„Im bardziej trzęsie się dupa, tym prędzej z życia będzie kupa”… (jak mawiał pewien pułkownik ze Szkoły Orląt)

Jeśli chcecie trochę się rozerwać i oderwać się od aktualnej rzeczywistości – mam dla Was propozycję. Powieść Remigiusza Mroza Turkusowe szale powinna pomóc wznieść się wysoko ponad to, co tu i teraz. Jakim cudem? Już mówię…

Po pierwsze dlatego, że przeniesie Was w czasie. I będziecie mogli pobyć sobie na początku lat czterdziestych ubiegłego stulecia. Gdzie? W Wielkiej Brytanii, ale nie tylko z wojskowymi „herbaciarzami” ale i z polskimi lotnikami z Dywizjonu Myśliwskiego Nocnego Lwowskich Puchaczy. Poznacie też kilku niesympatycznych „Niemiaszków”, nie tylko z SS…

Od tej chwili – za każdym razem kiedy będę zakładać na sobie coś turkusowego, pomyślę o Lwowskich Puchaczach

Spokojnie, dziewczyny też tam są. Jak przystało na powieść, która ma budzić zainteresowanie – wśród postaci nie mogło zabraknąć panny na wydaniu. To właśnie dzielna żołnierka Aileen wypowiada pierwszą z zakreśloną przeze mnie ołówkiem kwestię:

Mężczyzna, który wie, że jest głupi, nie jest tak do końca głupi. Ten więc, który wie jak głupi jest jego naród, jest mędrcem”.

Życiowe, co?

„Logo” 307 Dywizjonu Myśliwskiego Nocnego Lwowskie Puchacze

Ulubiony bohater

Choć głównym bohaterem tej awanturniczej powieści jest znakomity pilot Felek Essker, to z całym szacunkiem dla jego ułańskiej fantazji… to nie on jest moją ulubioną postacią. Ani Aileen. Ani żaden z tutejszych herbaciarzy. To kto? Ha, instruktor z Dęblina, który ciałem nie pojawia się w powieści ani razu. Pułkownik Tritchart to sól tej historii za sprawą złotych myśli, które nie bez powodu wbiły się tak mocno w pamięć jego kursantom. Felek cytuje go najchętniej…
Na przykład? To: „Lepiej być gównem ptaka w powietrzu niż admirałem na morzu i generałem na lądzie„. Podobno każdy pilot doskonale te słowa rozumie, nawet kiedy zaczyna służyć w zagranicznej armii i na dobry początek degradują go ze wszystkich stopni wojskowych. Bo tak i już. A on się nie przejmuje, bo i najważniejsze jest, że i tak może być ponad – dosłownie i w przenośni. Wzbijając się w powietrze, robić swoje najlepiej jak się da, do końca nie tracąc ani zimnej krwi ani dobrego humoru.
Ale to nie koniec. Dużo bardziej uniwersalne – nawet jak na ciężkie, współczesne czasy – mogą okazać się inne powiedzonka pułkownika z Dęblina.

Moje 3 ulubione cytaty (jedno o wysokim klifie i dwa o dupie)

Jeśli już spadasz z wysokiego klifu, to równie dobrze możesz polecieć niczym ptak, bo co ci szkodzi”.

Znowu życiowe, co? W końcu kiedy wszystko stracone – nic nie ma do stracenia. Okazuje się, że ta zasada nie raz uratowała życie Felkowi, nie tylko w powietrzu ale na wrogim lądzie a nawet w lodowatych falach.

„Im bardziej trzęsie się dupa, tym prędzej z życia będzie kupa”.

Czy można lepiej wyrazić co może zrobić z życiem strach? Te proste, żołnierskie słowa zapamiętam na pewno i na długo. Ponieważ mam tendencje do trzęsienia dupą a nie chcę gównianego życia.

„Tritchart powiedziałby, że major Żyro spiął pośladki do tego stopnia, że nawet kartki papieru nie włożysz”.

Pozostawię Was z tym plastycznym powiedzonkiem sam na sam. Bo sami najlepiej wiecie – kiedy i czy w ogóle warto spinać pośladki do tego stopnia .

***

Turkusowe szale wypożyczyłam z biblioteki. Wzięłam z regału z nowościami, ponieważ po pierwszym wydaniu (z 2015) przyszło czas na drugie (w 2020). Mimo że nie lubię czytać powieści napisanych w XXI wieku ani wojennych historii – doczytałam do końca. Autor znakomicie przygotował się do napisania tej książki, więc jeśli chcecie poznać trochę lepiej kawałek historii polskiego lotnictwa – warto zajrzeć. Już ze wstępu dowiecie się ciekawych rzeczy…. A jeśli czytaliście już Turkusowe szale dajcie znać jak wrażenia.

Literatura:

Remigiusz Mróz: Turkusowe szale, Ożarów Mazowiecki 2020