W I klasie podstawówki każdy miał przynieść swoją ulubioną książkę. Do tornistra zapakowałam wtedy W państwie podziemnego gnoma. Opowieść baśniowa. „Pani” wzięła ją ode mnie i nie oddała. Kilka tygodni temu, szukając jakiejś książki-nienowości na allegro, zobaczyłam okładkę z Czar Babą… O tytule, o którym zdążyłam kompletnie zapomnieć!
Oczywiście raz-dwa ją zamówiłam (za niecałe 5 zł) i przeczytałam. Odkrywając na nowo to, co sprawiło, że w 1989 roku zabrałam ją do szkoły. Czyli: białe czaple, wejście do Państwa Podziemnego Gnoma w samym sercu puszczy i oczywiście… Czar Babę.
Czar Baba: idolka pewnej pierwszoklasistki
Główną bohaterką książki Heleny Zawistowskiej jest postać niezwykła. Jedyna osoba na świecie, która zdaje sobie sprawę z tego, że pod ziemią kryje się pewne nieciekawe królestwo rządzone przez okropnego gnoma.
„Nie jest ona czarownicą ani wróżką lecz zwykłą kobietą, tyle tylko, że wie o wszystkim, no prawie o wszystkim, co się dzieje na ziemi, w wodzie, w powietrzu i pod ziemią. Nic dziwnego, że wszystko co żyje szuka u niej ratunku w razie nieszczęścia, a Czar Baba, znając wszystkie tajemnice, zawsze potrafi pomóc lub chociaż doradzić”.
Czar Baba mieszkała w chatce na polanie otoczonej ciemnym borem. Gruba jak beka, ciągle w chustce na głowie i w ogromnym pasiastym fartuchu. W dodatku na ilustracjach ma wielki nos jak kartofel…
Jaką ja byłam mądrą dziewczynką! Że nie rozumiałam dlaczego chłopcy z klasy śmieli się z tej mojej Czar Baby, bo dla mnie była wtedy bohaterką nr 1. Uratowała troje dzieciaków z podziemi, porwanych przed obmierzłego Gnoma. Miała wywalone, że w jego Państwie – gdzie wszyscy byli mniejsi niż zwykli ludzie, w dodatku szczupli i ubrani na jasno – nie mieściła się do autobusu ani do metra.
„Oto człowiek – kobieta z Nadziemia”
Tak Czar Babę przedstawił w policjant, kiedy udało się jej wreszcie kancelarii prezydenta Jana Gotfryda Pierwszego Gnoma.
A kiedy – już w gabinecie JG I G, tenże zwrócił się do niej po imieniu, pomyślała: „Oho, wie kim jestem – trzeba uważać”. Jasne, że kiedy przeciwnik zdradza, że zna nasz przydomek i cechy – lepiej mieć się na baczności.
Ale – kiedy ten przeciwnik chce pogadać – nawet kiedy już wie, że przegrał, wielką odwagą jest powiedzieć „Czemu nie?”. Tak jak Czar Baba.
Kobieta z Nadziemia nie rozumie jak można żyć bez słońca. I jest jak wielka matka (czy też jak kto woli – wielka babka), która słysząc, że dzieciak chce na ręce, odpowie mu zgodnie z prawdą: „Widzisz kochanie, że wiosłuję”. Jej zależy, żeby dzieciaki też były dzielne, zwłaszcza, że faktycznie musiała wiosłować, żeby dotarły z powrotem do matki. Kiedy wreszcie zobaczyła je w objęciach Jowity – musiała otrzeć fartuchem oczy. Bo – poza wszystkim – była cholernie wrażliwą kobietą. Czar Baba to najlepszy dowód na to, że można być cholernie wrażliwą i cholernie silną kobietą jednocześnie. I tu się, chłopcy, nie ma z czego śmiać.
Uratowała nie tylko dzieciaki, ale i całe państwo
Odwaga, wrażliwość i mądrość Czar Baby pomogły jej ocalić dzieci oraz zdetronizować gnoma. Nie zamordowała go, sprawiła, że obraził się na wszystkich, powiedział: „Róbcie sobie co chcecie, nic mnie już nie obchodzi” i zamknął się w swoich pokojach. Wybrano nowego króla, młodego jasnowłosego Rocha, dobrego znajomego Czar Baby… Któremu nie zależało na pełnych więźniów lochach i zamku z kryształu górskiego.
Prezydentowa (z zawodu astronomka, w książce z czasów PRL!), którą gnom pojął za żonę dzięki obrzydliwej intrydze) już nie musiała zadowalać się sztucznymi fiołkami… Minister Dnia i Nocy (pilnował światła w podziemiu) wyskakiwał na powierzchnię puszczy, by urwać jej prawdziwy, ukochany fioletowy kwiatek. Tomira to, swoją drogą, również bardzo ciekawa postać, no ale przecież nie mogę pisać wszystkiego – na wypadek, gdyby ktoś chciał sam poznać czarne i szczerozłote charaktery stworzone przez Zawistowską. Na zachętę dodam, że na liście ulubionych bohaterów tej książki mam też białe czaple. Ich skrzydła są jak kurtyna na początku i na końcu opowieści…
***
Polecam zamiast poradnika: przede wszystkim na poprawę nastroju. Książka fajnie sprawdzi się również jako świetna historia o ciałopozytywności, mocy silnych i wrażliwych kobiet oraz o tym, że… wszystko kończy się dobrze.
To też świetna propozycja dla tych, którzy nie lubią kupować nowych ubrań (jak Czar Baba) ani nowych książek (jak ja). To bardziej eko niż nowy poradnik o tym jak zero waste, oszczędzaniu i w ogóle.
To także jedna z moich ulubionych książek z dzieciństwa. Mam ją do tej pory 🙂
Nigdy nie slyszalam o tej ksiazce, widocznie juz pozniejsze pokolenie, ale dosyc zaskoczyla mnie fantazja autora 🙂