Jak odpoczywać, żeby faktycznie odpocząć? Ostatnio przeczytałam pozornie cudowną w swej prostocie zasadę, dzięki której można i warto zadbać o swój stan ducha, ciała i umysłu.
Kilka minut – co kilka godzin.
Kilka godzin – co kilka dni.
Kilka dni co kilka tygodni.
Tak pisze Ewa Woydyłło w Butach szczęścia i uważa, że jest to tak oczywiste, że nie wymaga komentarza. Aż zaczęłam sobie na ten temat rozmyślać, zwłaszcza że jedna z osób, które bardzo lubię, ostatnio przegięła z pracą. I tak jak ją ostrzegł jej organizm, tak ona ostrzegła mnie: nie przeginaj z pracą…
Kurczę, to jest bardzo ważna rada, nawet (a zwłaszcza wtedy), gdy nie znosi się leniuchów (którzy zawsze znajdą 100 usprawiedliwień na to, że nie pracują).
Odpoczynek, czyli co?
Uważam, że najprostsza definicja odpoczynku to: odpoczynek jest zupełnie czymś innym niż praca czy świętowanie. Praca to to, co trzeba zrobić, zobowiązania służbowe lub wobec domowników), a świętowanie to coś w rodzaju nagrody, luksusu, wyjątkowości. Ergo: odpoczynek to nie nagroda ani obowiązek.
Odpoczynek dla ludzi pracujących na dupie raczej powinien różnić się od odpoczynku osób, które są cały dzień na nogach.
I w ogóle chyba trudno narzucić komuś jak powinien odpoczywać, bo każdy teoretycznie wie najlepiej, co jest dla niego najlepsze.
W każdym razie, w innym felietonie Ewa Woydyłło pisze, że najdłużej żyją ludzie, którzy w tygodniu spalą 4 tys. kcal. Ale uprawiając sport, nie pracę. W ten sposób szlag trafił moje przekonanie, że 2,5 godziny aktywności fizycznej tygodniowo to idealny sposób na zdrowie i urodę, ponieważ wliczałam w te godziny spacery, które podobno się nie liczą. Tzn. spacery na pewno nie szkodzą, ale w porównaniu z aktywnością wyciskającą pot i podnoszącą tętno – nie liczą się…
Stąd wnioskuję, że osoba pracująca na dupie przy kompie (jak ja i większość moich znajomych), nie powinna tracić czasu na odpoczynek leżąc do góry brzuchem przed telewizorem ani nawet przy radio…
Kilka minut odpoczynku co kilka godzin pracy
Podobno właśnie tak trzeba. I wydaje mi się, że nie chodzi o to, by odpoczywać 2 minuty po 8 godzinach pracy i lecieć z drugim etatem. Raczej co dwie godziny (dwa to przecież już kilka), uciąć sobie co najmniej 10 minutowy odpoczynek. Podczas którego… nie pracować. Np. zrobić sobie herbatę albo nalać wody do szklanki i spokojnie się napić – nie przy komputerze ani przy linii produkcyjnej.
Kilka godzin odpoczynku co kilka dni
Chyba chodzi tu o to, że 2-3 razy w tygodniu warto na kilka godzin rzucić obowiązki służbowe (a najlepiej i domowe). To teoretycznie powinno być do zrobienia np. w sobotę lub w niedzielę i któryś dzień w tygodniu. Posiedzieć ze znajomymi, połazić po okolicy, ostatecznie nawet poleżeć przed telewizorem czy poczytać książkę.
A najlepiej – zmęczyć się do potów na rowerze, lodowisku, boisku, w kajaku, itp…
Kilka dni co kilka tygodni
Tu już najpewniej chodzi o urlopiki. Kiedy robimy zupełnie coś innego niż na co dzień, bo np. gdzieś wyjechaliśmy. I oddajemy się względnie ciągłemu relaksowi, podczas którego nie powinniśmy nawet myśleć o pracy. Ani rozmawiać o pracy. Idealnie, gdy możemy wtedy zupełnie odpocząć od większości rzeczy, których na co dzień mamy po korek.
***
Tak sobie jednak myślę, że choć pozornie proste – te zasady wcale nie jest łatwo wprowadzić w życie. Bo ile razy jest tak, że dopiero po 4-5 godzinach robo orientujesz się, że jest już po południu?
Ile razy człek nie ma siły ani ochoty wywlec się z chałpy nawet na ten spacer, który i tak wydłuża życie mniej niż solidne spocenie się?
Ile razy w roku, co kilka tygodni wypadają jakieś święta, które męczą. Bo stanie w kolejkach i korkach albo długa podróż z punktu A do B mało mają wspólnego z odpoczynkiem…
Mimo wszystko spróbuję potrenować ten sposób odpoczywania. Co dwie godziny – przerwa. 2-3 razy w tygodniu – kilka godzin na rowerze lub solidny pilates. Co kilka tygodni – wolne i wyrwanie się ze szponów codziennych obowiązków…
Jedno jest pewne: wyrabianie 120 procent normy w robo naprawdę nic dobrego nie przynosi. Ponoć i tu panuje zasada 80% – jeśli uczciwie zrobisz „tylko” tyle, to już i tak całkiem sporo.
Najnowsze komentarze