Halołinki i Wszystkich Świętych

Lubię. Bo w życiu jest czas pracy, odpoczynku i świętowania. Sama praca i odpoczynek wystarczy, żeby było dobrze, ale okazje do świętowania sprawiają, że jest… cudownie. Zwłaszcza jeśli zachowa się proporcje.
Oczywiście każde święto ma swój niepowtarzalny charakter i o to chodzi. Najbliższy świąteczny weekend można przepracować, przeleniuchować lub przeświętować w dowolnych konfiguracjach. My mamy plan, a Wy?

Taki lampion wczoraj Mała zrobiła w przedszkolu

Bigosu nie będzie!

Halloween pojawiło się, kiedy byłam już dorosła. Na początku się zżymałam, ale w końcu przyszła myśl: nikt ci nie karze się z tym utożsamiać. I zamiast drążyć dynie, kroiłam mięcho na tradycyjny bigos. Musiał się gotować kilka dni, więc kapuchą woniało na całą klatkę schodową długo i mocno – zwłaszcza, że sąsiedzi też gotowali swoje bigosy… Nawiasem pytając – czy sądzicie, że ta bigosomania na przełomie października i listopada to nawiązanie do święta myśliwych (Hubertus – 3. listopada)? Czy to mi się kojarzy z polowaniem przez Pana Tadeusza, opis tej “potrawy nie lada” pojawia się przy okazji polowania?

Tak czy siak, w domu rodzinnym bigos sprawdzał się idealnie w charakterze potrawy podzielnej, rozgrzewającej i sycącej. W sam raz na po powrocie z cmentarza. U siebie bigosu już nie gotuję – tak wyszło.

Świętowanie a leniuchowanie

Świętowanie długo utożsamiałam z leniuchowaniem. Wolne od szkoły, zajęć, względnie roboty (bo tu różnie bywało – odkąd pamiętam wykonuję wolny zawód, wolne niedziele nie są więc czymś oczywistym).

Dziś sobie to rozróżniam. Leniuchowanie to dla mnie:

  • możliwość wyspania się i powylegiwania w wyrku a potem – wszystko jedno co do jedzenia, byle dobre,
  • niekonieczność prezentowania się “wyjściowo”
  • zajmowanie się tym, co się lubi robić (tu książeczka i serialik, tam spacerek i rowerek).

A jeśli chodzi o świętowanie:

  • też można się wyspać, ale są wyjątki (wielkanocna tradycja dla wielu to mocno poranna rezurekcja)
  • jedzenie inne niż na co dzień, tradycyjne albo jakieś specjalnie nowoczesne, ale nie zwyczajne,
  • jakoś człek chce wyglądać i pachnieć lepiej – przed wiekami właśnie z okazji świąt się kąpano… dziś – czyści na co dzień – świętując wybieramy staranniej odzienie, człowiek dłużej fryzurę robi i makijażyk, sięga po perfumy najlepsze i pasujące do sytuacji (nie maluję się, ale kadzidlano-sosnowego Fille en Aiguilles Serge Lutens – tradycyjnie użyję),
  • mi leniuchowanie najlepiej wychodzi w pojedynkę i z rodziną, świętowanie – w gronie przyjaciół i krewnych,
  • w powietrzu czuć szczególną atmosferę, myśli i emocje koncentrują się wokół “tematu przewodniego” danego święta (oczywiście nie 24 godziny na dobę, ale przynajmniej raz a porządnie – coś związanego ze świętem – zatrzepoce w sercu). W publicznym miejscu kultu lub wśród bliskich albo solo.


Dziś urządzimy sobie Halołinki. OK, Halloween jutro, ale impreza dziś. Już się nie zżymam, diabeł okazał się nie taki straszny. Będzie zupa z dyni i soczewicy, paluchy wiedźmy, chipsy i różności do picia. Nazajutrz dokończymy co zostało, do tego nasmażymy naleśniki (bo w sobotę u nas lubią być naleśniki). A Pierwszego Listopada – już trzeci rok z rzędu zrobimy kaszę perłowa z kurczakiem, żurawiną i sosem czosnkowym. Żarcie odkryte pewnego listopadowego dnia w zakopiańskiej Naszej Kaszy.

Dom będzie posprzątany dokładniej. Dekoracje już się pojawiły…

Takiego hallowenowego pająka wczoraj tata ulepił z ciastoliny 🙂

Będą ludzie!

Spotkamy się w gronie ludzi z dwóch gospodarstw domowych. Będzie nas więcej niż pięć, no ale przecież trzech mocno nieletnich pannic nie podrzucimy dziadkom. No, by mogło być nas pięcioro, musielibyśmy pozbyć się przynajmniej dwóch. Być może więc roczną zostawimy a dwie czterolatki wypuścimy do ogrodu. Chociaż nie ma to sensu, zważywszy, że po spotkaniu – już we własnych gospodarstwach domowych i tak byśmy się z nimi tulili – na jedno gospodarstwo domowe przypada bowiem po jednej czterolatce.

Przed Wszystkimi Świętymi prawie zawsze przyjeżdżali moi chrzestni, Teresa i Rysiek. I to już było święto! Radość ze spotkania, pełny stół, zupełnie inaczej niż na co dzień.
Wujek zmarł latem, Ciocia nie przyjedzie. Ciociu, będę dzwonić!

Zazdroszczę córce, że dziś swojego chrzestnego spotka… Wiele dałabym, by była z nami też jej chrzestna z mężem, ale mieszkają w Belgii i sama nie wiem kiedy się zobaczymy. Nie to, że się boję, że zaszkodzi to naszej przyjaźni (znamy się 31 lat), po prostu tęsknię.

1. Listopada

Nie pojedziemy na groby bliskich. Jeśli będzie można, pójdziemy zapalić znicze na nasz miejski cmentarz i trzymając się za ręce (z daleka od innych) będziemy myśleć i rozmawiać o tych, którzy – choć zmarli, to wcale nie przestali być ważni. A może nawet stali się jeszcze ważniejsi.

***

Jeszcze muszę trochę popracować. A potem posprzątać chałupę i do garów. W trakcie będę słuchać co powie premier – może do tego, że w sprawie decyzji TK “potrzeba jest debata społeczna”, doda, że rząd gotowy jest przełożyć ostateczne decyzje na potem? Kiedy już bezpieczniej będzie się gromadzić po obu stronach barykady?

Przed 16. na rower, po Małą do przedszkola i leniuchowanie w oczekiwaniu na świętowanie…

Uważajcie na siebie pracując, leniuchując i świętując. I dajcie znać – czy i jak będziecie świętować w najbliższy weekend?