Dawno temu, żyli Indianie, którzy mówili na kwiecień: miesiąc bolących oczu. Bardzo jasne słońce odbijając się od zalegającego jeszcze śniegu, potrafiło oślepiać i sprawiać ból nie do opisania. Poszperałam i znalazłam również inne literackie odsłony kwietnia. We fragmentach. Prozy i poezji.
Kwiecień w literaturze to nie tylko kwiaty i śpiew ptaków. Czasem wiosna służy pisarzom za tło, które kontrastuje z nędzą i śmiercią.
Kwiecień w prozie
Kwiecień ciepły zielenił ziemię, skowronek śpiewał i pierwiosnki dawno już kwitły; ale w owym roku nieszczęścia i nędzy nikt po wsiach nie słuchał szczebiotu wiosennego ptaka, żadna dziewczyna kwiatkiem włosów nie stroiła.
M. Rodziewiczówna: Lato leśnych ludzi
***
Kwiecień ciepły zielenił ziemię, skowronek śpiewał i pierwiosnki dawno już kwitły; ale w owym roku nieszczęścia i nędzy nikt po wsiach nie słuchał szczebiotu wiosennego ptaka, żadna dziewczyna kwiatkiem włosów nie stroiła.
E. Orzeszkowa: Obrazek z lat głodowych
***
Dzień był kwietniowy, bardzo pogodny i ciepły. Wiosny tej kwiecień przyszedł na świat taki, jaki zazwyczaj maj przychodzi. Przedwczesne upały dopiekać zaczynały i wszystko przedwcześnie rozzieleniało się, rozkwitało. W Leszczynce szare ściany małego domu oblewał blask słońca, na strzechę mchem błękitnawym poplamioną lipy kładły pełne listowia gałęzie, przed kilku małymi oknami kwitło na grzędach trochę narcyzów i piwonii. Na małym dziedzińcu budowelkami gospodarskimi otoczonym i w znacznie większym ogrodzie owocowym i warzywnym panowała cisza, którą napełniał niezmierny, radosny gwar ptactwa. Mnóstwo tego pierzastego drobiazgu gnieździło się tu w gałęzistych drzewach i metalicznym szczebiotem jak winem musującym napełniało czarę kryształowego czystego powietrza.
E. Orzeszkowa: Hekuba
***
Siostra zakrystianka przystąpiła do płonącego trójkąta i zgasiła pierwszą świecę u dołu od strony Ewangelii. Po kościele powiało nagle chłodem; jakby z ubytkiem tej jednej świecy wypaliło się jedno ożywcze ognisko i jakby zgęstniały mroki kwietniowej nocy…
S. Grabiński: Klasztor i morze
***
— Nie mogło się stać nic lepszego niż to, że dzieci dostały odry właśnie teraz — rzekła Małgosia w pewien kwietniowy dzień, pakując z siostrami podróżny kufer w swym pokoju.
M. Alcott: Małe kobietki
***
Kwietniowy dzień dźwigał się leniwie z legowisk mroków i mgieł jako ten parob, któren legł spracowany, a nie wywczasowawszy się do cna zrywać się ano musi nade dniem, by wnetki imać się pługa i do orki się brać.
S. W. Reymont: Chłopi (Wiosna)
***
Był ciepły kwietniowy poranek. Wiosna wisiała w powietrzu, ptaszki ćwiergoliły wesoło, a słońce grzało jak latem. Tylko ziemia wiała jeszcze w cieniu zimowym chłodem i rano kałuże i brzegi potoczków pokrywały się lodowym szkliwem.
S. I. Witkiewicz: Pożegnanie jesieni
***
– Las Duchów! Czyś ty oszalała? Gdzież, u licha, istnieje Las Duchów?
– Jest to lasek sosnowy po drugiej stronie strumienia — wyszeptała Ania.
– Co za głupstwa! Nigdy i nigdzie nie istniał żaden Las Duchów!… Któż to wmówił ci te bajki?
– Nikt — tłumaczyła się Ania. – Diana i ja wyobraziłyśmy sobie, że w tym lesie straszy. Wszystkie miejsca tu w pobliżu są tak bardzo… tak bardzo… pospolite. Więc ułożyłyśmy sobie tak dla przyjemności. Wpadłyśmy na ten pomysł już w kwietniu. Las Duchów to takie romantyczne, Marylo. Wybrałyśmy lasek sosnowy dlatego, że jest w nim ciemno
L. M. Montgomery: Ania z Zielonego Wzgórza
***
Pewnego wieczora w końcu kwietnia Maryla wracała z posiedzenia związku. Świadomość, Ŝe zima wreszcie minęła, zbudziła w niej uczucie zachwytu, jakie wiosna zwykła budzić zarówno w duszach ludzi starych i smutnych, jak i młodych i wesołych.
L. M. Montgomery: Ania z Zielonego Wzgórza
***
Powiał ostry, kwietniowy wiatr, niosąc zapach butwiejących liści i rozgrzanej, wilgotnej, płodnej ziemi.
T. Borowski: Kłopoty pani Doroty
***
A kwietniowy ten las pachniał mchem, zbutwiałym listowiem, hubą, pierwszymi fiołkami. Ujrzał wśród drzew bladą dziewczynę z cichym uśmiechem na twarzy, jak zamyślona trzymała w palcach zamkniętą muszlę, z której wysuwało się szare ciało ślimaka, wywabionego ciepłem jej dłoni. Wysuwało się, pełzło po jej skórze. Zaklinała: „Ślimak, ślimak, pokaż rogi!” Ożywiony ślimak pełzł po dłoni dziewczyny niemrawo i ostrożnie, sącząc śluz, a dziewczyna powoli dłoń obracała, niosła przed sobą w bladym promieniu słonecznym. Z radości, zdumienia na ten widok podskoczył parę razy w miejscu i wybiegł z lasu.
B. Wojdowski: Chleb rzucony umarłym
***
Wiosna jest tak groźna jak wychodzenie z depresji dla chorego na tę przypadłość. Wiecie zapewne, że najwięcej samobójstw popełniają nie ci, którzy znajdują się w głębokiej depresji, ale ci, którym się polepsza i zaczynają z niej wychodzić; to prawda znana nawet nieukom. Listopad przy kwietniu bądź maju to jest śmieszna rzecz, jeśli chodzi o liczbę samobójstw.
K. Varga: Masakra
***
Wiosna jest tak groźna jak wychodzenie z depresji dla chorego na tę przypadłość. Wiecie zapewne, że najwięcej samobójstw popełniają nie ci, którzy znajdują się w głębokiej depresji, ale ci, którym się polepsza i zaczynają z niej wychodzić; to prawda znana nawet nieukom. Listopad przy kwietniu bądź maju to jest śmieszna rzecz, jeśli chodzi o liczbę samobójstw.
I. Obermannova: Poradnik dla niegrzecznych kobiet
Wielkanoc, która tego roku wypadała w pierwszą niedzielę kwietnia, zbliżała się wielkimi krokami. Połacie trawy w parku zabieliły się od przebiśniegów, a jakiś czas później, w jednej z alejek pojawiły się krokusy. Rosalie nie mogła zazwyczaj nacieszyć oczu tym widokiem, bo jak okiem sięgnąć, wszystko pokryte było fioletowym kobiercem kwiatów. To znaczyło też zawsze, że niebawem znów będzie mogła wypływać na jezioro.
D. Gąsioroska: Dwór rusałek
Kwiecień w poezji
Kwiecień
Gotuje się żywica —
Piekło, piekło zielone!
Ptaki jak kamień z procy
Furkocą oślepione.
Jeleń wbiegł na polanę,
Rogi podniósł, przystanął —
Goni wzrokiem po niebie,
Łanię, łanię nieznaną.
J. Liebert
kwiecień tych co bez troski
wiosną jasnych oddechów gołębianych słuchaj
w pianie promyków ranek wiosnę wartko wiózł
aż kipiał lazurowy puchar
bo to radość biegła wzwyż po drzewach
a seledyn młodziutkiej korony owych brzóz
poblask z wisły od dołu rozgrzebał
na wodzie lekki przewiew
grzebieniem jeszcze sennym
falę sycił
promienny
i szyby świecą kwietniowołagodny brzask
w który się niebo wtula bo niebo tam osiada
brzozy na błękit zachodzą
od chwieją się znów przy chwieją
raz wraz koleją
raz wraz
każda jest szumu strużącego się zieloną balladą
a jak ten bruk uliczny kryształem błyszczy
jakiem dudnieniem wtóruje wodogrzmotom kół
jeszcze nie wszystko nie wszystko
dzieciaczki po świętach w tornistrze
resztę wiosny przywieziecie z pól
J. Czechowicz
***
Ma w oczach kwiecień — to miłości wiosna
W. Szekspir: Antoniusz i Kleopatra
***
W kwietniowy ogród wiodą uchylone wrota:
Na lekkich drzewach omgła lśni zielono złota.
A. Samain: Wiosenny wieczór
Najnowsze komentarze