Powodów, by odwiedzić Jurę Krakowsko-Częstochowską jest na pewno więcej, ale że ostatnio byliśmy tam szczęśliwą siódemką… uznałam, że siedem będzie w sam raz.
Dawno, dawno temu, przez trzy lata studiowałam w Częstochowie turystykę. Wiele nam opowiadano o urokach Jury, ale gdy wreszcie zobaczyłam ją na własne oczy, usłyszałam na własne uszy i poczułam na własnych ścięgnach… byłam w szoku.

Skały na Jurze
Żadne zdjęcie nie odda piękna skał Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Ich niezwykłości wolno doświadczyć jedynie stojąc u ich podnóża i… sprawdzając nazwę. Te nazwy mają znakomite. Maczuga Herkulesa to tylko wierzchołek góry lodowej. Jest przecież jeszcze: Igła Deotymy, Rękawiczka, Skamieniały Wędrowiec… Siedząc na łące przed „naszym” młynem mieliśmy widok właśnie na Skamieniałego Wędrowca, Pochylce i Łamańce.


Nietoperz(e) na Jurze
Mimo że przez 3 dni zwiedziliśmy 3 (w porywach do 4) jaskiń, udało się nam zobaczyć 1 nietoperza. A i to przypadkiem i mimo zakazu używania latarek w Jaskini Nietoperzowej…
Nietoperzy na Jurze jest coraz więcej, ale kiedy już zlatują się do jaskiń – wchodzenie do tychże jest zabronione. Nietoperze muszą mieć spokój. Bo znów ich liczba będzie maleć. A Jura bez nietoperzy i w ogóle świat bez nietoperzy to już nie będzie to samo.
Jaskinie na Jurze
Piękne. Chłodne (7-8 stopni Celsjusza). Rzeźbione od wewnątrz w rozmaite koronki, misy, żebra. Stalaktyty, stalagmity i stalagnaty. Kiedy lodowata kropla spadnie na kark – trzeba się cieszyć. Pierwsza kropla sprawi, że urośniesz, druga – doda mądrości, trzecia – urody. A czwarta, piąta i dziesiąta… no, to się okaże.
Jaskinie mają też swoją muzykę. Kiedy zgaśnie światło i wszyscy przestaną szurać butami o podłoże… słychać ciemność, krople i zimno. Czasów, w których zasypiały w jaskiniach plejstoceńskie zwierzęta.

Ruiny na Jurze
A ruiny na Jurze to już gratka dla miłośników średniowiecza i romantyzmu. Z wież zamkowych można roztacza się widok na piękno okolicy. Mury chłodzą w upalny dzień, a wietrzny – od powiewów. Studnie, lochy, skarbce – działają na wyobraźnię jak woda na młyn. Zwłaszcza gdy jest się ruinofilem.
Wodospady i potoczki na Jurze
Potoczki, rzeczułki, strumyki – nie wyglądają na krystalicznie czyste, bo mają nie kamienne a muliste dno. Ale są urocze (rzucają urok). Najbardziej podobał mi się wodospad w Dolinie Będkowskiej. Z najprawdziwszym szumem-hukiem.
I kapliczka na wodzie. O wyjątkowości, której decyduje właśnie to, że pod nią płynie strumyk.



Motyle i świetliki na Jurze
Jeszcze nigdzie nie widziałam tyle lawendowo-błękitnych modraszków co na Jurze. Ani rusałek admirałów i przeplatek. No i te robaczki świętojańskie…
Młyny na Jurze
Pod Ojcowem wciąż stoi sporo starych młynów, pamiętających XIX wiek. Można zajrzeć, by przekonać się jak słodko pachnie w nich od tych ziaren i mąki. Wyjątkowo brzmi też w uszach szum wodospadów przymłynnych.

Jakie powody warto jeszcze rozważyć, zastanawiając się, czy warto pojechać na Jurę? Brak paragonów grozy (tzn. ceny porównywalne do tych z paragonów w rodzimej miejscowości). Brak tłumów (zwłaszcza w deszczowy dzień). Wspaniały trening dla dzieci i kanapowców — wycieczki po wzniesieniach dają w kość nie za bardzo, nie za mało, tak w sam raz.
Najnowsze komentarze