Książki w sam raz na tę jesień (przynajmniej jak dla mnie)

Już wiem, co będę czytać jesienią tego roku. Znów sprawiłam listę lektur pod siebie, a nie zgodnie z planami marketingowymi księgarskiego rynku. Sorry Winnetou. Choć akurat Ty, Winnetou raczej nie miałbyś nic przeciwko temu 🙂

Mowa koni w tym stosiku to oczywista oczywistość już na wszystkie pory roku. Masz taką książkę, którą lubisz mieć pod ręką bez względu na porę roku? A takie, na które czujesz, że będziesz mieć apetyt tej jesieni? Jakich książek potrzebuje teraz Twoje ciało i dusza, żeby poczuć, jakie to wszystko jest mądre? 🙂 Ten apetyt, właśnie na ten, a nie inny zestaw liter-witamin na odporność i poczucie, że wszystko jest tak, jak ma być najlepiej?

Sprawdziłam i wśród nowości wydawniczych nie ma nic, co mogłoby trafić nawet na listę moich lektur nadobowiązkowych. Być może premiery takich książek zaplanowane są na późniejszą jesień i być może listę skoryguję, ale… póki co nic na siłę. I na liście są same starocie, ale za to te, na które naprawdę mam ochotę.

Książka na jesienne wieczory: Potęga teraźniejszości

Przyznaję, Potęgę teraźniejszości już zaczęłam. Przyznaję, że sięgnęłam z uwagi na skrajne opinie. Według jednych to książka zmieniająca życie, według drugich: nie do przebrnięcia, bo zbyt filozoficzna.

Damn, nie wiem jeszcze, czy Potęga zmieni moje życie, ale… na pewno nie jest filozoficzna. IMO zalatuje trochę sekciarskim smrodkiem, który skutecznie drażni. Jeszcze mam siłę przedzierać się przez tę kotarę, za którą stoi nauczyciel i prawi swoje nauki, ale… nie wiem, co będzie dalej. Jeśli się nie uspokoi z tą formą, nie sądzę, by zyskał moją ciekawość.

Baśnie braci Grimm

Przy łóżku Siedmioletniej już cztery tomiszcza, w różnych przekładach. Stare. Żadne tam ułagodzone wersje. Tak, bywa mocno creepy. Bywa zaskakująco na tyle, że w jednym momencie słychać nasze dwuosobowe zdumienie: „Serio?”.  Właśnie tak…

A mimo to wszystko, kiedy co wieczór pytam, co dziś czytamy, słyszę: „To, co zawsze”. Czyli baśnie braci Grimm… Siłą rzeczy będzie to więc literatura na jesień, która nadchodzi. Tak czuję w kościach.

Tomiki w sam raz na tę jesień

Wolę nie płakać nad Osiecką ani nad Stachurą. Tej jesieni wolę zadumać się nad wierszami Maryli Wolskiej (1873-1930) i Józefa Barana (ur. 1947).

Młodopolska poetka potrzebna do tego, by popatrzeć na  jej piękne, przepisane z natury sytuacje. Pełne czułości , których współczesny język często jest już pozbawiony. Takiej czułości, wiecie, bez seplenienia, tylko takiej kobieciej, wrażliwej, autentycznej czułości dostrzegającej.

Zapomnij duszo, zapomnij…
Zapomnij serce, zapomnij,
Że w letnie ranki gorące,
W poranki rosą jarzące
Świat ci się jawił i grały
Świerszczów chorały
Na łące.

W Symfonii jesiennej  dalej Jesień zapewnia, że nic już nigdy się nie wydarzy, bo ona nadeszła (i zabiła motyle swym tchem, etc.) Jesień tutaj  to jest dopiero potęga teraźniejszości, bez żadnego „kiedyś” 🙂

A jak przeczytam antologię jej wierszy, sięgnę po Taniec z Ziemią. To tytuł zbioru wierszy J. Barana, ale i piosenki, którą może znacie. Tam jest taka zwrotka:

Tańczmy błyszczmy zachwycajmy siebie samych
Iluzjoniści czasu i przestrzeni
Łudźmy iskrzmy i wirujmy kolorowe
Ludzkie ważki nad wodami