O prawie do zapomnienia

Prawo do zapomnienia lub prawo do bycia zapomnianym… Każdy je ma! To brzmi tak poetycko i przejmująco, że aż trudno uwierzyć, że ma związek z czymś takim jak kompletnie pozbawionym uczuć jak RODO.  

Dziś, 28 czerwca 2023 po raz pierwszy usłyszałam to sformułowanie. Stary rozwijał wątek, a ja odpłynęłam na myśl, jak piękna powieść albo poemat mogłyby powstać pod tytułem: Prawo do zapomnienia. Twórcy rozporządzenia używają też zamiennie frazy: prawo do bycia zapomnianym (ale to „bycie” już trochę zgrzyta odbytowo, poza tym wytrawni pisarze rezygnują z takich banalnych czasowników — w równoważniku i nie — jak: być, mieć, robić). A więc…

Szukając fotki do rozkmin nt. prawa do zapomnienia trafiłam na ten instrument 🙂

Prawo do zapomnienia

Wyobrażacie sobie, co by było, gdybyśmy  mieli takie prawo wobec osób, w których pamięci nie życzymy sobie mieszkać?

Albo gdyby do nas mógłby zgłosić się typ/typiara z przeszłości i oświadczyć, że dłużej nie życzy sobie funkcjonować w naszej pamięci…

Heh, do siebie widzę całkiem sporą kolejkę potencjalnych wnioskodawców 🙂 Ciekawe czy ustawiliby się również ci, na widok których dopiero przypomniałabym sobie o ich istnieniu.

Wyobraź sobie, kto do ciebie by uderzył z takim wnioskiem. Albo kogo ty prosiłabyś, prosiłbyś o to, by o Tobie zapomniał. Tak totalnie i już po wsze czasy.

Wow.

W przypadku RODO nie istnieje coś takiego jak „po wsze czasy” – można korzystać z prawa do zapomnienia w ulubionym hotelu (gdzie śpimy za kasę podatników), a potem znów w tym hotelu się pojawić (i znów zapłacić wspólnymi pieniędzmi). I znów skorzystać z prawa do (chwili) zapomnienia…

Zapomniane domy, meble, maszyny i dane: wszystko może zostać zostawione w spokoju

Kto zgłosił się już o wymazanie z pamięci systemu?

W związku z tym, że niezbyt uważnie słuchałam o tym prawie do zapomnienia w RODO, nie wiem dokładnie o co cho, ale… Faktycznie każdy podobno może zgłosić się np. do sklepu, w którym robił zakupy i zażądać by… o nim zapomniano. A potem znowu przyjść, jak gdyby nigdy nic…

Zastanawiam się też, co musiałoby się stać, by zmusić mnie, przeciętnego konsumenta, do zgłoszenia woli wymazania mnie z systemu klientów (firmy, z której usług korzystałam i odruchowo postawiłam ptaszek, że wyrażam zgodę na przetwarzanie…bla, bla, bla).

A podobno zgłaszają się ludzie i chcą skorzystać z tego, że mogą być przez system firemny zapomniani. Na przykład pan Jan pisze mejla do administratora sklepu, w którym kupował cegły na fakturę  i nalega, by wymazać go z systemu komputerowego sklep.
Albo pani Anna zgłasza się z takim samym wnioskiem do cukierni na rogu.

I co wtedy? Administrator sklepu budowlanego, tak jak i ten cukierni – muszą zrobić dokładnie to, co usatysfakcjonuje i pana Jana i panią Annę. Ba, tysiące i miliony innych klientów, którzy jeszcze się zgłoszą. Mając prawo… do zapomnienia.

Pamiętajmy więc, że RODO to nie tylko upierdliwe litery, ale i… prawo do zapomnienia. W wolnej chwili można korzystać z tego prawa do woli 🙂

I jeszcze  apeluję do wszystkich redaktorów rozporządzeń unijnych i krajowych, programistów,  pracowników ZUS, KRUS i urzędów skarbowych, fizyków jądrowych, specjalistów od matematyki stosowanej, ekonomii: dawajcie, nam humanistom, więcej takich pięknych metafor!

Fot. Unsplash