Dziś rozwiązała się pewna zagadka. Hm. Trochę dziwnie wyszło i w sumie nie wiem co dalej, bo… chodzi o tajemniczego podrywacza i Bogu ducha winnego dostawcy pizzy. I mnie.
Miałam kiedyś szefową, która nadziwić się nie mogła, że wciąż przydarzają mi się dziwne rzeczy. Ano. I co ja jej poradzę? W pewnym momencie przestałam jej zdradzać szczegóły, bo i tak chyba w nie wierzyła. Ale dziś, publicznie opowiem o sytuacji, która… tak, właśnie mi się przydarzyła.
Tajemniczy podrywacz
Pewnej nocy zaczytałam się u Młodej w pokoju. Wtem dzwoni telefon. Tuż przed północą. Raczej niespodziewanie. Numer — wyświetla się, ale nie znany. Odrzucam połączenie, bo Mynia śpi i w ogóle co to za wydzwanianie.
Chwilę potem dostaję SMS.
– Śpisz?
– Nie — odpowiadam zgodnie z prawdą.
– Odbierzesz?
– Też nie.
– Dlaczego?
– Bo nie wiem od kogo.
– Przepraszam pomyłka.
Patrzę w historię. Okazuje się, że z tego numeru dzwoniono już do mnie kilkakrotnie. Policzyłam.
– Czwarty raz pomyłka? – cisnę zaintrygowana po kokardę, żeby cokolwiek z tego wszystkiego się wyjaśniło. Ale gdzie tam. Cześć pieśni. The end.
Może odrobinę zrobiło mi się przykro, że współcześni mężczyźni (założyłam bowiem, że to mężczyzna) tak łatwo odpuszczają. Ale wkrótce poszłam spać i zapomniałam o sprawie.
Znów wyłączyli prąd
Zanim zagadka się rozwiązała, wyłączyli prąd. To normalne w moim mieście. Nienormalne jest, kiedy nie wyłączają prądu zbyt długo. Trochę było nerwów z agregatem, bo stary niby go podłączył. Agregat niby pohałasował i posmrodził na całą ulicę przez jakieś pół godziny faktycznie dając prąd i… zgasł.
Jako właścicielka kuchenki na prąd, od razu wiedziałam, że z obiadu domowego nici. Dzwonię po pizzę. Tradycyjnie pan przyjeżdża szybciej, niż zapowiedział. Jemy. Wracam do pracy.
W pewnym momencie sięgam po telefon i widzę, że ostatnie połączenie to z tego znajomego numeru od Pomyłkowicza.
O demyt, myślę sobie.
Takie buty…
Tak czy siak uznałam, że pan z tymi nocnymi wiadomościami pomylił się i pewnie nawet nie skojarzył, że to ze mną esemesował tamtej nocy. Jak zwykle pogadaliśmy o bieżączkach (prąd, agregat, w pizzerii to nie przejdzie, niech nie stygnie, do widzenia) i tyle.
Drogie Bravo Girl. On mi się zupełnie nie podoba. Czy poruszać temat tej pomyłki kiedy kolejny raz przywiezie pizzę? Stary uważa, że powinnam przekuć to wszystko w jakieś zniżki na pepperoni czy coś. A ja sama nie wiem: czy robić sobie z typa bekę i zagaić, że wiem o jego nocnych zaczepkach? Czy zapomnieć, tak jak zwykle to robię?
Najnowsze komentarze