Wiadomo już, że przeziębienie powstrzyma mnie przez najbliższy weekend, od wyjść z domu. Żałuję, bo rocznice odzyskania niepodległości w Sulejówku to coś wyjątkowego. Mimo wszystko wątpię, że klimat listopadowego święta w domu poczuć się da. Oj, tak.
Sześcioletnia postanowiła zmienić wystawę. Mężowi udało się kupić wołowe (na zrazy, które stały pod znakiem zapytania, bo wszędzie gęsiny w bród a wołowiny jak na lekarstwo) i ciastka. A ja — spokojna, przygaszona (chorobą), zrelaksowana (urlopem). Ech. Tylko żyć. I świętować. Wolność.
Wystawa domowa
Mamy taką całkiem sporą tablicę korkową. Przypinamy do niej wszystko to, co ładne. Np. róże od Karola. Rysunki Myszki. Moje akwarelki. Często dzieje się to warstwami, aż tablica nabiera wymiaru 3D. Dziś jest pozostała jednak uporządkowana. Wszystko, co zawierała od zeszłego lata, zeszło do archiwum. A zawierać zaczęła (prawie) wyłącznie patriotyczne symbole. Łącznie z portretem Józefa Piłsudskiego.
Szczerze mówiąc, jeszcze godzinę temu myślałam, że znajdzie się miejsce na moje jesienno-zimowe doodlesy (bazgroły) akwarelowe (sztruksowe ogrodniczki, rudy sweter, kamizelka w paski, sok korzenna pomarańcza, miód, herbata, książki…). Ale chyba totalnie nie wpiszą (nie wmalują się) w konwencję. BTW.
Obiad świąteczny
Krzysiek na imprezie halloweenowej wyrządził takie super zrazy, że od razu wiedziałam, co wypada przygotować na świąteczny obiad. Wiele wskazywało na to, że dostał ostatnie wołowe w historii, bo przez ostatni tydzień w sklepach widziałam wyłącznie drób i wieprz. Przy czym z drobiu to gęsina (na świętego Marcina), która chyba jednak nie jest na Mazowszu tak popularna jak by mogło się wydawać. Będą więc zrazy z kiszonym ogórkiem, ziemniaki, buraczki i ogórki kiszone z cebulą. Kompot. Ciastka i tofifi. Choć są osoby, którym wegetarianizm nie kojarzy się z patriotyzmem, pewnie zrobię też dla siebie kotlety z ciecierzycy.
Ubiorę się do tego obiadu ładnie (na przekór memowi, według którego weekend jest fajny, bo nie trzeba wyglądać ładnie). Ale tak jak lubię. Nie tak, jak muszę. W dzwony ciemnoczerwone i biały sweterek w czerwone wisienki na zielonych gałązkach.
Psy wojskowe
Moi mają też plany obejrzenia sobie psów służących w wojsku. Przed hymnem i po hymnie (w samo południe) będzie można je pooglądać i nawet pogłaskać. Ten punkt programu spodobał się Sześcioletniej najbardziej. Cieszę się.
Weekend 11-12 listopada z pewnością może być bardzo przyjemnym tematem do rozmowy. Zwłaszcza gdy zapowiada się miło. I gdy mijał będzie nam wszystkim w zdrowiu (a przynajmniej bez poważnych chorób) i spokoju. Czego życzę, drogim Rozmówcom najserdeczniej.
Najnowsze komentarze