„Dla pewnej grupy osób, szczególnie tych poniżej czterdziestki, spontaniczne telefony stały się oznaką braku kultury” – pisze autorka mocno nowoczesnego poradnika dobrych manier. Mało tego, Amy Alkon dowodzi też, że bardzo nieładnie jest gadać, gadać i gadać (głośno!) przez telefon w miejscach publicznych… I co Ty na to?

Aleksander G. Bell, wynalazca telefonu podczas swej pierwszej rozmowy telefonicznej powiedział: „Panie Watson, proszę przyjść, chcę z panem porozmawiać”. Tylko tyle i aż tyle… Czy można mówić, że w historia telefonu zaczyna zataczać wielkie, okrągłe koło, bo nowoczesny aparat służy nam do mnóstwa rzeczy, z których rozmowa nie zajmuje jest na 1. miejscu?
Najpierw SMS albo mail?
O ile nie zatrudniła cię policja do jeżdżenia po całym kraju i przesłuchiwania ludzi, raczej nie wparujesz do czyjegoś biura, nie zmieciesz mu z biurka papierów i nie zażądasz, by podał ci informacje „tu i teraz”. A coś podobnego robisz, gdy masz potrzebę TERAZ dowiedzenia się czegoś, co przyszło ci do głowy, a to TERAZ jest wygodne tylko i wyłącznie dla ciebie.
A. Alkon
W latach 80. i 90. niezapowiedziane wizyty były na porządku dziennym… Cóż, nie każdy miał telefon, zresztą wiele osób po prostu nie widziało potrzeby uprzedzania o wizycie. „A, nudzę się, to wpadnę zapytać co słychać”.
Potem to się zmieniło. Przed wizytą najpierw wypadało zatelefonować. I albo się umówić albo nie.
A dziś? Spontaniczne telefony („A, nudzę się, to zadzwonię zapytać co tam słychać”) podobno nie są wcale w dobrym tonie. Dzwonek telefoniczny coraz częściej oznacza irytację, że znowu dzwoni ktoś z reklamą. Ponieważ najczęściej to telemarketerzy nie uprzedzają, że chcą pogadać… Teraz, przed rozmową telefoniczną – wypada napisać SMS lub mail.
Przyznam, że nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, ale podczas lektury rozdziału Telefony uświadomiłam sobie, że coś w tym, kurna, jest…
Jako dziennikarka chyba gadałam (a raczej słuchałam) przez telefon więcej niż pisałam (a pisałam dużo). Jako redaktorka, korektorka i copywriterka – służbowe rozmowy telefoniczne okazały się zbędne w 100%. Maile i wiadomości na massengerze wystarczają, by przekazać sobie wszystko, co trzeba. Kiedy dzwoni telefon to jest to ktoś z rodziny albo telemarketer/ka. Bo z ludźmi z plemienia umawiamy się na poduchy (on line albo w realu) przez messengera…
Do męża też najczęściej dzwonią roboty z reklamami. Sporadycznie – dalsi współpracownicy, bo z tymi bliskimi gada przez teamsy…
Córka jeszcze telefonu nie ma. Ma smartwatch i dzwoni do nas tylko w Selgrosie, po którym lubi latać luzem i czasem się gubi. Mówi wtedy: „Spotkamy się przy kasach, cześć” i się rozłącza.
Głośno, długo i publicznie… czyli niekulturalnie?
Jadę autobusem. Od początku podróży jedna z pasażerek na cały regulator opowiada komuś jak ciężko przewija się staruszkę. Opowiada to tak dokładnie, głośno i długo, że wreszcie jeden chłopak nie wytrzymuje. I zaczyna się na nią drzeć, by natychmiast skończyć gadać. Pasażerka była zbulwersowana, bo liczyła chyba, że cały autobus będzie bił jej brawo…
Niestety – z rozmów telefonicznych, które sąsiadka prowadzi w „zaciszu” swojego ogrodu wiem jak zabawne są dla niej lęki jej nastoletniej córki. Która najchętniej nie wychodziłaby z domu. Objawy, które wylicza od lat nie wydają mi się śmieszne. Zwłaszcza, że kobieta jest pedagogiem a jej córkę w ciągu 5 lat widziałam na oczy może 2 razy…
Badanie przeprowadzone przez Andrew Monka i jego współpracowników w York dowiodło, że jednostronna konwersacja zajmuje mózg osoby słuchającej inaczej niż słuchanie dialogu. Wygląda na to, że dzieje się tak, pownieważ w pierwszym przypadku nasz mózg próbuje wypełnić również tę stronę konwersacji, której nie słyszy […] To „zawłaszczanie umysłów” to irytujący skutek uboczny pewnej bardzo użytecznej ludzkiej umiejętności przewidywania tego, co inni myślą i czują, a następnie wykorzystywania tej wiedzy do poprawiania ich zachowania.
A. Alkon nt. „półdialogu”
Biorąc pod uwagę wyniki badań – autorka Dobrych manier uważa, że nawet szept do słuchawki w restauracji – może irytować innych gości. Nie mówiąc o tym, że rozmowa telefoniczna pasażera samochodu może porządnie rozproszyć uwagę kierowcy…
W ulubionej kawiarni Amy Alkon jest zakaz używania telefonów. Na swoim niedawnym przyjęciu weselnym Krzysztof Ibisz też zebrał telefony od gości. Czy dlatego, by mogli skupić się wyłącznie na biesiadowaniu i nie przeszkadzali w tym wszystkim innym?
*****
Czyli co? Gadamy mniej, ale wciąż za dużo?
Czy zdarzyło Ci się czuć niekomfortowo słuchając jak ktoś rozmawia przez telefon?
Co by było gdyby w Twojej ulubionej kawiarni lub restauracji wszyscy goście mieliby obowiązek odkładania telefonu do koszyczka przy barze?
źródła:
A. Alkon: Dobre maniery dla miłych ludzi, którzy czasem mówią k***a, Kielce 2021,
fot. Shaouraav Shreshtha/Unsplash
Przyznam się, że irytują mnie osoby rozmawiające w miejscach publicznych zamkniętych, np. autobus, pociąg, w ten sposób, że wszyscy na około muszą słuchać nie zawsze przyjemnych informacji, albo rozmów takich trochę na siłę, czyli nudzi mi się, to zadzwonię do kogoś, nawet jak nie mam nic konkretnego do powiedzenia. Telefon przestał być tylko narzędziem komunikacji, stał się czymś w rodzaju „zabijacza czasu”
W domu rodzinnym nie było telefonu, rodzice dostali go dopiero w latach 90, więc normą były i niezapowiedziane wizyty, i… telegramy:) czasem potrzebny był szybki kontakt i telegram temu słuzył; wiem, ze niektórym ludziom kojarzył się tylko ze złymi wiadomościami, nam nie.
Dzisiaj chyba wszyscy maja telefony/smartfony z identyfikacja numeru, więc mozna po prostu nie odbierać, a w stosownej chwili oddzwonic, ja tak robię.
I nie lubię, bardzo nie lubię, ludzi, którzy w miejscach publicznych rozprawiaja przez telefon głosno i, że tak powiem, wszem i wobec, to okropnie irytujące.
Oh, oczywiście, można nawet wyłączyć lub wyciszyć dzwonek…