O policjantach. Ze szczególnymi pozdrowieniami dla tych, co wlepili mandat tacie z rotawirusem

Szanuję policjantów. Jako grupę ludzi, która ma zadanie dbać o nasze bezpieczeństwo — bardzo. Tym bardziej, że niedofinansowanie i trudna praca. Ale ostatnio bardzo to widać — tę skalę niedofinansowania i trudności. I się martwię.

Miałam pisać o policjancie, którego widziałam ostatnio w parku. Szedł z drugim, starszym. Nie znam się, ale na pierwszy rzut oka ten młodszy miał jakieś zwyrodnienia stawów biodrowych, na to wskazywał sposób, w jaki szedł, naprawdę niepokojący. Przyzwyczailiśmy się do ochroniarzy rencistów w marketach, ale do policjantów w parkach, którzy powinni chodzić o kuli, ale dzielnie próbują udawać, że nie muszą — jeszcze się nie przyzwyczaiłam.

Tak jak nie przyzwyczaję się do braku empatii. Na którą powinno być miejsce w tych wszystkich procedurach… Czy nie?

Jeszcze, żeby ten policjant był jeden. To można by pomyśleć: złośliwy jakiś albo miał gorszy dzień. Ale było ich dwóch.

Policja zatrzymała tatę z rota. Wezwali pogotowie, lekarz był wściekły

Ta historia wydarzyła się naprawdę. W ogóle pędzić autem do domu, z biegunką i wymiotami — zdarza się rodzicom częściej niż sądzimy. Życie. Nie zawsze mamy komfort cierpieć na rota[1] we własnym mieszkaniu (tzn. własnym kibelku). Pewien tata zaraził się rota od dziecka i poczuł to w drodze do domu. Przyspieszył. Tak, przekroczył prędkość. No musiał.

To, co się potem działo przekracza ludzkie pojęcie. Zatrzymała go policja. Tata już wtedy zdążył zwymiotować i zbiegunkować. Policjanci zamiast puścić (i tak już upodlonego) chłopinę do domu, nawet z tym mandatem, to… wezwali karetkę pogotowia.

Każda minuta musiała trwać wieki… Facet w za*ranym i zarzy*anym samochodzie musiał czuć się… Nie wiem jak. Nie chcę wiedzieć. Pogotowie przyjechało. Z lekarzem na pokładzie. Lekarz zobaczył, co się dzieje i opierdzielił policjantów za to, że wezwali ambulans do rotawirusa… Aj. No w każdym razie potem już ten tata na szczęście mógł wrócić do domu.

Co powinni zrobić policjanci?

Dobra, wlepić ten mandat, ale puścić. Zwłaszcza, że facet nie chciał pomocy — chciał tylko się umyć, zmienić ubranie, mieć blisko do wucetu.

Być może był blady.

Być może ci policjanci nie mają dzieci i nie wiedzą, co to rotawirusy.

Być może ten facet tracił cierpliwość i nie był zbyt grzeczny, ale… dziwicie się?

Czy to musiało się wydarzyć?

Wierzę, że nie. Że tata po prostu miał pecha. Że apogeum tego wirusa sprzęgło się z nie tymi policjantami, co powinno.

Źródło: Tę historię opowiedziała mojemu staremu żona tego taty. Trudno się jej dziwić, że była na tych policjantów wściekła. Il. Pixabay/chandan_ai


[1] Rotawirusy czasami atakują łagodnie, a czasem z siłą wodospadu. Ból brzucha, wymioty, biegunka, gorączka – dzieci i dorośli reagują różnie, zależy od odporności i rodzaju bakcyla.