Odkąd pamiętam marzyłam o czapce niewidce. Przynajmniej raz w roku, czyli w Wigilię. Ponieważ tego dnia bardzo chciałam pozaglądać do mieszkań osób, które z różnych powodów mnie intrygowały. Nie mam pojęcia dlaczego podglądając ich wigilijne wieczerze miałabym zaspokoić ciekawość dotyczącą ich rodzinnych relacji czy mieszkań… Ale tak właśnie było i jest. Mimo że rodzajów magicznych, baśniowych przedmiotów oraz okoliczności, w których mogą się przydać jest całe krocie…
Praktyczne magiczne przedmioty nie tylko z baśni braci Grimm
Kiedy wczoraj gadaliśmy sobie wieczorem o magicznych przedmiotach z bajek – prócz rzeczonej czapki niewidki, pierwsze co przyszło mi do głowy to kije samobije i stolik, któremu wystarczyło powiedzieć „stoliczku nakryj się„, by uginał się od żarcia, że palce lizać (w bajce, w której występują jest jeszcze osiołek, któremu z buzi i spod ogona wypadały złote dukaty, ale pozwólcie, że skupimy się na przedmiotach, zwierzęta zostawiając sobie na ewentualne później).
Jeśli chodzi o inne XIX wieczne baśniowe źródła, to nie sposób nie wspomnieć o Bajarzu polskim (pierwsze wydanie w 1853), gdzie znajdziemy takie cuda jak:
- czapka samogrzejka,
- flasza samochłodka,
- kłębek wskazidróżek,
- rózga samochłostka,
- sakiewka złotosypka,
- nahajka wykonajka.
Z tego zestawu wybrałabym nahajkę wykonajkę. Zgodnie ze swym przeznaczeniem – zrobiła by za mnie wszystko dzięki bardzo prostemu do zapamiętania zaklęciu:
Hej, nahajko wykonajko,
Rzuć się w lewo, rzuć się w prawo,
A co zechcę, spełnij żwawo!
OK, po dłuższym namyśle przyznaję, że na wszelki wypadek wzięłabym też ten kłębek i sakiewkę.
Magiczne przedmioty dla ciekawych świata
Gdyby istniały sklepy z baśniowymi przedmiotami, ich właściciele śmiało mogliby urządzić kącik dla podróżników. Piętrzyłyby się tam:
- rulony latających dywanów (w zestawie z lampami Alladyna)
- półki z siedmiomilowowymi butami (tudzież butami samoskokami),
- szuflady ze złotymi gwizdkami.
Te gwizdki to z Akademii Pana Kleksa… Wystarczyło gwizdnąć by znaleźć się w wybranym miejscu. Taki złoty gwizdek znalazł Adaś Niezgódka w jednej z trzech skrzyń ukrytych w dziupli (pozostałe kryły: królewnę Żabkę i złoty kluczyk, który otwierał wszystkie zamki).
Miłośnicy przyrody z kolei, w sąsiedniej części sklepiku mogliby sprawiać sobie czapki bogdychanów lub czarodziejskie guziki – przedmioty, dzięki którym można zamienić się w dowolne zwierzę. Najgorsze jest to, że te magiczne guziki istnieją naprawdę… I niestety, tak jak w przypadku Mateusza, który na zawsze został krukiem, współcześni ludzie (bezwiednie albo celowo – w ramach odważnych eksperymentów poznawczych) nabawiają sie nieodwracalnych cech leniwca, ryby-kleksa albo wyraka filipińskiego…
Czarodziejskie różności do jedzenia
Na koniec wspomnę jeszcze o jadalnych farbach (też z Akademii Pana Kleksa) oraz zmniejszającym napoju oraz powiększającym ciasteczku. Co się tyczy farb – wcale nie chodzi o ogólnodostępne barwniki spożywcze… Kolor każdej farby odpowiada za jej smak (np. niebieska jest kwaśna, czerwona – gorzka, żółta – słona, zielona – słodka). Mieszając kolory można uzyskać pożądane różne smaki (np. farba żółta+ brązowa = smak czekolady, farba srebrna+czarna+seledynowa= smak ananasa).
Zmniejszający napój i powiększające ciasteczko to już zupełnie inna historia (tak, Alicja w Krainie Czarów). Pijąc coś, co jednocześnie smakuje jak ciasto z wiśniami, ananasowy krem, cukierek, bułeczka z masłem i pieczony indyk – wiedzcie, że to może Was zmniejszyć do rozmiarów Calineczki. Z ciastkami też warto uważać – niby powiększają tylko te z rodzynkowym napisem „Zjedz mnie”, ale inne też mają magiczną moc powiększania (zwłaszcza niektórych partii ciała).
To oczywiście nie koniec listy magicznych przedmiotów. O wielu pewnie nie pamiętam, o wielu nie mam pojęcia. Nie znam wszystkich baśni a z powieści fantastycznych jestem noga. Bliższa mi stara, poczciwa czapka-niewidka niż płaszcz niewidzialności Harry’ego Pottera a może nawet niż pierścień Hobbita… Choć pewnie wolałabym miecz Hobbita (który gdy tylko zbliżał się wróg – zmieniał barwę na niebieską) niż czujnik tajemnicy (wykrywający kłamstwa i niedopowiedzenia) z książki J. K. Rowling.
Trochę celowo pominęłam te, które od dzieciństwa budziły mój niepokój. Na przykład zawsze irytowała mnie bajka o zaczarowanym ołówku (oczywiście mąż uwielbiał tę bajkę). A powiększająca pompka pana Kleksa czy jego kolorowe balony z koszyczkami (wyjmował sobie oko, wkładał do koszyczka, który leciał w pożądanym kierunku i zerkał na co chciał) – potrafiły przyprawiać mnie o dreszcze. Podobnie jak senne lusterka, w których można było oglądać co się komu śniło…
Ciekawe który z magicznych przedmiotów przydałby Ci się dziś najbardziej 🙂 Wspominajcie, gadajcie, piszcie też co zawsze chcieliście mieć pod ręką jako dzieci 🙂
Literatura:
J. Brzechwa: Akademia Pana Kleksa, Warszawa 1989,
L. Caroll: Alicja w Krainie Czarów, Warszawa 2009,
J. A. Gliński: Bajarz polski: zbiór baśni, powieści i gawęd ludowych, Wilno 1854,
J. Grimm, W. Grimm: Baśnie, Warszawa 1982.
żródła zdjęć:
unsplash, http://www.youtube.com/watch?v=EqJTQYXgYAE&feature=related,
A gdyby tak zgromadzić wszystkie te czarodziejskie przedmioty i używać ich zgodznie z potrzebą? Oj, byłoby kogo pogonić kijami – samobijami, żeby wreszcie można było swobodnie oddychać…
Oj, przydałyby się, przydały niektóre czasem 🙂 Jkie ułatwienie zycia byłoby? I oszczędnośc czasu… hahaha…fantastyczny post!
W bajkach zwykle było też tak, że te przedmioty czasami lubiły się mścić lub dawać nauczkę właścicielowi, dlatego chyba wolę swój świat, w którym wszystko zależy ode mnie (w miarę możliwości). Choć czasem się trzeba natrudzić.
A co do tego zaglądania do domów to też to lubię. Kiedyś często nocowałam w hotelu w Warszawie, z którego widać było okna pobliskiego bloku – lubiłam zaglądać ludziom do domów – patrzeć jak siedzą w fotelu i czytają książkę, albo jedzą kolację… My tak chyba lubimy trochę zaglądać z boku w cudze życie – dlatego FB i inne media społecznościowe robią taką furorę.