Weekend w Górach Świętokrzyskich wystarczy, by poczuć się jak podczas Święta-Wszystkich. Wraz z kartkami z krótkich wakacji przesyłam pozdrowienia dla każdego, kto lubił, lubi lub polubi Puszczę Jodłową, jaskinie (Piekło!), Łysą Górę, Miedziankę i pazie żeglarze.
Jeśli chodzi o tematy do rozmowy na temat Gór Świętokrzyskich, parę siłą rzeczy same się nasuwają. Jakie Wam? Mnie:
- Czy zwróciliście uwagę, że kamienie, po których wchodzi się na Łysą Górę, są jakby posypane brokatem? To mogą być czary, ale jest też na to naukowe wyjaśnienie. Zaprzyjaźniona geolożka mówi, że to wszystko za sprawą pirytu. Która opcja wydaje się bardziej czarowna?
- Miejsca na sabat na Łysej Górze nie ma wiele. Ile czarownic mogło jednocześnie uczestniczyć w zlocie na miotłach?
- Jakie motyle i rośliny (inne niż w swojej Krainie geograficznej) spotkaliście w Górach Świętokrzyskich?
- Mimo że to nie są dość wysokie góry — czy klapki/japonki to wystarczające obuwie na wyprawy po nich? (odpowiadam z autopsji — nie. Wysiadając z samochodu, nie zmieniłam butów na wiązane i na Miedziance występowałam w roli pańci w obuwiu, z których bardzo wygodnie wysuwa się stopy podczas podróży i w ogrodzie, ale na wędrówkę po Świętokrzyskich nie rekomenduję).
- Która Jaskinia jest fajniejsza: Raj czy Piekło? I dlaczego?
Mamy, oj mamy po co wracać w Góry Świętokrzyskie. Prócz Miedzianki, Łysej Góry i Piekła oblecieliśmy jeszcze zamek w Chęcinach. Nie ostało się czasu na Kielce, ani na wiele innych miejsc. O których (żeby nie zapeszać), teraz nie chcę gadać. Jakie były Wasze spełnione świętokrzyskie marzenia? Mam nadzieję, że było ich wiele i że jednocześnie pozostał niedosyt (który, według mądrych jest lepszy niż przesyt).
Najnowsze komentarze