O radości!

Całkiem niedawno na tapecie był temat: jak często statystycznie ludzie odczuwają zachwyt. Najwyższy czas pogadać o radości. Takiej w rozmaitej skali — od zadowolenia po euforię. Tym razem jednak nie będzie o statystyce, a o odkrywaniu ile razy w ciągu dnia radość puka o serce.

Już sama nie wiem który raz miałam w ręku Obrazkową książkę emocji Montessori. W każdym razie nie pamiętałam dobrze rozdziału o Planecie Radości. Jednym z przystanków podczas podróży Łukasza i kota Oriona po galaktyce emocji.

Tipsy z listków borówki. Opatentować?

Radość po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci

Moją uwagę przykuło ćwiczenie, w którym Orion proponuje Łukaszowi, by przypomniał pod koniec dnia sobie 3 rzeczy, które sprawiły mu radość. Niekoniecznie chodzi o sytuacje lub rzeczy wprawiające w stan euforii (choć oczywiście warto je uwzględnić, gdy miało to miejsce). Ale wystarczy że coś zadowoliło, rozweseliło lub po prostu: rozradowało.

Zaczęłyśmy sobie z Pięcioletnią o tym gadać. Oczywiście ja się zapaliłam, a ona miała wywalone (propozycje sygnowane nazwiskiem Montessori może i ją umiarkowanie zaciekawiają, ale nie angażują).

W każdym razie (nie bez radości) okryłam, że szukając w pamięci sytuacji lub rzeczy, które sprawiły radość… odnalazłam ich dużo więcej niż trzy.

Słońce na lustrze kawki

No bo tak: najpierw ten blask słońca, co utworzył na powierzchni kawy pełne blasku widowisko. Takie rzeczy tylko na tarasie od wschodu…

Po przedszkolu Mała karmiła mnie rwanymi liśćmi bazylii. Porwane listki wkładała do miedzianego (2) sekretnika w kształcie serca. Otwierała, wypełniała, zamykała i podawała. Oczywiście już sam zapach bazylii (który kojarzy mi się z łąką nad rzeką) podziałał na mnie wspaniale.

Potem nieco zakłopotana postanowiłam zapytać Karola czy mi, jako Czterdziestoletniej, wypada nosić sukienki z falbankami na ramiączkach. I jak powiedział, że bardzo ładna sukienka – poczułam, że damn, wypada! Oczywiście podwójnie zawstydzona (że w ogóle wpadłam na pomysł, że założenie jakiegokolwiek ciucha może nie wypadać oraz że w ogóle potrzebowałam jakiegokolwiek potwierdzenia z zewnątrz, że podobająca mi się sukienka naprawdę jest ładna.

Tipsy z listków borówek

Dzień później.

Pojechałam do firmy na Mordor załatwić papierkowe sprawy. Załatwiłam. Zadowolenie.

Zrywamy sobie z krzaczków borówki a zajadamy je ze smaczkiem. Wtem Mała dostrzega kilka zaczerwienionych listeczków. Oglądamy je sobie, czerwono-zielone i rodzi pomysł. Co by było gdyby mieć takie paznokcie… W kształcie listków i o ich lekkości oraz barwach. Po prostu tipsy z listków naturalnych. Wesołość.

Wieczorem piszę z Martą, chrzestną Małej. Spakowani. Ruszają do nas rankiem. Prosto z Brukseli do Sulejówka. Radość z tego powodu rośnie z każdym dniem. Nie widziałyśmy się trzy lata (nie licząc onlajnowych pogawędek). Z jej mężem – 5 lat. A możemy już odliczać godziny do spotkania. Wtedy już będzie e-u-fo-ria.

Sprawdźcie sobie, jak nie wierzycie: ile radości ma miejsce każdego dnia. A jak przyjemnie się o tym rozmawia! Choćby ze sobą 🙂