O komplementach: czy można je mówić w pracy, czy to już mobbing lub dyskryminacja?

Co złego może być w komplementach? Dlaczego psycholożka, która prowadziła szkolenie, odradzała nam prawienie komplementów w pracy? Przyznam się szczerze, że nie mogę przestać o tym myśleć i… choć nigdy specjalnie nie szastałam komplementami,  teraz za każdym razem zastanawiać się, czy wypada. Nawet tymi, których nie wypowiedziałam, ale pojawiły się w moich myślach.

W ubiegłym tygodniu mieliśmy szkolenie z mobbingu. W sensie — nie jak mobbować, ale jak nie być ani ofiarą, ani mobberem. Temat siłą rzeczy zahaczył o dyskryminację. I w pewnym momencie zeszło na komplementy. Wywiązała się ciekawa dyskusja i stanęło na tym, że… z komplementami w pracy lepiej uważać.

o

Ale schudłaś (czyli: byłaś gruba)

Kiedy prowadząca szkolenie zapytała, co sądzimy o komplementach, jedna z około 100 kobiet na szkoleniu powiedziała, że sądzi same dobre rzeczy.

Bo to miłe. I prawić, i słyszeć.

Wtedy psycholożka zwróciła uwagę, że mówiąc komplement, możemy sprawić przykrość, zwłaszcza gdy słabo znamy osobę, którą komplementujemy. Może się okazać, że schudła, bo ma raka. Albo nie może jeść, bo umiera jej matka albo ma śmiertelnie chore dziecko. Albo ma za sobą leczenie anoreksji.

Wtedy ta osoba zaczęła głośno oponować, że oczywiście, że do nieznajomych komplementów się nie mówi. Ale do kogoś, z kim pracuje i się przyjaźni, i wie się, że ten ktoś się odchudza i czeka, aż ktoś wreszcie zobaczy efekty — można i trzeba odzywać się komplementami.

A potem zabrał głos jeden ze 100 mężczyzn biorących udział w tym szkoleniu. I powiedział, że nie do końca się zgadza. Bo gdzieś usłyszał, że jak się komuś powie „Ale ładnie dziś wyglądasz” – to ten ktoś może pomyśleć, że wczoraj wyglądał brzydko (albo że na ogół wygląda brzydko). A jak się powie: „Ale schudłaś/eś”, to, że był/a gruba. I niekoniecznie się ucieszy.

Wszystkich naraz nie skomplementujesz, więc…

Okazuje się, że najgorsze w komplementowaniu (wyglądu, bo komplementowanie osiągnięć służbowych, czyli pochwały  to odrębny temat) jest coś innego. Według specjalistów od dobrych praktyk w miejscu pracy — komplementy są złe, bo z reguły nie jest tak, że rozdajemy je po równo.

Przykładowo: siedzimy na kolegium redakcyjnym i X mówi do Y, że ma ładną sukienkę. Y się uśmiecha, ale co A, B, C, D, E, F? Każdy chciałby usłyszeć coś miłego, a nie usłyszał. I może się czuć z tym gorszy od Y.

Krótko mówiąc — komplementując jedną osobę, dyskryminujemy pozostałe. A dyskryminacja w przyjaznym miejscu pracy jest przecież niedopuszczalna…

Po co nam komplementy?

Rozkminy miałam po tym po szkoleniu i mam ciągle.

Bezpośrednio po szkoleniu gadałam sobie o tym wszystkim z koleżanką z mojej redakcji (na szkoleniu byli ludzie z całej firmy). I takie smutne konstatacje nas naszły, że niby świat poszedł naprzód, że kobiety mogą być już nie tylko płcią piękną… Że tyle mówi się o tym, że wygląd nie ma znaczenia — a jeśli nawet przez chwilę znaczenie miał, to najwyższy czas uwierzyć w ciałopozytywność…

A tyle kobiet wciąż chce słuchać o tym, że są ładne, zgrabne i powabne. Że bez tych komplementów — jak bez ręki albo nogi. Bez twarzy. Niepełne.

Sama czekam, aż usłyszę, że WIDAĆ efekty moich pilatesowych treningów.  Choć utrzymuję, że ćwiczę ten pilates wyłącznie dla swego kręgosłupa, lepszej kondycji fizycznej i odprężenia… I trochę mi wstyd.

Sama też często gapię się na ładnych ludzi. I często w myślach podziwiam ich urok, wyjątkowość. Albo szukam sukienki podobnej do tej, która tak pięknie prezentuje się na kobiecie o podobnym do mojego typie urody i sylwetki. Również jeśli chodzi o dziewczyny z pracy.

To, że pracuję z siedmioma atrakcyjnymi (na 7 unikalnych sposobów) dziewczynami, nie ułatwia mi zadania w niekomplementowaniu ich wyglądu. Jako profesjonalistka w ogóle nie powinnam brać pod uwagę tego, że są ładne! Nawet w myślach…

Komplementujecie w pracy? Komplementują Was w pracy? A może nie komplementują, komplementując wygląd innych i to jest przykre?