Zaczęło się w pracy, od rozmowy z Dziewczynami. Aż wczoraj włączyłam pierwszy odcinek „Matek, żon i kochanek”. Serialu, który kiedyś oglądałam co niedzielę, ale jako dziecko. Teraz patrzę na to, co wyrabia Hanka, Wanda, Dorota i Wiktoria, przypominając sobie tamte lata… Ale i jako kobieta XXI wieku i aż nadziwić się nie mogę 😀
Już jako dziecko, o takiej przyjaźni zawsze marzyłam. Trwałej, mimo upływu lat i całego wiatru zmian. Tak sobie kiedyś wyobrażałam, że z koleżankami będziemy dzwonić do siebie i gadać w słuchawki stacjonarnych telefonów… Jeździć wcale nie trzeźwe samochodem (a policjanci będą nam pobłażać). Że będziemy mieć albo nie: dzieci, mężów i… może nawet tych kochanków, damn. Niestety nie mam już specjalnych kontaktów z ludźmi ze średniej szkoły. I przez ten serial jeszcze bardziej mi tego żal.

Te upięcia i napięcie!
Jejku, jak one się czesały! Każda inaczej, a nie każda tak samo! Tak samo z ubraniem: każda miała swój styl, który podkreślał osobowość. Wystarczy wspomnieć wielkie swetry Wiktorii albo podkreślające sylwetkę stylizacje Hanki.
Nie ma telefonów komórkowych. Po ulicach jeżdżą jakieś dziwne samochody.
Tak, jest pęd, bo praca, dzieci, mąż, kochanek, ale… jest czas na to, żeby na siebie popatrzeć i naprawdę porozmawiać. W tym serialu doskonale widać, że napięcie budowane jest nie tylko przez akcję. Że ogromne znaczenie mają tu również dialogi i spojrzenia.
Czy nasze priorytety się zmieniły?
Oglądam, słucham i tak się zastanawiam: jak bardzo zmieniły sie priorytety kobiet – te z lat dziewięćdziesiątych XX wieku i dwudziestych XXI wieku. Sądząc po tytule – bardzo. Choć cała czwórka bohaterek miała swoją pracę i źródło utrzymania, to żadna nie rzucała się w wir tej roboty, jak my teraz. Ok, Hanka jest największą pracoholiczką, ale i czas na bieganie, spotkania z koleżankami i dla tego młodego filozofa też. Nie wygląda, jakby ją praca mieliła jak maszynka – ona z całej czwórki ma najwięcej energii.
Po drugie – im zależy na tych, co są najbliżej. Nie miały możliwości poczucia się sławne dzięki rolkom czy zdjęciom w social media. Nie miały potrzeby potrzebować lajków i serc jakichś tam ledwo znajomych czy obserwatorów.
I dlatego — po trzecie — mogły pozostać bliżej siebie samych. Jakoś tak bardziej niezależne od tego, co dalej niż to, co blisko.
Jednocześnie, tak ważna była dla nich miłość, mężczyźni, dzieci. Tak, jak teraz, dla nas.
Jeju, jak ja lubię Hankę! I jeju, jak żadnej z nich nie przypominam, a jednocześnie — mam w sobie trochę z każdej. I ta piosenka…
Żegnaj, bye, bye!
Dawno już wypłowiał z serca tamten maj.
On był kot, a ty pies,
potem wanna łez,
wstawaj, znowu przy tapczanie rośnie bez.
I nieważne jesteś z nim, czy bez.
Najnowsze komentarze