O przedziwnych spotkaniach i srebrnym serduszku, czyli o tym, że dawno tyle się nie działo

Trzy niezwykłe spotkania , jedno znalezisko i… oj, koniec sierpnia z pierwszą połówką września to czas, który obfitował w niespodzianki. No nie da się, nie da się zapaść w sen zimowy!

Ostatni spacer lasem. Padał deszcz i świeciło słońce. Na raz. W duecie. Każde równie mocno. I nigdy nie widziałam, żeby liście tak błyszczały. Aż cud, że w tych lśnieniach zobaczyłam bransoletkę z serduszkiem… Jeśli ktoś chce ją mieć z powrotem – niech napisze, w którym lesie ją zgubił. Jeśli leśny adres będzie się zgadzał  – oddam we własne ręce.

Jak widać – to srebrne serduszko przy serduszku-listku brzozy jest wielkości sporej kropelki

Czyja zguba, czyja strata?

Tak naprawdę pojęcia nie mam czy to srebro, pallad, stal chirurgiczna czy jeszcze co innego, bo nie znam się na metalach szlachetnych ani pospolitych. Może to nawet wszystkiego po trochu – bo zobacz – serduszko wcale nie ściemniało. Zresztą, nawet jeśli cena tej bransoletki nie przekracza 7,- to przecież może mieć dla kogoś wartość sentymentalną.

Przyznaję, wyobraźnia pracuje mi na wysokich obrotach. Czy w tym lesie nastąpiło zerwanie przypieczętowanie przerwaniem bransoletki? Czy bransoletka pękła w szale namiętności? A może podczas awantury, podczas której doszło do rękoczynów? Czy łańcuszek po prostu pękł na spacerze?

A jeśli powinnam iść z nią na policję? Do tej pory znajdowałam tylko plastikowe serduszka i za każdym razem brałam je sobie po prostu za dobry omen…

Spotkania po ( 21, 20 i 8) latach

28. sierpnia, sobota… Zaczęło się. Od Renaty. Z tą dziewczyną przez 3 lata studiowałam turystykę i rekreację w Częstochowie. To były zaoczne studia licencjackie, a my – jako najmłodsze w grupie – po prostu musiałyśmy się zakumplować i mieć różne przygody. Potem – jak to potem – drogi się rozkraczyły. Z Sosnowca do Sulejówka jest kawał drogi. Ale ostatniej soboty sierpnia napisała, że jest w pobliżu a w ostatnią niedzielę sierpnia – znów się spotkałyśmy. Po – uwaga – 20 latach! Okazało się, że choć nas życie trochę przeczołgało, to gada nam się równie fajnie jak kiedyś. A nasze dzieciaki szybko złapały wspólne fale…

2. września, czwartek. Idę do przychodni po skierowanie na testy alergologiczne. Żeby wiedzieć czym i czy w ogóle mogę spokojnie się zaszczepić. Nienawidzę trafiać do szpitala ze spuchniętym gardłem i językiem, a tak mi się dzieje po licznych dobrodziejstwach współczesnej medycyny. Nie pamiętam dokładnie jak to jest mieć zapaść po penicylinie, bo zdarzyło mi się to jako maleńkiemu dziecku – ale wcale się tym nie martwię. Poszłam więc do alegrologa, który powiedział co i jak: najpierw skierowanie od lekarza POZ. Podchodzę do okienka a tam kto? Krzyś! Jeden z najlepszych kolegów z czasów LO i najlepszy partner na studniówkę, o czym miałam okazję przekonać się 21 lat temu… Obecnie ratownik medyczny i pielęgniarz w mojej przychodni. I to od kilku lat. Taki świat! Z pracy do mnie ma teraz bliżej niż wynosiła odległość naszych domów w Siedlcach. Taki świat…

10. września, piątek. Zaglądam z głupia frant na instagram, a tam… Wiadomość od kobiety z plemienia! Niewidzianej lat 8. Pracuje w sporej, znanej firmie, gdzie właśnie szukają copywritera i pyta co ja na to. Że jeśli nawet mam zleceń po korek, to może najwyższy czas na jakąś kawę. No i będzie w niedzielę. Z synkiem, który ma na imię Dante, jak Alighieri!

PS. Mąż w massmediach

Jakby tego było mało, Karol pod koniec wakacji miał nagranie do DD TVN. Kręcili minireportaż o moto-ratowniku Borkosiu. Który po pracy w karetce pogotowia, wsiada na motocykl i zwykle jest pierwszy wszędzie tam, gdzie może uratować ludzkie życie. Bo motocykl na sygnale pędzi dużo szybciej niż karetka… Zgadnij kto był pierwszy na miejscu wypadku autobusu (warszawski wiadukt, czerwiec 2020). Karol usłyszał o Borkosiu  i dorzucił się do zbiórki na Patronite. Ludzie założyli tę zbiórkę, żeby Marcin nie musiał uzupełniać baku i apteczki z pensji ratownika medycznego. Potem się spotkali, poznali i… nawet kilka razy razem jeździli na patrole.

Kiedy koleżanka zadzwoniła, że w śniadaniówce właśnie widzi Karola – byliśmy akurat u dentysty. Ale kto powiedział, że śniadaniówki nie można oglądać po zmroku? Oglądaliśmy powtórkę, całą trójką i z dumą :). Dziś z kolei zadzwonili z Polskiego Radia… Jak ja mu zazdroszczę, że posiedzi sobie w tym gabineciku do nagrywania! To jest cudowne miejsce, prawie jak las. My w tym czasie polatamy po Łazienkach. Może spotkam kogoś znajomego?