Okazuje się, że naukowcy obliczyli statystyczną zachwytliwość. Tak. Od kilku tygodni próbuję notować w kalendarzu swoje zachwyty, by sprawdzić, czy zachwycam się rzadziej, częściej czy dokładnie tak jak statystyczny człek.
Sęk w tym, że te notatki jakoś mi nie idą. Zapominam. Zachwyt — jak to emocja — przychodzi i odchodzi, a ja w kalendarzu zapisuję wciąż tylko sprawy do załatwienia. Pomyślałam, że pisząc temat do rozmowy — wreszcie porządnie przyłożę się do tego eksperymentu.

Eeee, a co to jest zachwyt?
Zachwyt to uczucie. To oznacza, że zachwytu nie może czuć maszyna. Zachwyt może czuć wyłącznie żywa istota.
Zachwyt to coś więcej niż emocja towarzysząca słowom: “o, to jest całkiem spoko”. Kiedy się zachwycamy, mówimy/myślimy raczej: : “Łaaał…”, “Ale czad!”, “O ja pierdolę…”. Może być też tak, że z zachwytu zatka nas tak, że nie myślimy, ani nie mówimy nic. Bo oczami, uszami, nosem, dłonią czy kubkami smakowymi doznajemy czegoś NIESAMOWITEGO.
Zachwyt lubi towarzystwo takich emocji jak:
- zdumienie,
- szczęście,
- czucie się drobinką w obliczu ogromu doświadczanego cudu (natury lub sztuki).
Zachwyt to wielka rzecz. Na szczęście nie jest dostępny wyłącznie mistykom tonącym w odmętach transcendencji. Niestety, narcyzom i materialistom bywa obcy. Zwłaszcza jeśli chodzi o zachwyt, który innym nie-narcyzom i nie-materialistom, towarzyszy w życiu (niemal) codziennym.
Statystyczny zachwyt
Dobra, co wyszło tym naukowcom? Chodzi o badania, których pomysłodawczynią była Amie Gordon. To właśnie ona odkryła, że statystycznie człowiek odczuwa zachwyt co trzy dni.
Tak, co trzy dni.
Czyli 2 razy w tygodniu. Ok. 10 razy w miesiącu. Ok. 120 razy w roku.
Oczywiście trzeba dopuszczać jakieś wahnięcia. Na przykład na wakacjach w nowym miejscu zachwyt można pewnie ogarnia człowieka częściej. A w czasie kryzysu czy choroby — być może zdolność do odczuwania zachwytu spada. Pewnie też wiele zależy od wieku… Śmiem twierdzić, że dzieciaki potrafią zachwycać się dużo częściej (i szczerzej) niż dorośli.
Eksperyment na własnym organizmie
Przyznam się, że gdybym miała strzelać, powiedziałabym, że taki statystyczny zachwyt ma miejsce dużo rzadziej. A jednak nie. Kiedy zaczęłam wreszcie notować zachwycenia, okazało się, że faktycznie — średnio 2 razy w tygodniu coś potrafi mnie totalnie zachwycić. .
Jako matka oczywiście musiałam odnotować zachwyty nad dzieckiem i tym, co robi, jak pięknie uczy się wciąż nowych rzeczy. Do tego dochodzą zachwyty nad tym, co czytam . Np. w tym tygodniu okazało się, że niezmiennie potrafię się zachwycać wierszami O. Mandelsztama (Słomka!) Do tego dochodzi to, co aktualnie dzieje się w świecie przyrody — pierwszy w sezonie żabi koncert czy maki. W każdym razie — efekt wow ma miejsce faktycznie ok. 2 razy w tygodniu.
Gadałam o tym ze znajomymi — mają mniej więcej podobnie.
Życzę, by u Ciebie było tak samo albo częściej 🙂
E. Stone: The Emerging Science of Awe and Its Benefits, Psychology Today, 17.04.2017
Najnowsze komentarze