Chyba odkryłam tajemnicę osób, które zamiast się pieklić – sprawiają wrażenie jakby bawili w siódmym niebie. Albo za siedmioma górami i siedmioma rzekami… W każdym razie nie tam, gdzie że aż się prosi by podnieść głos, zmarszczyć brwi, walnąć pięścią w stół (albo od razu między oczy). Jak się uspokoić lub nawet nie zdążyć się zdenerwować?
Osób z takim opanowanym, niezachwianym podejściem do życia znam niewiele. OK, tak naprawdę gros z nich to psycholodzy lub psychiatrzy, którzy często występowali w moich artykułach jako eksperci i komentatorzy. Nawet kiedy byli oburzeni to… miało się wrażenie, że nie tracą gruntu pod nogami. A właściwie nie gruntu, tylko gruntku, mięciuśkiego, wyściełanego puchem, piórkami i sama nie wiem czym jeszcze. Wyluzowane osoby – w sytuacjach, które teoretycznie powinny przyprawić ich przynajmniej o szczękościsk – zdecydowanie częściej widzę na ekranie TV lub kompa. I tak, od pewnego czasu już wiem jak oni to robią… A przynajmniej wydaje mi się, że wiem. I że chodzi o błogie miejsce.
Po prostu: odlecieć tam, gdzie…
Kiedy człowiek jest wkur*iony/zestresowany/zmęczony a sytuacja wymaga, by był opanowany i promienny… musi wyobrażać sobie, że jest w błogim miejscu!
Oczywiście każdy ma swój własny przepis na takie błogie miejsce. To, co jest błogim miejscem dla Ciebie, dla innej osoby może być przestrzenią, z której chciałby uciekać jak najszybciej. Dlatego nie ma sensu podawać opisów uniwersalnych błogich miejsc… Ale przykłady takich przestrzeni mogą okazać się inspirujące i dlatego warto o nich rozmawiać, choćby z samym sobą.
Jako dziecko, które kochało pszczółkę Maję i Calineczkę, a potem Anię z Zielonego Wzgórza i Emilkę ze Srebrnego Nowiu, a jeszcze potem Mickiewicza i Mandelsztama… mam świadomość, że to właśnie źródła moich wyobrażeń co do cudownego, błogiego miejsca.
Nieludzka cisza
Liście lilii wodnej z wielkim kielichem grążeli. Facjatka Ani Shirley. Wszystkie te Lasy Duchów, Doliny Fiołków Ścieżki Brzóz… (dzięki L.M. Montgomery). Ucieczka „z duszą na listek” (dzięki A. Mickiewiczowi). To tylko przykłady. Niepełne, bo by błogie miejsce mogło działać – trzeba je widzieć (słyszeć i czuć) jak najdokładniej. Im więcej szczegółów – tym większa moc.
Lubię wymyślać i dopracowywać detale wymarzonego błogiego miejsca… przed snem. To kojące. Zwłaszcza, że bez względu na wariant – w tym moim błogim miejscu zawsze jest cicho. W sensie – brak jakichkolwiek odgłosów, które może wydawać człowiek, ludzie i tłumy ludzi. Że woda pluska, szumią szuwary, szeleści coś w trawie, pohukuje… Nie ma sprawy. To najwyżej płotka, jaszczurka, wiatr czy puchacz…
W domku Leśnej Babci…
W książce Jesteś kimś wyjątkowym jest pewna relaksacja, która słowo po słowie, krok za krokiem wprowadza nas do wyjątkowo błogiego miejsca. Chodzi o Domek Leśnej Babci. Po drodze – rozłożyste paprocie i ciemnozielone, szumiące drzewa (sosny? świerki? dęby?). Pachnie żywica (a więc sosny!), mech i kwiaty (może zimoziół, co ma zapach wanilii albo kłokoczka południowa o zapachu kiszonych ogórków?). Ptaki śpiewają (kiedy nie można przypomnieć sobie żadnej konkretnej ptasiej nuty – zawsze można przywołać w pamięci stukanie dzięcioła o konar). Wtem widać małą, bieloną chatkę. Taką z pelargoniami w oknach i mchem na dachu… Szerokie drzwi z nagrzaną słońcem klamką w kształcie jaszczurki (ależ ja uwielbiam jaszczurki!), która aż się prosi, by jej dotknąć i leciutko nacisnąć. I jest pokój… Jeśli uważasz, że to ładny początek, to łatwo pociągniesz temat. Z urządzaniem wnętrza chatki, nadaniem rysów Leśnej Babci i smaku herbatki, którą Cię częstuje. Grunt, że ta herbata ma fantastyczną moc odprężania.
Wybieramy bezpieczne krajobrazy?
George Orians, amerykański ornitolog i wielbiciel przyrody jakiś czas temu zrobił mały eksperyment socjologiczny. Zapytał grono fotografików o najpiękniejsze według nich krajobrazy. Okazało się, że najczęściej wybierali oni pejzaże przedstawiające wielkie drzewa i zróżnicowaną wysokość terenu. Potwierdziło to przypuszczenia Oriansa co do tego, że lubimy gdy krajobraz daje nam możliwość
- schronienia się,
- wielu dróg ucieczki
- możliwość obserwacji otoczenia z bezpiecznego miejsca.
I że pozostało nam to po praprapradawnych przodkach, którym groziły dzikie zwierzęta (a może i inni ludzie).
Ciekawe, prawda?
Promienny uśmiech w efekcie (mentalnej) zbrodni w afekcie
Sęk w tym, że błogie miejsce wcale nie musi być wtopione w pejzaż leśny, łąkowy, morski ani nawet ogrodowy… Możemy przecież przywoływać w pamięci pełną słońca i zapachu kuchnię w rodzinnym domu – np. w czasie sprawdzania, czy ciasto w piecyku już „doszło”. Albo pomost lub taras domku na Mazurach, gdzie czuliśmy się wyjątkowo błogo (bo świerszcze, sitowie, bo on/ona obok)…
Błogość nie musi też wcale oznaczać spokoju w szerokim tego słowa rozumieniu. Np. błogie miejsce Rosy z Brooklyn 99 nie miało nic wspólnego z ciszą, bezruchem, odpoczynkiem… Błogi spokój i odprężenie (oraz promienny uśmiech) zapewniała jej myśl o udziale w pełnej agresji scenie. Rosalita uwielbia siekiery, miecze, noże i różne inne niebezpieczne przedmioty…
Bardzo jestem ciekawa: jakie błogie miejsce jest według Ciebie najbardziej błogie na świecie? Czy umiesz sobie je wyobrazić w każdej chwili?
Źródła:
Brooklyn 99,
M. Broda: Jesteś kimś wyjątkowym. Relaksacje dla dzieci. Warszawa 2020
N. Etcof: Przetrwają najpiękniejsi. Wszystko co nauka mówi o ludzkim pięknie. Warszawa 2002
Czasem potrzeba nam takiej chwili, wspomnienia czy miejsca, które wywołuje błogość. Ja mam takie miejsce =, jedno jedyne w całej Gdyni, w którym mogłabym siedzieć godzinami właśnie przez wzgląd na tę błogość
Super 🙂 Tego nikt Ci nie odbierze. Pozdrawiam, Sys!
I świetnie, bo tego nikt Ci nie odbierze. Pozdrawiam, Sys!
Obecnie dla mnie takim miejscem jest moja działka. Tam czuję się beztrosko i błogo.
Czyli sama sobie wyczarowałaś swoje błogie miejsce 🙂
Fajnie mieć takie swoje błogie miejsce 😉 Moim jest moje podwórko 🙂
Pewnie, że fajnie 🙂 Masz blisko – to skarb 🙂
Błogie miejsce, już sama nazwa nastraja.
I pomyśleć, że wymyślił je reżyser amerykańskiego sitcomu, co?
Takie błogie miejsce odkryliśmy w zeszłym roku, Magurski Park Narodowy. Do tej pory myślałam, że to Podlasie będzie dla mnie takim błogim miejsce. Myliłam się. Magura zwyciężyła 🙂
Gdy po magurskich szlakach wojażowaliśmy w zeszłym roku po powrocie do domu zmontowaliśmy krótki film. Film trwa tyle, ile piosenka Dżemu „Autsajder” wyśpiewana na żywo w lokalnym klubie. W cięższych chwilach często wracam do tego filmu 🙂 Pomaga!
O, kochana, chyba musimy sobie przybić kolejną piątkę. A właściwie dwie… Po pierwsze: Dżem (całe liceum to była moja muzyka, wszystkie piosenki znałam na pamięć, naprawdę wszystkie), po drugie: Podlasie (można powiedzieć, że moje rodzinne strony, które spadły w rankingu na drugie miejsce kiedy poznałam Mazowiecki Park Krajobrazowy, do którego teraz mam rzut beretem). W Magurskim nigdy nie byłam, ale wnoszę, że muszę to zmienić jak najszybciej 🙂
Och, ja tak mam gdy stoję w morzu! I to morze pierwsze przychodzi mi na myśl.
Chociaż jeśli mówisz, że błogie miejsce to cisza i spokój – równie dobrze może to być klatka schodowa, po zamknięciu drzwi mieszkania, w którym jest Tamaluga 😀
Rzeczywiście w morzu inaczej się stoi niż – dajmy na to – w leśnym strumyku… A co się tyczy zmiany lokalu w którym dziecko dało się we znaki – uświadomiłaś mi, że gdyby nie balkon, wiele razy mogłabym powiedzieć o jedno słowo za dużo i zdecydowanie za głośno.
Jestem w tym wieku, w którym chętnie zamieszkałabym na wsi, mając duży ogród i gromadkę zwierząt. Podziwiam wersję życia slow life 😉
To jestem w Twoim wieku od urodzenia 🙂 W wersji slow life na pewno żyje się… dokładniej, ale to czasem takie trudne, trudne, trudne!
Lubię brzeg morza z drobnym złotym piaskiem, szum fal uderzających o brzeg i dalekie krzyki ptaków nawołujących się do wędrówki po niebie 🙂
Też bardzo lubię. I dlatego lada tydzień będę starała się zapamiętać każdy szczegół z plaży nad Bałtykiem, by móc sobie wszystko dokładnie odtwarzać…
Byłam w takim miejscu przez miesiąc. Morze, las, plaża. Powrót był straszny.
Jeszcze nie mogę się przyzwyczaić do mojego miasta.
Oh.! Czyli są i ciemne strony błogich miejsc – chwile, w których trzeba je opuścić, zostawić gdzieś daleko… O tym nie pomyślałam. Nie mniej – zazdroszczę, że mogłaś być tak długo w swoim błogim miejscu. Pozdrawiam serdecznie.
Blogie miejsce? Pewnie moje duze,mieciutkie lozko. Gdzie moze byc lepiej?