O szczęściu w przerażeniu oraz głodzie, który przychodzi po ugaszeniu pragnienia (czyli Klasyka zamiast Poradnika)

Książka, z której pochodzą 3 wyjątkowo życiowo cytaty, pochodzi z książki, której tytuł podam na końcu, ok? Wielu z nas na pewno ją zna. Choć może być tak, że wybrane do Klasyki zamiast Poradnika cytaty, nie od razu wywołają skojarzenia z jej bohaterami.

O szczęściu w przerażeniu

Zakreślając te słowa ołówkiem, zastanawiałam się, czy kiedykolwiek znalazłam się w takiej sytuacji. W takiej mianowicie, bym dokładnie znała opisane uczucie:

Czuli się tak szczęśliwi, jak tylko może się czuć ktoś, kto bardzo się boi, i tak przerażeni, jak tylko może się czuć ktoś, kto jest szczęśliwy.

Strach i szczęście to nie jest zbyt popularny duet… A jednak mnie udało się przypomnieć sobie scenkę z życia, w której czułam się dokładnie tak. Może nie do końca było to szczęście i strach przeżywane symultanicznie. Chyba bardziej miały miejsce takie przeskoki — z jednego w drugie[1]. Jak kiedy czytamy książkę w pociągu i nasza uwaga (tzw. podzielna) przeskakuje od sensu czytanych słów, na rozmowę współpasażerów lub widoki za oknem. Ale może ktoś czuł jednocześnie strach i szczęście i wie, jak to jest, gdy występują razem.

O głodzie, który pojawia się, gdy już ugasimy pragnienie

Poniższe słowa oddają już coś, co zdarza się chyba dużo częściej niż para strach ze szczęściem.

Jakby to było dobrze, gdybyśmy teraz, kiedy już nie chce nam się pić, byli tak mało głodni jak wtedy, kiedy BYLIŚMY spragnieni.

Może dopowiem: bohaterom bardzo chciało się pić. Bardzo. Kiedy ku swej wielkiej uldze i radości odkryli strumień z czystą wodą i ugasili pragnienie… ich radość trwała zaledwie chwilę. Ponieważ już chwilę później zaczęli myśleć o tym, że nic nie jedli od bardzo dawna.

Klasyka. Kiedy nie mamy nic, chcemy choć powietrza. Gdy już oddychamy, po jakimś czasie chce się pić. Gdy się napijemy — chce się jeść. Podobno najkrócej człek wytrzymuje bez powietrza, nieco dłużej bez picia, jeszcze dłużej — bez jedzenia. No. A gdy się najemy, to chcemy się odziać. I wydaje nam się, że jak powietrza potrzebujemy wtedy… np. swetra z alpaki, takiego w bąbelki, reglanowego. Albo szpilek od Prady. Bla.

O traceniu i odzyskiwaniu nadziei

Bardziej egzaltowane osoby (które doskonale rozumiem) tracą nadzieję wyjątkowo często. Tak, że ręce opadają po same kostki i wydaje się, że nie pomoże nic. Ani czas, ani las. Ani babski wieniec wokół, ani nawet wyjątkowo silne, męskie ramię. Nic. I nagle okazuje się, że pomoże. Ponieważ pojawia się sekunda, w której błyszczy nie tylko światełko w tunelu, ale wyłazi słońce i pierzcha wewnętrzna ciemność (zwana czarną dupą).

Wiele razy traciłem już wszelką nadzieję, ale zawsze zdarzało się coś, co pozwalało mi ją odzyskać.

Słowo klucz to: zawsze.

A ta książka to Książę Kaspian (2. część Opowieści z Narni C. S. Lewisa). Ktoś zgadł? Przyznaję, że zanim przeczytałam tę książkę kolejny raz — zupełnie nie miałabym pojęcia, o jaki tytuł chodzi.

Fot. Unsplash/manu schwender


[1] A najbardziej czułam to blisko 7 lat temu, gdy położne położyły mi na brzuchu Córkę, która się właśnie urodziła