Musiałam czekać 40 lat, by zobaczyć na własne oczy świetliki. No, może 35, bo o istnieniu świetlików dowiedziałam się jako pięcioletnie pacholę. Wypatrywałam w różnych częściach kraju, latami, na próżno. Okazało się, że wystarczy pojechać na Jurę Krakowsko-Częstochowską na początku lipca.

Oczywiście świetliki (iskrzyki? świeciuchy?) to nie jedyny powód, dla którego warto tam pojechać, ale o tym pogadamy potem. Przez 3 dni mieszkaliśmy metr od młyna. Ciągle szumiały nam dwa wodospady młynne. Sporą łąkę, z widokiem na skalne olbrzymy otaczała rzeczka. Za rzeczką stał las i to właśnie tam…
Ale od początku.
Skąd ta tęsknota za świetlikami
Odkąd pamiętam, tęskniłam za świetlikami. A skąd ta tęsknota? Pewnie z baśni. Jak nie z Andersena, to z tej o krasnoludkach i sierotce Marysi.
— Oho! — krzyknie Podziomek — teraz się prawdy dowiem! Albo to świetlik, albo ci też próchno. Jak próchno, to zima, a jak świetlik, to wiosna.
M. Konopnicka: O kransoludkach i sierotce
I z piosenki Kory Luciola. Już nie pamiętam kogo — ale albo mamy albo siostry — zapytałam co to jest luciola. I usłyszałam, że świetlik. Być może nie wiedziały albo nie wypadało dopowiedzieć mi, że luciola to z włoska również określenie prostytutki.
A potem to i z Mickiewicza, i ze Słowackiego, i z Sienkiewicza, i z Żeromskiego.
I z tego, że w literaturze częściej te świetliki spotykałam niż w lasach i nad wodami, gdzie miałam szczęście się znaleźć. Chyba tak urosły do rangi legendarnego kwiatu paproci – niemożliwego do zobaczenia na własne oczy.
Jak wyglądają świetliki i inne bzdury
Jak wyglądają świetliki? Na pewno nie tak jak na większości zdjęć czy obrazków. Prócz tego, że pewnie sporo zależy od rodzaju (czy to świeciuch, czy robaczek świętojański, czy iskrzyk?), to jeszcze każdy inaczej je ukazuje. Wystarczy spojrzeć jak zapamiętała świetliki nasza Pięcioletnia. Żeby wiedzieć, jak wyglądają świetliki — trzeba je zobaczyć, nie ma innej rady.
Piszą, że można je spotkać późną wiosną i na początku lata. W lasach, przy wodzie, tuż nad ziemią lub wysoko. Jak wspomniałam — nie wystarczy wypatrywać ich we wskazanych miejscach. Jak się pokaże, to się pokaże.
Nasz pan gospodarz powiedział, że widział świetliki nawet w rzece. Pływały, nie gasnąc.
Dlatego wnoszę, że kwestia świetlików to temat (rzeka) do rozmowy. Każdy może mieć zupełnie inne doświadczenia i doznania v. wyobrażenia.
Pierwszy świetlik — pierwszego dnia pod Ojcowem
Pierwszego dnia wycieczki na Jurę wyszłam na ostatniego przed snem papierosa. I zobaczyłam ŚWIETLIKA. Pojedyncza, zielona kuleczka płynęła sobie w górę i zgasła jak iskierka z popielnika.
Po powrocie do pokoju opowiedziałam o tym, że właśnie spełniło się jedno z moich marzeń. Mausz i córka ubrali się i wybiegli czym prędzej zobaczyć to co ja…
Spotkali jednak tylko pana gospodarza. Który powiedział, że owszem, świetliki tu bywają, ale tego lata to zupełnie nie.
Mausz uznał więc, że coś mi się tylko wydawało. Powtórzył też, że świetliki to absolutnie nie jest rzecz godna podziwu, bo on np. bardzo się rozczarował kiedy kiedyś świetlika zobaczył. No, ale ja wiedziałam swoje.
Świetliki na pożegnanie
Ostatniego dnia padał deszcz. Postanowiliśmy się tym zbytnio nie przejmować, polataliśmy po ruinach zamku w Ojcowie i po Dolince Będkowskiej. Na koniec dnia planowaliśmy ognisko i na przekór chmurom — Karol zaczął układać gałązki w namiocik, po harcersku. Kiedy poszłam na górę po mięsiwo, pieczywo i poiwo — pan gospodarz wracał z pojenia krów. Po drodze, w lasku opodal widział świetliki.
Rzuciliśmy wszystko i pognaliśmy we wskazanym kierunku. Łącznie z Azorem, psem gospodarzy.
A tam, w lesie — magia. Rój latarenek seledynowych. Pojawiających się i znikających z ciemnych gąszczy.
Wróciliśmy do ogniska, ale zaraz wszyscy polecieli tam z powrotem. Ja zostałam przy ognisku, piekąc dziecku kiełbasę. Gapiąc się w żarzące polana, dmuchając w nie od czasu do czasu dla płomienia — rozmyślałam sobie o naszym wielkim szczęściu.
Świetliki (jak) na dłoni wyglądają jak seledynowe iskierki
Zachwycona była cała nasza szczęśliwa siódemka. Począwszy od 4-letniej Marcysi, kończąc na 40-letnim Karolu, który totalnie zmienił zdanie co do świetlikowej mocy.
Opowiadali, jak te robaczki świętojańskie siadały im na dłoniach, przygasały i znów zapalały się bajecznie.
Tylko moje własne dziecko łkało, ciągnąc mnie za skrzydła z poncza. Od ogniska w stronę lasu.
– Mamo, mamo, idź robić zdjęcia! – zawodziło dziecko, zanim doń dotarło, że to nie ma sensu. Że na żadnym zdjęciu, żaden świetlik nie wyjdzie tak jak spotkany na żywo. I to była ważna lekcja na temat tego, że nie zawsze warto wyciągać telefon, zamiast po prostu patrzeć.
Świetlikami za chwilę północ w zieleń się wełga,
Niepokojąc gmatwaninę leśnych poszyć.
B. Leśmian: Pan Błyszczyński
— A co to błyszczy przy ziemi? To pewnie wilcze oczy się świecą.
— Gdzie? Ach, to? Świetliki latarki zapaliły.
— Co to?
— No, świętojańskie robaczki. Złapać takich dziesiątek do szklanki, to czytać można, jak przy świecy.
M. Rodziewiczówna: Lato Leśnych ludzi
Patrz, mówił dalej robaczek,
Na iskrę, co ze mnie strzela
I cały objaśnia krzaczek.
A. Mickiewicz: Dziady IV
SEMENKO: Czego potrzeba księżniczce?
KSIĘŻNICZKA: Świętojańskiego robaczka w różyczce […]
J. Słowacki: Sen srebrny Salomei
Trzecia (córka) miała inny talent: u wodnicy z błota uczyła się gospodarstwa i umiała przyrządzać sęki olszowe, nadziewane i szpilkowane robaczkami świętojańskimi.
Ch. H. Andersen: U króla Olch
Żeby było jeszcze świetlikowiej, właśnie czytam Firefly Lane Kristin Hannah Tak się nazywa ulica, przy której poznały się przyjaciółki (ale na której nikt specjalnie świetlików nie widywał).
Ktoś coś w temacie świetlików? Wspomnienia? Marzenia? Wrażenia ze spotkań? Grosik za Wasze myśli…
Najnowsze komentarze