O świątecznych prezentach, gdy już dawno po świętach

Przyszła dziś wiadomość od Allegro Lokalnie: że mogę wystawić na sprzedaż nietrafione prezenty i jeszcze na tym zarobić. A mnie, dwa tygodnie od Gwiazdki po głowie chodzi temat: ilu z nas cieszy się jeszcze świątecznymi prezentami i dlaczego.

Osobiście wciąż (!) cieszę się wszystkimi prezentami i zdecydowana większość będzie dla mnie ważna przynajmniej do końca roku. Jak na przykład książkowy kalendarz… Nowe pędzelki i papier do akwareli z pewnością posłużą jeszcze dłużej. Nie mówiąc o złotym sekretniku na łańcuszku, puchatym a grafitowym kocuchu, czy kaszmirowych skarpetkach. Wodzie toaletowej (for dangerous woman). Albo książce Z naszej przyrody, co jest reprintem przedwojennego wydania.

Na szczęście… nie mam co wystawić na aukcję

I nic, niczego nie wystawię na sprzedaż… Na początku myślałam, że zrobię to z Kronikami Skrzatów, które przyszły do recenzji przed świętami, ale też nie. Przecież z pierwszą częścią spędziłam baśniowe przedświąteczne i świąteczne wieczory grudniowe. Tak się złożyło, że w grudniu w ogóle układało się z czytaniem przepięknie: najpierw Uniwersytet Pani Bajki wzięłam z pracy. Potem kilka razy z rzędu czytałyśmy z Małą Bestiariuszek słowiański… A teraz te skrzacie kroniki, eh.

Wybiórczy syndrom zbieracza

Od kilku lat mam tak, że odczuwam niebotyczną ulgę:

  • wynosząc śmieci,
  • oddając ubrania, z których wyrosła Córka,
  • robiąc porządek w: mazakach, kredkach, kosmetykach, przyprawach (nieużytki – precz).

Książek to jednak nie dotyczy nigdy. Książki tylko znoszę. Od lat. Innymi słowy, nie jestem zbieraczem, ale jeśli chodzi o książki, nie pozbędę się żadnej. Nie sprzedam, nie oddam, nie pożyczę, choćby nie wiem co. Wiem, że niektórzy pilnują stałej liczby książek i chcąc dorzucić tom do kolekcji, najpierw pozbywają się innej książki. To by absolutnie nie przeszło…

Na drugim miejscu są ubrania. Wiem, że niektórzy wyznają zasadę, że skoro nie chodzili w czymś rok, to pozbywają się tego ubrania przy najbliższej okazji. Kiedyś kilka razy tak zrobiłam i bardzo potem żałowałam. Bardzo.

Na trzecim miejscu  są doniczkowe kwiaty, których dawniej nienawidziłam, a teraz uwielbiam i kropka. Robię wszystko, by było im u nas dobrze i by było ich coraz więcej.

Reszta rzeczy — zostaje tylko do momentu, w którym po raz pierwszy przyjdzie myśl: już nam to niepotrzebne, już nie ma to dla nas znaczenia.

O rzeczach

W związku z tym pomyślałam, że chciałabym sobie przy najbliższej okazji pogadać ze znajomymi o tym, czy kilka tygodni po świętach:

  • wciąż cieszą się z gwiazdkowych prezentów, które dostali,
  • co najchętniej by sprzedali, oddali, a co już dawno wywalili na śmieci,
  • czego nie potrafią się pozbywać,
  • czy lubią wnętrza-graciarnie czy raczej minimalistyczne i czy się im to zmienia,
  • czy planując listę prezentów na Gwiazdkę, biorą pod uwagę to, co by powiedzieli na te tematy ich bliscy.