Nareszcie. Eksplozja. Zieleni w niezliczonej liczbie tonów i odcieni. Od razu lepiej. Od razu mniej się człowiek przejmuje, że w życiu bywa buro, czarno-biało albo… pstro. Od razu w powietrzu jest coś, co sprawia, że „zielono mi i spokojnie”, jak u Osieckiej, nawet gdy dzieją różne dziwy. Bo są, są wciąż sytuacje, które gdyby nie ta zieleń…. Nie pozwoliłyby mi nucić do Pani Wiosny:
Zielono mi, jak w niedzielę,
Dziękuję Ci, najmilsza ma,
Za tę zieleń.
A. Osiecka
A zatem. Zielono mi i spokojnie, mimo że:
- W środę ruszyliśmy do Decathlonu odebrać kostiumy kąpielowe dla Małej. Dostałam w tej sprawie kilkanaście mejli, a potem trzy SMSy, że DLA MOJEJ WYGODY umieszczono paczkę w ichnim paczkomacie. Wysłali kod, ekstra, wyjęłam i wracamy do domu. W samochodzie otwieram paczkę i okazuje się, że w jest, ale 1 KOSTIUM. Wracamy do sklepu. Tam pani wyjaśnia mi, że to wszystko dlatego, że jeden kostium był „do odebrania w godzinę po zamówieniu” a drugi nie. Dlatego jeden (dla mojej wygody) zapakowali do paczkomatu, a drugi – czekał obok, u pań, które przyjmują zwroty. Logiczne, nie? Gdybym ten jeden kostium (gotowy w godzinę po zamówieniu) odebrała o 23. w poniedziałek, to nie wpadłabym na to, że dwa kostiumy, znajdę w jednej paczce. Tej, którą dla mojej wygody… starczy.
- dostałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, ponieważ „Choć mamy oczywiście lepszych kandydatów, to mogą oni okazać się zbyt młodzi jeśli chodzi o kontakty z naszymi wymagającymi…” Serio?
- muszę dwoić się, troić i (po)czworzyć, żeby moje roślinom domowym było dobrze… A u sąsiada: wystarczy, że plunie pestką do doniczki i ma: po tygodniu mango lub awokado prawie jak dęby…
- Helenka pokłóciła się w przedszkolu – najpierw z jednym z „Robaczków” (grupa starszaków) o patyk, a potem z ciocią Milenką o to kto zaczął awanturę – ten Robaczek czy Helenka.
- mogłabym wymienić jeszcze kilka sytuacji, w których gdyby nie zieleń – szarpało by mną bezlitośnie w te i nazad.
Naturalnie to nie wszystko, bo… zielono mi, jak w niedzielę zwłaszcza, że:
- Helenka była na swojej pierwszej wycieczce i miała piękną pogodę, wróciła zachwycona autokarem, sztuczną krową (specjalną do treningów dojenia), robieniem twarogu i w ogóle,
- mało tego, na drugi dzień była jeszcze bardziej zachwycona – do przedszkola przyjechała ekipa, która puszczała miliony baniek, uczyła robić mydełka a nawet… robiła bańki wokół dzieci. Byliście kiedyś w bańce mydlanej?
- kwitnie nasza stara jabłonka,
- prawie kwitną konwalie,
- w naszej kuchni zamieszkał zielony tosterek – robi grzanki w uśmiechnięte buźki i słoneczka,
- można biegać z nożyczkami do ogródka po szczypiorek,
- biorę udział w wyzwaniu zorganizowanym przez Małgosię – 50 przysiadów i 3 litry wody dziennie to nie przelewki. Przysiady – OK, ale wody piję za mało i kiedy pod koniec dnia uczciwie wpisuję wynik, Małgosia pisze „Pracuj nad wodą”, to uśmiecham się do myśli, że może by faktycznie lecieć ze zleceniami nad rzekę?
Życzę by każdego dnia było Wam zielono jak w najspokojniejszą niedzielę na świecie.
Tak, ta zieleń nas ratuje 🙂
Jak przeczytałam 50 przysiadów to … aż się przeraziłam. Tym bardziej, że dla Ciebie wyzwaniem okazała się dostateczna ilość wody, a nie 50 przysiadów! Wniosek nasuwa się jeden. Muszę zacząć ćwiczyć, a nie lubię tego… 🙂
Miłej niedzieli!
Też jestem zaskoczona, że aktywność fizyczna wchodzi mi w nawyk aż miło 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dobrze, że nie 7 litrów 😉 Nie dziw się, że Helenka się kłóci, przecież o Helenę bój toczyli Skrzetuski z Bohunem. 🙂 Taka to konfliktowa panienka. Sama takie imię wybrałaś, to się męcz. 😉
Faktycznie, Heleny w dziejach rozkręciły kilka afer… 🙂