Czy kobiety lubią kwiaty? Pytanie… A czy kobiety lubią, gdy je ktoś porównuje do kwiatów? Nie wiem. Ale kiedy przekwitają wrzosowiska, wraca do mnie pewne literackie porównanie kobiety do wrzosu. Piękne porównanie.
Porównanie to zastosował pewien malarz. Artysta, wiadomo, umiał myśleć i mówić obrazami. Zapytany, czy ta kobieta to raczej topola, czy stokrotka, odpowiedział, że nie, że ani topola, ani stokrotka. A wrzos. Inspiracja ta doprowadziła zresztą do powstania cudnego obrazu, którego bohaterką jest pół kobieta, pół wrzos…
Kobieta-wrzos: „Podobała mi się okrutnie”
Artysta, puszczając wodze fantazji, wyjaśnił, dlaczego ta Ona tak bardzo przypomina mu wrzos:
„Znam takie wrzosowiska w kwiecie. Zdrowie od nich idzie i robią wrażenie czegoś bardzo subtelnego, a silnego. Ona ma taki wdzięk nieświetny, niepozorny. Cieniutka, skromniutka, bez blasków, barw, form okazałych, taka gałązka koralowa, osypana drobniutkim kwieciem, łagodnej barwy, a kształtów nadzwyczaj ślicznych, gdy się im przyjrzeć uważnie! I nie zwiędnie to, i nie osypie się. Zdrowe i silne! Podobała mi się okrutnie. Zaraz bym się z nią ożenił! Jak babcię poważam!”.
Ok, gdyby ktoś wygłosił taką przemowę na mój temat, pewnie byłoby miło.
Boginka: pół kwiat wrzosu, pół kobieta
„Żeniłbym się! Naturalnie! A rycerzem jej zostaję od dzisiaj i oprócz wrzosu, nie noszę innego kwiatu. I będę ją malował całe życie!” – mówił malarz.
Owszem, udało mu się namalować jeden obraz. Zresztą, bardzo udany, jeśli wierzyć opinii osoby, która widziała to dzieło:
„Wiecie, skąd wracam? Z pracowni Radlicza. Widziałam tam jego Wrzos. Cudne! Zupełnie à la Boecklin historia. Stara sosna z ulem, pustka, wrzosowisko w kwiecie, blade jesienne niebo i boginka, pół kwiat wrzosu, pół kobieta, snująca z kądzieli białe pajęczyny. Śliczne, powiadam wam!”.
Wrzos leśny: nic specjalnego
„Wrzos leśny, żadna parada. Za dziesiątkę dostanie!” – takie zdanie pojawia się następnie na temat wrzosu. I jeszcze, że gdyby wyrosła choć jedna gałązka na bruku ulicznym, jakiś cieć od razu by oczyścił chodnik z tego, co bardzo psułoby według niego estetykę ulicy.
Wiadomo, każdy ma prawo patrzeć i rozumieć inaczej. I to nie tyczy się wyłącznie wrzosów, ale i kobiet.
Dlatego najważniejsze może być, do jakiego kwiatu my same byśmy najpiękniej się porównały. Nie czekając na słowa-obrazy artysty, czy podejście ciecia.
Do wrzosu?
Powiem wam, że to wyjątkowo kuszące. Być silną i delikatną jednocześnie. Rosnąc pośród innych wrzosów, równie silnych i delikatnych gałązek. Takich, co to w swym naturalnym, śródleśnym środowisku nie muszą obawiać się, że ich los zależeć może od niezbyt wrażliwego ciecia. Kurczę, a jaki piękny musiał być ten obraz pół kobiety, pół wrzosu, który wyszedł spod pędzla artysty…
Ćwiczenie na kreatywność
Przyszło mi do głowy jeszcze coś. By nie oglądać się na gotowe wzory ani na innych. I sobie pomarzyć. I w tych marzeniach wyczarować obraz. Na którym główną rolę grałabyś Ty jako boginka – pół kobieta i pół kwiat, który z wielu powodów właśnie najbardziej oddaje Twoją naturę. I co dzieje się na tym obrazie wokół siebie. Może być blade jesienne niebo, stara sosna z barcią w pniu, snucie przędzy z białych pajęczyn, ale to już było na obrazie niejakiego Radlicza i może uda się rozbujać fantazję, by wyobrazić sobie coś zupełnie swojego?
Pewnie, że to nie proste. Ale może wyjść pięknie, prawda?
- Lubisz wrzosy?
- Czy chciałabyś, aby ktoś kiedyś Cię namalował lub napisał wiersz o Tobie?
- Czy widzisz siebie w roli pół kobiety, pół wrzosu czy raczej zupełnie innego kwiatu?
- Czy ma sens nie czekanie aż znajdzie się ktoś, kto dostrzeże cud piękno (artysta) lub ohydę (cieć) i od tego uzależniać swoją wartość i moc?
- „I can buy myself flowers” – znasz? Czy fajnie byłoby umieć móc samej sobie kupować kwiaty i samej snuć na swój temat najpiękniejsze wyobrażenia? Bez oglądania się na artystów, cieciów i wszystkich tych, co plasują się pomiędzy artystami i cieciami?
Źródło: M. Rodziewiczówna: Wrzos
Najnowsze komentarze