Weekend święto-matkowy spędzam na przyjmowaniu różnych nagród. Od siebie, męża, córeczki, świata. Czego — już na samym początku — życzę wszystkim Mamom. Chodźcie: nie czepiać się dziś siebie, nie rozpamiętywać błędów wychowawczych, przypomnieć sobie o swoich potrzebach i marzeniach.
W sobotę o 6 rano złapał mnie skurcz łydy. Obudził. “O ty skurczybyku” – myślę sobie – “Niedoczekanie twoje, żebym w sobotnie rano wstawała z wyra na baczność”. No, wstać musiałam, inaczej by nie odpuścił. Ale już chwilę potem leżałam sobie z powrotem. Z błogim uśmiechem dziękując losowi, że mogę. Że sobota. Że dzieciak ma 7 lat. Że tak dawno już nie wstaję 7 razy na noc, a rankami nie budzi mnie skurcz serca, bo właśnie tak działał na mnie płacz córeczki, gdy była niemowlęciem. Przyznaję się: odkąd los (razem z mężem) uczynił mnie matką, nie umiem słuchać spokojnie, jak płacze dziecko. Wiem, że to źle, bo każdy płacz jest częścią każdego życia i nie znaczy końca świata.
Matka na słońcu
Summa summarum wstałam po 10. Tak, jak królowa. 7 lat temu, jako matka niemowlęcia nie wierzyłam, że tak kiedyś będzie. Że prędzej wyląduję na Księżycu, niż się wyśpię. A tu proszę — dziś mało brakuje, bym uznała to za coś najzwyklejszego na świecie…
Mam nadzieję, że Ciebie nie obudziło nic złego. Ani w sobotę, ani w niedzielę.
I że pogoda — marzenie. Słonko z wietrzykiem. I też słońce. Lądowanie promyków, ciepła i światła na oczach, skórze — doświetlenie doskonałe. Naturalna suplementacja witaminą D3. Działa lepiej niż syntetyczna.
Matka a hamak i huśtawka
Mężu z okazji Dnia Matki postanowił zrobić mi niespodziankę. W myśl zasady, że sam życzy sobie przede wszystkim tego, by jego żona była zadowolona.
Ha! Hamak! Już nie chcę drążyć, czy chodzi o to, bym miała ten hamak zawsze w zasięgu ciała czy o to, by nie rozpinać go za każdym razem, gdy lecimy do lasu. Nieważne. Ważne, że można się pobujać. I poczuć jak dziecko w kołysce, choć dawno nie jest się już dzieckiem w kołysce.
Matka ma prawo się bujać. Huśtać. Tak uważam. I że jeśli lubi — to wręcz musi.
Lepiej tak niż gdy matczyny losem huśta, jak pokładem w sztorm.
Przysmaki w Dzień Matki
Od lat 26 maja zaczynam znosić do chałupy truskawki. Wcześniejsze — jakoś mi się nie podobają. W sam Dzień Matki planujemy też urządzić Mother’s Party z teściową. I może z Moniką, jeśli przyjadą. Polegać to będzie na tym, że matki tylko siedzą i jedzą. Chyba że wolą się napić albo przejść do parku, gdzie festyn z okazji Dzień Dziecka. I budka z lodami, gdzie mocno zacny cytrynowy sorbet. Właśnie tymże, w piątkowe popołudnie rozpoczęłam obchody święto-matkowe. I tymże planuję jej zamknąć.
Życzę wszystkim Mamom, by z okazji 26 maja spełniło się choć jedno ich marzenie, zachcianka lub plan. Że wszystkie zdążyłyśmy pobujać w obłokach. Dać się pogłaskać promykom słońca. I że w ogóle było miło 🙂
Najnowsze komentarze