O maju (miesiącu narwanym jak dziki bez, czarodzieju kniei,  i kategorycznym imperatywie radości) w poezji i prozie

Wesoły goniec. Ptaszy poeta. Czarodziej kniej. Tak o maju pisał w maju 1847 roku pewien zapomniany twórca [1]. Widząc, słysząc i czując, co się w maju dzieje, musi być go wiele nie tylko w poezji, ale w prozie. O, piękne tło majowe to nie tylko słowiki i lilaki…

Konstanty I. Gałczyński: …mam dla niej szepty i dale/i najsrebrzystszą konwalię… (Maj)

Jerzy Ficowski: Najweselsze, najzieleńsze maj ma obyczaje… albo: Kto po łąkach się błąka/Pomylony, zielony/I narwany jak dziki bez/Kto to taki, co ptaki/do śpiewania nakłania…).

Julian Tuwim: Aptekarz majowy, Do krytyków, Rwanie bzu.

Nie wiem jak Wasi, ale  moi ulubieni poeci bardzo lubili maj. Ten sam,  który umie się przysłużyć również prozaikom. Jak? Tak:

To wiersz pana Ficowskiego

W maju o zmierzchu kładą się ciemnozielone cienie.

A. Stasiuk:  Dziennik pisany później

***

Myślę, że tak naprawdę chciałabym być drzewem […]Mieć mnóstwo liści igrających zwiewnie na majowym wietrze. I mieć korzenie. 

R. Ligocka: Czułość i obojętność

***

Ciepły majowy poranek, jasne barwy, niebieskie niebo i łaskawe słońce, do samej wody zwisały kiście odurzającej czeremchy, a wokół szczebiot ptaków i kumkanie żab. Przyroda śpiewała, czułem jej zielone serce, biło radością dla nas.

Sz. Bachir: Zwichrowane życie

***

Dzień był prawdziwie majowy – słoneczny i ciepły. Niebo ćmiło lekki opar wilgoci, że widziało się niby szyba, na którą chuchnięto. Na brzegach łąk, na rowach, na miedzach pasły się stada krów lub pojedyncze sztuki. Łagodny wiatr czesał skóry zwierząt, a promienie słońca opalały dłonie pasterza

T. Goździkiewicz: Znajomą ścieżką

***

Dzień majowy jest kategorycznym imperatywem radości.

F. Ch. Hebbel

***

Zielony dzień majowy. Las szmerami zefirów rozszeptany, młode pędy sośniny jak pęki świec w kandelabrach wyprostowane i jasne w słonecznym złocie, na murawie usianej deszczem jaskrów i bratków, wysoki krzak róży dzikiej w pełnym kwiecie.

E. Orzeszkowa: Dziwna historia

***

Najpiękniejszy w świecie ranek majowy wschodził ponad dolinami i góry, z których lekkie mgły wstawały ku niebu. Drzewa pachniały rosą skropione, dyszały wonią łąki rozkwitłe; cała natura, jak dziecię w kolebce szczęśliwe, budziła się z uśmiechem na ustach. Wśród tego wielkiego spokoju natury, w zamku jak w poruszoném osiém gnieździe syczało, ruszało się, roiło.

J. I. Kraszewski: Hrabina Cosel

***

Poranek był jasny, majowy. Od rzeki płynęła ledwo dostrzegalna srzeżoga (blask) mgły, rozwodząc się nad miastem przejrzystym welonem. Na wiosennym niebie kąpały się w słońcu obłoki, płynął cicho wrażonym w południe ostrzem klucz jaskółek. Nad bulwarami krążył dwupłatowiec, połyskując pod słońce białym podbrzuszem łodzi. Cygara fabrycznych kominów wypuszczały z gardzieli sznury dymów, długie, wlokące się równolegle do poziomu pióropusze-proporce. Grzbietem wzgórza za miastem od strony Zaklicza mknął na północ jakiś pociąg…

S. Grabiński: Salamandra

Kto po łąkach się błąka
Pomylony, zielony
i narwany jak dziki bez
Kto to taki, co ptaki
Do śpiewania nakłania
jak odgadnąć mam kto to jest
Kto nas objął melodią
Zaczarował od nowa
Świat odmienił w stubarwny fresk
Kto nad miastem pierzaste
Chmurki rozsnuł nam do snu
jak odgadnąć mam, kto to jest
To chyba maj, zielony maj
Co smutki wczorajsze ma w pięcie
To chyba maj, zielony maj
Nad wszelkie zielone pojęcie
W wesołych zakochał się barwach
To chyba maj, zielony maj
Naręcza kolorów nam narwał.
Już tu leci, naprzeciw
Do mych okien obłokiem
Bez z daleka zobaczył nas
Zieleń poczuł Twych oczu
W nich zatonął zielono
I uśmiechu zapalił blask
Wiem od niego, dlaczego
Tak wiosennie jest we mnie
Tak majowo dziś w tobie jest
A ja wierzę mu szczerze,
Choć zielony, szalony
I narwany jak dziki bez

(Maj, Jerzy Ficowski)


[1] Ludwik Kondratowicz: Westchnienie majowe