Jeszcze o bajce „Żabki w śmietanie”, jaszczurkach, modzie, może-morzu i innych czerwcoumilaczach

Pamiętacie bajkę o żabkach w śmietanie? Pozwólcie, że opowiem Wam ją dziś swoimi słowami. Do końca. Bo to jedna z moich ulubionych bajek ze zbiorku „Pozwól, że ci opowiem”…  I nie bez powodu znalazła się w czołówce moich czerwcoumilaczy doskonałych! Prócz tego pojawią się też jaszczurki… jak malowane. Tradycyjnie trochę książek i nawet trochę mody. I marzenia. O morzu i o rabarbarotce.

Po czterech dniach od nadziania się na paskudną zadziorę okazało się, że jej czubek tkwi mi w stopie. Stąd obrzęk i niemoc ruszania palcami. Wczoraj konsultowaliśmy to z Antkiem, na którego zawsze można liczyć. Obejrzał zdjęcia i oczywiście zaoferował swoją chirurgiczną pomoc. Wiem, że jest fantastycznym lekarzem, ale jako strachobździel pospolity, ostatecznie zdecydowałam się na zabieg w wykonaniu męża. Mała spała, czerwcowe powietrze wpadało przez otwarte okno, w tv leciał Brooklyn 99… A Karol dłubał i wydłubał. Dziób  zadziory już w mojej stopie nie istnieje.

Matko, jak ja lubię Brooklyn 99. Tak, ja – amerykański sitcom! Za Jake’a Perraltę, bo gra tam faceta, jakich nie ma. Za Rose, która tak bardzo przypomina mi Beatę, z którą kiedyś pracowałam (tak samo mroczną i tak samo nie-podchodź-nie-mów-do-mnie). I za Ginę, która wygląda jak Justyna Kowalczyk. I w ogóle…
Za tę nieoczekiwaną sympatię – właśnie temu tytułowi przyznaję pierwszy raz miejsce jakiemukolwiek serialowi na liście swoich umilaczy.

To Gina!

Szybki test: którą żabką jesteś?

Dobra, obiecałam bajkę. Jeśli nie znacie albo nie pamiętacie bajki o żabkach w śmietanie, to za chwilę wszystko się zmieni. Pierwszą połowę możecie kojarzyć z tego wpisu, ale dla porządku, zacznę od początku:

Pewnego razu, dwie żabki wpadły do dzbanka ze śmietaną. Obie były przerażone. Jedna z nich machała przez chwilę łapkami, ale zaraz pomyślała sobie: „Przecież to bez sensu” i utonęła. Druga z nich postanowiła, że nie odda walkowerem ani minuty życia, które jej zostało. Ta machała łapkami i machała, aż… ubiła śmietanę na masło. I mogła spokojnie wyskoczyć z dzbanka. Była co prawda trochę zmęczona, ale przeszczęśliwa i żywa.

Ciekawe, która żabka obrała według Was bardziej inspirującą strategię.  Osobiście wybieram drugą żabkę. I zamierzam wzorować się na niej zawsze kiedy wpadnę do dzbanka ze śmietaną lub znajdę się w czarnej dupie.

Tę oraz wiele innych bajek, opowiedzianych o wiele piękniej znajdziecie we wspomnianej książce Jorge’a Bucay’a, czyli Grubego. Książka jest cienka, ale pojemna w sensy.

Tęcza w kropli wody

…to druga książka, która umila czerwiec zarówno mi, jak i Małej. Pięknie opisane zjawiska przyrodnicze to coś, co można czytać bez końca. Ciekawe, że każde z tych krótkich opowiadanek brzmi jak relaksacyjna historyjka, która głaszcze po wszystkich zmysłach. Chwilami lepiej niż słynny, współczesny zbiór relaksacji „Jesteś kimś wyjątkowym”. Tęcza w kropli wody kosztowała 4 złote. Nie oddamy jej za miliony monet. Nigdy i nikomu.

Jak polubiłam vinted.pl

Postanowiłam, że kupię sobie dokładnie taką torebkę jaką chcę. Nie podobną, nie prawie taką samą. OK, raz byłam bliska zapłacić ponad 5 stów za zbliżony kształt i kolor, ale w ostatniej chwili puknęłam się w głowę. „Prawietakosamość” i ta cena! No way! Postanowiłam szukać dalej. Wyszukiwarka podpowiadała same głupoty. Zaczęłam więc przekopywać vinted.pl i… już na 10. stronie JĄ zobaczyłam. Za dychę. Za spełnienie torebkowego marzenia z dostawą do paczkomatu zapłaciłam niecałe dwie dychy. Rozumiem, że Wasze torebkowe, spódnicowe czy T-shirtowe marzenia mogą być zupełnie inne, ale… polecam Wam radochę, którą da Wam znalezienie dokładnie tego, o co Wam chodzi. Jeśli ludzie z vinted.pl będą robić tak fajną robotę jak dotąd, to zmiotą allegro i OLX nie tylko z powierzchni, ale i najmniejszych czeluści sieci. Nie, nie pracuję dla nich.
O sklepie internetowym z fajnymi ubraniami, dla którego piszę – tutaj pisać nie chcę. Może tylko tyle, że marzy mi się stamtąd kopertowa sukienka z falbaną, którą tam zobaczyłam. Jak mi nie minie do powrotu znad morza to zamówię. Vinted.pl przetrzepałam i nie znalazłam nawet podobnej…

Jedziemy nad morze (może)

Tak, mamy w planach zaległy wypad nad Bałtyk. Mieliśmy jechać w tamtym roku, wybuchła pandemia, wiosną „przebukowałam” pobyt na te same dni, tylko w 2021 roku. Dąbki (nie Dębki). Z jeziorem Bukowo. Z plażą, po drodze na którą pachnie najpiękniej: sosnami, solą i wydmami. Z powietrzem i mikroklimatem, który odpowiada mi dużo bardziej od tego w Sopocie, Gdańsku, Gdyni czy Łebie (chociaż Sopot bardzo, bardzo lubię!).  
Zastanawiam się tylko czy w pięć dni uda mi się stanąć na obie nogi. Kuśtykanie na plaży o kulach… czarno widzę. Ale z drugiej strony przecież chcę być jak ta dzielna żabka. Jak nie wydobrzeję, Karol jakoś przez największy piach mnie przeniesie. Damy radę.
I może nawet skoczymy do Dobrzycy. Gdzie wielkie ogrody i ogrodowe labirynty. Opinie czytałam o tym miejscu mieszane, ale chcę przekonać się na własne oczy czy piękne.

Jaszczurki jak malowane

Nad to morze musimy też jechać po gładziutkie, płaskie kamienie. Zbiory sprzed dwóch lat nam się kończą, bo… wpadłyśmy w szał malowania kamieni. Twórcze to i relaksujące jak mało co! Robotę robią takie specjalne narzędzia zakończone kuleczką. Najbardziej lubię malować jaszczurki. Wygrzewające się na kamieniach jaszczurki. To obecnie obok dzików i różnych gatunków dinozaurów ulubione zwierzęta w naszej rodzinie.
Helenka jest bardziej kreatywna i maluje na kamieniach… wszystko!

Kiedy kończą się kamienie – sięgamy po zapasy hub…

***

Jedyne czego tak naprawdę brakuje mi do szczęścia do rabarbarotka. Specjalnie namroziłam pokrojonego w kosteczkę rabarbaru, żeby przynajmniej raz w tygodniu raczyć się nim, pieczonym pod kruszonką owsianą i co? Zło. Karol ma tyle pracy (w domu i w firmie), że nie wrobię go w robienie rabarbarotki. No nie i już. Sama sobie złożyłam ten przepis w jeden z kilku i sama będę sobie ją piec.

Rabarbar wrzucę do rondelka z cukrem i łyżką mąki kartoflanej. W piekarniku napalę do 180 st. Kiedy się będzie grzało – zblenduję szklankę płatków owsianych z łyżką miodu i łyżką masła. Na małą blaszkę wyłożę najpierw rabarbar a potem kruszonkę. A po 20 minutach wyjmę… rabarbarotkę!

Szukacie „swoich” smaków jednej potrawy inspirując się kilkoma przepisami jednocześnie? Co w czerwcu oglądacie i/lub czytacie? Jakie plany na wakacje? No i w ogóle co najbardziej umila Wam ten czerwiec?