Maj jak w bajce i baśni, czyli co myśmy najlepszego wypożyczyły (nie tylko o Leśnym Lichu, łubinowej polanie i żabkach w śmietanie)

Co w maju robi Baba Jaga, Leśne Licho, Wróżka Kwiatuszka, Paź Krotochwil i cała reszta mieszkańców Krainy Czarów? Co wyjaśnił mi pan Bucay, co pan Bettelheim a co pani Sumińska? Tego się nie da opowiedzieć – to trzeba przeczytać! Przegadać przy dzbanie kawy albo lemoniady…  No bo patrzcie, co myśmy najlepszego wypożyczyły!

Wypożyczyła Mama Dziecku:

Rok w Krainie Czarów Macieja Szymanowicza

Jak dla nas – książka obrazkowa idealna do czytania przed snem. Wspaniale przenosi w świat fantazji i postaci, które możliwe są tylko w snach i Krainie Czarów. Od stycznia do grudnia – dzieje się tu wiele dobrego i zabawnego… Pierwsza lektura polegała głównie na odkrywaniu co wyprawia Leśne Licho. Psotnik nieziemski! Chociaż wynalazki hrabiego de von Sal też potrafią robić wrażenie… Tak jak łakomstwo różowego Mniamopotama! I miejsca, gdzie śni Śniąca Królewna… Jedno jest pewne: magii to tu nie brakuje.

Śpiące wierszyki Joanny Papuzińskiej

Po roku spędzonym w Krainie Czarów – kołysanie tej pastelowej książeczki natychmiast przenosi w Krainę Snu. Na polanę łubinową lub tam, gdzie a-a-a kotki dwa i o-o-o kotków sto. Niby cieniutka, niby leciutka a pełna tylu łagodnych słów i obrazów, że robi się jak… w „białym czółnie z poduszeczką”. Mięciutką!
Oświadczam, że książeczki Joanny Papuzińskiej będę wypożyczać teraz regularnie.

Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Doroty Sumińskiej

Wiecie co? Tu naprawdę są chyba odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące sekretów zwierząt i ludzi. Dlaczego czasem jest smutno? Skąd bierze się czkawka? Dlaczego wieloryb nie ma zębów? Po co pająki snują pajęczyny? Dlaczego każdy człowiek jest inny? Jeśli znacie i lubicie Dorotę Sumińską, a nie znacie (więc nie możecie lubić) tej książki – sprawdźcie czy czasem nie ma jej w Waszej bibliotece. Jeśli nie znacie Doroty Sumińskiej – tym bardziej warto przekonać się dlaczego tyle ludzi ją lubi.

Tyle, bo z okazji Dnia Dziecka dostałyśmy książkowe prezenty, który czytamy i czytamy. Chodzi o trzy zbiorki Poczytaj mi, mamo (oczywiście od mamy chrzestnej). Powody, dla których przepadłyśmy na ich punkcie z kretesem – to już zupełnie inny temat do rozmowy.

Wypożyczyła mama sobie:

Cudowne i pożyteczne Bruno Bettelheima

Cóż, okazuje się, że żadna pogodna opowiastka typu „jak kotek na łące jadł ciastka” nie zastąpi solidnej porcji baśniowości. I niestety, trudno podważyć argumenty autora kultowej książki… Żeby dotarło, że czasem trzeba naprawdę się postarać – nie wystarczy być brzydkim Kaczątkiem. Cholera, kiedy czytałam Cudowne i pożyteczne na studiach, umknęło mi, że według jej autora – Andersen pisał raczej dla dorosłych niż dla dzieci…  Przykład? Ani brzydkie Kaczątko ani Dziewczynka  z zapałkami nie mieli wpływu na swój los, podczas gdy bohaterowie okrutnych baśni braci Grimm nie raz musieli porządnie wziąć się w garść, żeby było lepiej… Albo porządnie coś spieprzyć, żeby było jeszcze gorzej.

 Pozwól, że ci opowiem… Jorge’a Bucay’a

Jeszcze nie zaczęłam. Ale bardzo się cieszę, że na mnie czeka. Na wielu Waszych blogach czytałam o tej książce wiele dobrego. Tej wiosny pojawiło się jej kolejne wydanie, ale te starsze być może czekają w bibliotekach. To bajki dla dorosłych, po które autor sięgnął do skarbców różnych kultur – chrześcijańskiej ale i buddyjskiej, żydowskiej i hinduskiej. Zapewne, zrobię z tej lektury oddzielny temat do rozmowy… Albo nawet tematy! O uwiązanym słoniu. O żabkach w śmietanie. O zawziętym drwalu. O garnku w ciąży. A może o zupełnie innych bajkach.

Magiczna chwila Kristin Hannah

Nie pamiętam kiedy czytałam coś amerykańskiego, w dodatku z półki z romansami. I nie żałuję. Po pierwsze dlatego, że sporo tam o relacjach matka-córka. A właściwie o budowaniu ich od podstaw. Wyzwania podejmuje się wybitna psychiatra dziecięca, która ostatnio jest pod pręgierzem opinii społecznej (jedna z jej  podopiecznych popełniła morderstwo i samobójstwo).  Po drugie – to książka o dzikości, do której czasem tęsknimy idealizując nieskażoną cudowność kontaktu z naturą. Najmłodsza bohaterka to dzikie dziecko… Autorka przygotowała się do pisania, sięgając po historie innych dzikich dzieci (wychowujących się bez ludzi). Do których dorwali się naukowcy, a potem… dzieci dorastały zapomniane na pograniczu dwóch światów, zwierzęcego i ludzkiego. Jak sobie pomyślę, że każdy z tych światów mógł być dla nich jak przepaść…chce mi się płakać.

Jak tam Wasze majowe lektury? Wypożyczone, pożyczone lub kupione? Znacie książki, które wypożyczyłyśmy w maju? Czy o którejś z nich myślicie/rozmawiacie wyjątkowo często?