Okazuje się, że to, co prawią kołczowie XXI wieku (i czego nauczyli się od innych kołczów) w sporej mierze wiedział już Witold Gombrowicz i to przed II wojną światową. Zresztą nie tylko on — sporo ludzi wiedziało o pewnej ludzkiej słabości już dawno, dawno temu. Ale Gombrowicz akurat ładnie ujął to w słowa. Właśnie w Ferdydurke.
Ciekawa jestem, kto się zgodzi z tym, że my, ludzie, wcale nie bywamy uzależnieni od mediów społecznościowych. To zerkanie na posty, lajki, komentarze to skutek uzależnienia od zupełnie czegoś innego. Mianowicie:
Człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza była kretyniczna.
I co w tym złego?
Ktoś odpowie: Ależ człowiek to zwierzę stadne. I musi liczyć się z opinią publiczną. Musi się też dostosować do obowiązujących norm (a taką normą są teraz media społecznościowe).
Ktoś inny: Żeby tylko od odbicia w jednej duszy drugiego człowieka… Dziś człowiek uzależniony jest od odbić w duszach setek ludzi, choćby te dusze były kretyniczne!
A ktoś jeszcze inny: Może lepiej, niech się to rozkłada na setki dusz ludzkich, niż z całą mocą uzależnić się od odbicia w jednej, jedynej duszy na świecie (ta osoba, pewnie niedawno przeżyła kopniaka w tyłek od duszy swej wielkiej, nieodwzajemnionej miłości).
Flaubert: „działać jak natura”
Ostatnio wróciłam do 1 tomu Dzienników Marii Dąbrowskiej. Ona tam napisała wiele fajnych rzeczy, wiele razy właśnie w myśl Flauberta:
Tym, co mnie osobiście wydaje się najwznioślejsze (i zarazem najtrudniejsze) to działać tak jak natura, to znaczy pobudzać do namysłu.
Dąbrowska widzi jak wielu jej współczesnych pisarzy i krytyków literackich działa wręcz odwrotnie – bo jak ten człowiek z cytatu Gombrowicza. Pisząc o różnych rzeczach – piszą tak naprawdę o sobie oczekując, że ludzie będą się namyślać nad autorem… Jakby był co najmniej tak ciekawy, jak jemu samemu się wydaje, mądry tak jak jemu się wydaje, szlachetny – co najmniej tak jak mu się wydaje, etc.
Na FB wiele pewnie dziś (wczoraj i przedwczoraj) widzieliście wiele postów, które Was zaciekawiły lub nie. Ciekawe ilu z autorów tych postów (lub tych, którzy je opublikowali) oczekiwało, że będziecie namyślać się nad treścią w związku ze sobą, czy nad związkiem tej treści z jego osobą…
Najwyraźniej widać to np. gdy gruchnie wieść, że ktoś umrze — i publikatorzy nie piszą o śmierci tej osoby, a raczej o tym, co łączyło ich ze zmarłym. Że np. raz byli na koncercie Niemena i dlatego należy polubić ten post, dać ikonkę „Trzymaj się” czy składać mu kondolencje. W ogóle utożsamiając się z jakimś wydarzeniem, jakby wołali: „Patrzcie i klikajcie na to wszyscy, bo chcę zobaczyć w waszych duszach, jaki jestem zajebisty. Nie ma Niemena, jestem JA.”
Tacy ludzie nie piszą jak Flaubert czy Dąbrowska ani jak nikt, kto inspiruje do namysłu. Piszą tak jak ludzie uzależnienie od odbicia w duszach innych ludzi. Często na próżno. Niestety, sama często też tak piszę, za co samą siebie i Ciebie serdecznie przepraszam.
Fot. Unsplash/inga_gezelian
Najnowsze komentarze