Wilk pod Warszawą?

Czy wiecie, że w moim mieście głośno ostatnio o wilkach? Podobno w sąsiednim lesie żyje sobie basior. Twardym dowodem w sprawie ma być jego kupa, na którą natknął się mieszkaniec Sulejówka. Kupę tę mieli badać tajemniczy specjaliści, którzy orzekli, że jest wilcza. I tak się zaczęło…

– Ten wilk może mieć młode i przestraszyć się, że chcemy mu je zabrać – w ten sposób Czteroletnia zapowiedziała, że już nigdy nie pojedzie ze mną na jagody do okuniewskiego lasu.
Koleżance przyrodniczce sprawa wydaje się ciut podejrzana ze względu na rosnącą popularność tzw. psów barfowych. Czyli takich, których właściciele żywią „biologicznie odpowiednim surowym jedzeniem” (Biologically Appropriate Raw Food – BARF). I teoretycznie, kupa psa barfowego może wyglądać jak wilcza (bo surowizna, kości a nawet kłaki)…. Jeśli ci specjaliści wzięli to pod uwagę, to jaką metodę badawczą uznali za najsłuszniejszą, bo chyba nie wyłącznie organoleptyczną?

Alfred Wierusz-Kowalski: Wilk (ok. 1895)

Kolorowy dowód i tajemniczy specjaliści

Wchodzę na miejskie forum i próbuję ustalić coś pewnego. Zdania są podzielone:  jedni uważają, że wilki tu żyją, a inni, że wilki tu grasują. Ktoś wrzucił foto raciczki – ktoś inny na to, że raciczka jest zbyt precyzyjnie odcięta od reszty stworzenia a więc na pewno nie przez wilka. Ktoś ma nadzieję, że wilk zrobi porządek z sulejówecką populacją dzików… Bo musicie wiedzieć, że dzików u nas chyba więcej niż w samym Olsztynie. Przynajmniej tak mówią – ja widziałam tylko na zdjęciach. Podobnie jak tego łosia, co przyszedł się napić ze zbiornika wodnego w parku miejskim. A jak będzie z wilkiem, który chwilami przeobraża się w całą watahę (już ktoś ją widział)… ?
Radio Kolor chwali się: Mamy dowód, że pod Warszawą zamieszkał basior! Leśnicy potwierdzają. Do tego zdjęcie kupy. I poglądowa fotografia wilka. Oraz żadnych konkretnych informacji. Postawiono tezę (wilk pod Warszawą) i wskazano na bliżej nieokreślone autorytety („specjaliści”, którzy badali odchody nie mają nie tylko wątpliwości, ale też: nazwisk, organizacji ani stowarzyszenia, określonej funkcji ani nic). No nie wiem…

Leśniczy uspokoił

Ale to nie koniec, bo człowiek, który znalazł odchody skontaktował się z leśniczym. I zapewnił, że leśniczy potwierdził wilczą obecność. A dokładnie dwuletniego basiora. Dla Radia Kolor wypowiadała się również pani „ze stołecznych lasów miejskich” (Lasy Miejskie to taka instytucja, którą wolno pisać z wielkich liter, żeby jej pracowników nie mylono z mieszkańcami miejskich lasów warszawskich). Ta pani powiedziała, że populacja wilków się zwiększa, więc młode opuszczając stado w poszukiwaniu nowych terenów mogą zawędrować pod Warszawę, a nawet do samej Warszawy.
Rozmawiałam dziś rano z naszym leśniczym z Nadleśnictwa Drewnica. Chciałam się upewnić czy mogę spokojnie spacerować z Czteroletnią po okolicznych lasach. I okazało się, że mogę. Ponieważ jedynym śladem wilka w naszych lasach mogłoby być zdjęcie tych odchodów, które mieszkaniec wysłał leśniczemu, ale… leśniczy nie mógł otworzyć pliku z fotką. Pan leśniczy jest w lesie codziennie i osobiście na żadne ślady obecności wilka się nie natknął.
Obecność dwuletniego basiora (czy też całej watahy) nie jest więc tak pewna, jak mogłoby się wydawać. Chyba, że tamten pan rozmawiał z zupełnie innym leśniczym. To nawet dobrze by się składało, bo niby bezpiecznie, a dreszczyk jest 🙂

Panie, przed wojną to były wilki!

Dodatkowo – pan, który znalazł odchody – w materiale dla Radia Kolor przypomniał, że przed wojną wilki w okolicy Sulejówka „pojawiały się regularnie”. No raczej! I to pewnie nie tylko w okolicy Sulejówka ale w ogóle.
Całe dzieciństwo zasypiałam pod reprodukcją obrazu Alfreda Wierusza-Kowalskiego – wisiała nad łóżkiem i działała na wyobraźnię: że gdzieś dawno i daleko – zima i wilki, a ja pod kołderką bezpieczna….

Alfred Wierusz-Kowalski: Napad wilków (po 1900 r.)

A pamiętacie opis wilczej napaści na sanie wiozące chorego wojewodę Sapiehę z Błogosławionej winy Zofii Kossak? Stado złożone z setek wilków (i wader), zima, pochodnie, płonąca słoma, huki wystrzałów, smród buchający z „rozzianych paszczy”, walka na śmierć i życie… Majstersztyk! To mój ulubiony fragment całej książki. Na szczęście w tym przypadku przygoda kończy się dobrze – wilki zostają pokonane. Choć przez wieki nie raz bywało pewnie tak, że to głodne wilki wygrywały wojnę o życie. Dziś w starciu z człowiekiem mają zdecydowanie mniejsze szanse – podobno jakiś czas temu w Rembertowie znaleziono potrąconego przez samochód wilka… A co będzie z „naszym” legendarnym wilkiem? O, tego nie wiedzą nawet najwytrawniejsi specjaliści od odchodów.