O grabieniu liści

Grabienie liści jako temat do rozmowy może okazać się o tej porze roku bezcenny. Zwłaszcza gdy nie mamy ochoty poruszać tematów cięższego kalibru. Oczywiście można o tym rozmawiać również w inne pory roku niż jesień (podobnie jak nie zimą lub zimą o zeszłorocznym śniegu).

Uwaga, może okazać się, że temat grabienia liści jednak wcale nie jest doskonałym przykładem small talk, czyli miłej, małej rozmowy. I pozwoli nam odkryć, kim tak naprawdę jest nasz rozmówca — czy chcemy mieć go w swoim plemieniu, czy nie.

Zjeżdżanie prosto w stertę liści — odkryliśmy rok temu.

Grabić czy nie grabić: that is the question

Od kilku lat, w stylu eko jest niegrabienie liści. A to ze względu m.in. na jeże, które mogą pod tymi liśćmi hibernować. Oraz naturalną kołderkę dla trawy. Zwolennicy grabienia liści uważają z kolei, że tak jest schludniej, że gdzie tam jeże w ich ogrodzie i że spleśniała kołderka to żadna kołderka.

Osobiście lubię, kiedy w ogrodzie rządzi raczej przyroda niż człowiek. Ale że de facto nie mam ogrodu, bo mają go teściowie, moje podejście estetyczne nie ma znaczenia. Teściu i tak grabiłby, więc w ramach aktywności na świeżym powietrzu — uprawiamy z córką liściową grabież, starając się mieć z tego jak najwięcej frajdy.

Czy  grabienie liści w ogóle może być frajdą?

Niestety, palenie liści chyba jest zabronione. Inaczej ognisko byłoby oficjalnie frajdą nr 1.

Frajda nr 2. Pierwsze, suche, szeleszczące opadłe listowie zgrabiamy pod zjeżdżalnię i na zjeżdżalnię. Dzieciak zjeżdża i już w korycie zjeżdżalni ląduje w suszu, a potem, jeszcze w wielkiej stercie.

Kiedy liście powoli już przestają szeleścić i wytracają kolory (jesienny czas, jesienne deszcze), przychodzi pora na zgrabianie je w stosy i ładowanie do beżowych worów na bio. Teściu się cieszy (to jest frajda nr 3).

Czas grabienia liści spokojnie można zaliczyć do obowiązkowych 2,5 godzin aktywności w skali tygodnia. To frajda nr 4.

Na upartego można podciągnąć to nawet pod pilates — jeśli grabiąc, wyciągałaś boki tułowia, pamiętałaś o oddechu (wdechu i wydechu) oraz gracji właściwej dla baletu. I to jest frajda nr 5. Ponieważ nie dość, że aktywność  (dla większej odporności i trzymania na wodzy złego cholesterolu) w ramach frajdy nr 4 (dla większej odporności i trzymania na wodzy złego cholesterolu), to jeszcze wysmuklające, wzmacniające i przydające wdzięku połączenie baletu i jogi.

Grabienie liści jako metafora?

A to wcale nie koniec, bo te pachnące mokrą jesienią, skórzaste w dotyku liście mogą zainspirować do napisania wiersza.

Na przykład  na temat ponadczasowości mitu Syzyfa. O,  przez chwilę trawnik bez ani jednego listka, a za chwilę — można by śmiało zgrabić kolejne pół wora.

Grabienie liści mogłoby być mogłaby być znakomitą metafora naszych codziennych trudów (lub frajd), które musimy (albo lubimy) wciąż powtarzać? No dobra, tu już kończy się small talk, bo wchodzimy na filozoficzne tematy.