odcieniach żółci chłodnej, zielonkawej. Nie wszystkie kwiaty znam z imienia i szkoda. I znów w lipcu zakwitła nam maciejka. Zwykle siejemy ją tak, że jej płatki pojawiają się lipcową porą…

Ulubione pierogi

W upalne dni wałkowanie ciasta na pierogi i lepienie ich podczas gdy dwa gary parują na fajerach może i nie brzmi zachęcająco. Ale za to, kiedy do białego sera rwę miętę, to pachnie tak pięknie latem, że… brak słów.

Kiedy już biorę się za pierożenie, to w dwóch wersjach: z białym serem na słodko i z soczewicą na słono. Latem dochodzi opcja nr 3: ser z miętą, tak jak robiła moja babka.

Podczas gdy domownicy zajadają się pierogami na ciepło, ze śmietanami (tymi na słodko) lub cebulą smażoną (tymi na słono), sama wpierdzielam pierogi już wystygłe i soute. I nie inaczej działo się w drugi weekend lipca.

Podobno ludzie, którzy fotografują żarcie, mają problem z niezdrowym stosunkiem do jedzenia — i zgadzam się, bo jeśli chodzi o pierogi, to mogłabym zjeść ich totalnie zdrowe ilości.

Jagody i malwy

Sielskości lipcowej przydają również leśne jagody i ogrodowe malwy. Jeszcze w czerwcu tak nie było, a w sierpniu już tak nie będzie.

Co jeszcze może być bardzo lipcowe i takie, które w innych miesiącach wygląda, pachnie, smakuje już zupełnie inaczej?