Przyznaję: łapię się na tym. Że z wysuniętą do przodu szczęką i szeroko otwartymi oczami, patrzę, co robią, by jak najdłużej utrzymać moją uwagę na swoim filmiku. Ostatnio zdarzyło się to wtedy, gdy — sekunda po sekundzie — odkrywałam tajemnicę dopalającej się w kiblu zapałki.
Oczywiście wszystko zaczynało się od mocno kuszącej zapowiedzi. Krótkiej i mocnej jak pocisk. Mogę (muszę) poznać sztuczkę, która polepszy moje życie. Sztuczkę, która jest tania, prosta i bez chemii. Czy jest coś, co na przeciętnego użytkownika internetu może podziałać bardziej? Chyba tylko gołe baby. Albo przeprzystojny Cedrik, kiedy piecze, gotuje, smakuje i szoruje blat przy użyciu mnóstwa piany.
Dziewczynki i chłopcy bez zapałek
Kiedyś to było oczywiste. Paczka zapałek musiała być pod ręką. No jak inaczej wstawić wodę na herbatę, jak zapalić papierosa, jak podłubać w zębie? Nie to, co dziś… Płyty indukcyjne, (prawie) nikt nie pali ani nie dłubie w zębach. Wiele wskazywałoby na to, że zapałki stały się reliktem przeszłości.
Tym bardziej że zwolennicy rosnącej popularności bushcraftingu i powrotów do korzeni często gardzą zapałkami. Krzesiwo — tak. Zapałki — nie. Do zapalania świec — nie wiem, chyba to ustrojstwo do zapalania zniczy. Żeby się nie poparzyć.
Ponoć dzieci coraz rzadziej umieją już posługiwać się zapałkami. Moja Siedmioipółletnia umie, ojciec żołnierz ją nauczył, ale nie wiem, czy to jest powód do dumy, czy do rodzicielskiego braku współczesnej wyobraźni. Nieważne, przejdźmy wreszcie do sedna.
Będzie wielki zapałczany comeback?
Wtem okazuje się, że zapałki jednak warto mieć przy sobie zawsze. Paczkę zapałek. To znaczy wróć, nie zawsze. Zawsze wtedy, kiedy chcesz zrobić wrażenie na osobie, która wejdzie po tobie do kibelka. Odświeżacze powietrza i różne galaretki w muszli podobno nie umywają się do jednej, skromnej zapałki potartej łepkiem o draskę.
Tak. Wartością dodaną jest, że wszystko to ma w sobie coś z rytuału. Kończysz dwójkę, podcierasz się, myjesz ręce… Zanim przejdziesz do kolejnego punktu, warto czyste dłonie osuszyć. Wyciągasz z pudełka zapałkę, podpalasz.
Pozwalasz jej się wypalić prawie do końca, po czym wrzucasz ją do kibla. Pani lektorka lojalnie ostrzega, że wrzucając całą zapałkę, możesz zatkać odpływ.
Ani słowa o tym, by upewnić się, że ktoś nie nalał wcześniej do sedesu domestosu… Za to wielki minus dla twórców rolki. Ale ogólnie… Kto wie, kto wie, czy zapałki nie wrócą do łask zwolenników sprytnych trików.
Źródło: Sprytne triki, Fot. Pixabay/TanteTati
Najnowsze komentarze