„Śmierć pięknych saren”, czyli klasyka zamiast poradnika

Czeski humor i międzynarodowy smutek pomieszany z melancholią. W proporcjach – jak dla mnie – doskonałych. Ota Pavel wziął na pisarski warsztat swoje wspomnienia, by się ratować. Przed szaleństwem.
Tak powstała Śmierć pięknych saren. Liryczna, przekomiczna, pełna niesamowitych obrazów i emocji opowieść
. Z której sporo można się dowiedzieć – nie tylko o łowieniu ryb.

Ota Pavel – Czech śmiertelny?

W spisie lektur obowiązkowych i nieobowiązkowych na zajęcia z literatury powszechnej, nazwiska Pavel nie było na pewno. W ogóle z Czechów był tam chyba tylko Franz Kafka i Bohumil Hrabal. Milana Kunderę i Jaroslawa Haska poznałam w szkole średniej, Amosa Komenskiego – już po studiach. I tyle. Więcej Czechów nie pamiętam…

Ota Pavel wyszedł mi na spotkanie niedawno, zupełnie przypadkiem. Najpierw chciałam przeczytać Śmierć pięknych saren bez wnikania w recenzje ani życiorys autora. Ale coś mnie tknęło…

Wojnę przeżył jako dziecko. Do obozu koncentracyjnego trafił „tylko” jego ojciec i dwaj starsi bracia. To dla tych braci ojciec te sarny… Żeby najedli się mięsa zanim trafią w obozową otchłań głodu. Ota za bardzo kochał przyrodę, on by nigdy nie puścił psa-myśliwego na sarny, raczej poszedłby na ryby…

Kochał też sport. Przejechać 100 km na rowerze, wyciskać siódme poty na treningu z piłkarzami, szaleć na lodowisku do hokeja – oto, co Ota wyprawiał z przyjemnością. Jako dziennikarz sportowy.

Choroba dwubiegunowa afektywna dopadła go na całego podczas olimpiady w Insbrucku. I męczyła – w pakiecie ze schizofrenią…

Młody Ota Pavel, źródło: https://www.ceskatelevize.cz/porady/10123383458-pribehy-slavnych/401223100031006-jak-jsem-se-zblaznil/

Autoterapia autobiograficzna

Ratunkiem dla Oty okazało się pisanie.
Gdyby ktoś jeszcze tydzień temu powiedział mi, że z otwartą gębą będę czytać opisy ryb i łowienia ich – postukałabym się w czoło. Albo że będę śmiać się w głos, by kilka stron dalej zacisnąć usta z bezradności wobec ludzkiego okrucieństwa… Dawno, dawno mi się to nie zdarzyło!

Dążąc do celu
zawierz swojej sile

Wtedy pokonasz nawet długą milę.

O. Pavel: Śmierć pięknych saren. Warszawa 1976

Sporo tu o ojcu (dziś byłby sprzedawcą bezpośrednim na wagę złota – potrafił sprzedać lodówki na wsi, gdzie nie było prądu). Ładny portret mamy, która była mądra, piękna i dużo paliła. I w ogóle dużo o ważnych ludziach. Najczęściej mają na imię Karol. A nazwiska… przez te nazwiska lub nazwy (typu gaśnice TUTENCHAMON, lep na muchy BOMBA-CHEMIK) parę razy udusiłabym się ze śmiechu.

Bardzo, bardzo się cieszę, że poznałam Otę Pavla. Jego Śmierć to dowód rzeczowy i duchowy na to, że… pisać można zawsze. Dla siebie i/lub dla innych. I leczyć, koić tym pisaniem swoje cierpienie.

***

A jak u Was z czeską literaturą? Szperacie w życiorysach autorów przed lekturą ich książek (bo autor to może Żyd, komunista, cierpiący na śmiertelną chorobę człowiek, etc.) czy nie? Jaka książka ostatnio rozbawiła lub wzruszyła Was do łez jednocześnie? No i najważniejsze – co sądzicie o terapeutycznej roli pisania?