O Jesiennym Jarmarku Staropolskim i pewnym Indianinie

Dziś odwiedziliśmy Jesienny Jarmark Staropolski. A tak naprawdę to jarmark. Jesienny o tyle, że raczył zostać zaplanowany właśnie na jesień. Staropolski — żadną miarą. Jeśli to, co piszę niżej, wyda się komuś nieprawdopodobne, jutro ma szansę przekonać się, że wcale nie.

Zgodnie z tym, co zapowiadali organizatorzy, na odwiedzających czekało ok. 35 straganów. Prócz straganów na JJS przyjechały przyczepki z jedzeniem dla głodnych i dmuchańce dla dzieci. OK, żarełko momentami nawiązywało do jesieni, ale nie do staropolszczyzny  (np. grillowana karkówka udekorowana paprykami,  chałka z kiełbasą i śliwką). Dmuchańce z kolei — nawiązywały do jesiennego szału na nową serię Pokemonów (premiera gry zbliża się wielkimi krokami), ale do staropolszczyzny też nie bardzo.  Jeśli myślicie, że staropolskie były rzeczy do nabycia przy stoiskach — to nie, też nie…

Kupione na Jesiennym Jarmarku Staropolskim — dla mnie, jako wielkiej fanki indiańskich klimatów.

Staropolski — nie, ale jarmark

Biżuteria srebrna, zabawki (Pokemony i Huggy Wuggy), sery, wędliny, kosmetyki… Z dawnymi czasami kojarzyły się stoiska z miodami, wikliną, ale tyle, o ile. Aż dwa punkty sprzedażowe należały do Indian Południowoamerykańskich (wolę Indian Północnoamerykańskich, ale ci, co przyjechali do Siedlec byli na to gotowi, w asortymencie nie brakowało gadżetów dla takich jak ja).

Jeden z nich grał na fletni pana, przerywając co minutę i obwieszczając, że jest piękna pogoda (to prawda, była ładna pogoda). Pomagała mu jedna pani, Polka.

– Pani tu sprzedaje? Ile kosztuje to ponczo w paski? – zapytałam ją, przy akompaniamencie fletni pana.

– Zaraz pani powiem. Jak on skończy… – uśmiechnęła się rozbrajająco.

Czekamy.

Po kilku minutach dowiedziałam się, że 100. I nie wiem, dlaczego nie kupiłam sobie tego poncza, chyba po to, żeby cały czas teraz o nim myśleć. Inne kosztowały prawie 400, albo prawie 300…

Kupione na Jesiennym Jarmarku Staropolskim — dla Pięcioletniej, jako wielkiej fanki gadów.

O, staropolski cieśla by tego nie wymyślił

W każdym razie, przy stoisku innego Indianina kupiłyśmy sobie z Pięcioletnią dwie portmonetki (na stówki jak to mówi Mała, i niech tak będzie). Jedną (większą) z Indianinem, drugą (mniejszą) z jaszczurką. Obie za 25 złotych.

Wisienką na torcie naszej ekspedycji na Jesienny Jarmark Staropolski okazała się jednak drewniana figurka 2D. Grubo ciosana, taka surowa, teoretycznie mogła wyjść spod sztancy jakiegoś staropolskiego cieśli… Gdyby nie była Pokemonem Pikachu.

Teraz poważnie zastanawiam się, czy będę miała rację, wybierając się na jakiś jarmark bożonarodzeniowy. Przecież może okazać się, że on nie będzie ani jarmarkiem, ani bożonarodzeniowym… Z drugiej strony — jest szansa, że spotkam tam tego Indianina z fletnią, od poncza. I wtedy już na pewno je kupię.

Kupione na Jesiennym Jarmarku Staropolskim — też dla Pięcioletniej, jako wielkiej fanki Pokemonów.

Kto był ostatnio na fajnym jarmarku? Zgadzała się nazwa czy e-e? Gdybyście mieli zorganizować jakiś jarmark albo pokonać dla niego 100 km, to jaki miałby tytuł i dlaczego?