Uważam, że biblioteki to wspaniały wynalazek. Dzięki nim można oszczędzić naprawdę dużo pieniędzy – nie tracąc nic z odkrywania naprawdę dobrych książek. Oczywiście, zdarza się, że książka wypożyczona staje mi się tak bliska, że muszę kupić własny egzemplarz, ale… to tylko kolejna zaleta biblioteki.
W wyprawach do bibliotek towarzyszy mi córka. Najpierw wnoszona na rękach lub w nosidle, potem – na własnych nogach – odkrywała sens istnienia tych miejsc pełnych książek i ciszy. Panie bibliotekarki z anielską wyrozumiałością akceptowały jej krzyki (bardzo pomagały też w zajmowaniu się Małą, „niech pani szuka sobie książek”). I tak, pękam z dumy, że Helenka w wieku dwóch lat otrzymała swoją własną kartę biblioteczną. Już wtedy wybierała sobie książeczki…
Aktualnie korzystamy ze zbiorów trzech książnic (w porywach do pięciu – ale jedynie wówczas, gdy muszę dotrzeć do książki, której nie ma w zbiorach bibliotek w Sulejówku i Mińsku Mazowieckim).
Żeby pokazać Wam, że biblioteki to naprawdę prawdziwe skarbnice różnego rodzaju książek – ruszam z cyklem „Co myśmy najlepszego wypożyczyły?”, w którym będziecie mogli rzucić okiem na nasze „zdobycze”. Trafione mniej lub bardziej… Nowości i „starości”. Godne uwagi lub nie.
Książki dla dzieci, które wypożyczyłyśmy w styczniu 2020 r.:
M. Masters: 321 intrygujących faktów o zwierzętach
Kiedy ta książka pojawiła się w sieciowych recenzjach – natychmiast zapragnęłam ją kupić. Na szczęście wcześniej okazało się, że możemy ją wypożyczyć i… przekonać się, że tytuł jest mocno naciągnięty. Owszem, nie brakuje ciekawostek, ale jeśli czytaliście Pupy, ogonki i kuperki, Ohyda – mała księga obrzydliwości lub Jak śpią zwierzęta – możecie czuć się rozczarowani. Zarówno jeśli chodzi o samą wiedzę, jak i sposób jej przekazania. Podczas lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ktoś utalentowany dostał zamówienie na napisanie (a może przetłumaczenie na polski?) intrygującej, zabawnej książki, ale… zachorował, więc zlecenie przeszło na kogoś o wolnych mocach przerobowych. I wyszło chropawo.
S. Marijanowic: Mała encyklopedia domowych potworów
Ta książka to jeden z przykładów na to, że nie zawsze najlepsze do czytania są wyłącznie promowane na potęgę nowości. Mała encyklopedia domowych potworów ukazała się bowiem w 2017 i… jest świetna! „Encyklopedia ta uwzględnia najpospolitsze gatunki potworów, które spotkać można w każdym domu, domku czy mieszkaniu.” – czytamy we wprowadzeniu i wszystko się zgadza! Ponieważ chyba każdy z nas miał, ma lub będzie miał do czynienia z Kichoprychaczem (czyli Potworem Kataralnym i Glutowatym), Narcyzem Samolubkiem (czyli Potworem z Lustra), Gburią Złośliwą (czyli Potworem Niecierpliwości), Awanturellą (czyli Potworem Złego Humoru), Chlupsem (czyli Potworem Rozlewaczem) i wieloma innymi stworkami, które potrafią zepsuć nastrój domowników…
Elżbieta Zubrzycka: Filip, lis i magia słów
Piękna. Mądra. Ważna. Książka, która prawdopodobnie znajdzie się w naszych prywatnych zbiorach, bo… uważam, że ta pełna ciepła historia to opowieść, do której warto wracać regularnie. Najlepiej każdej zimy (lub jeszcze częściej). Na razie przeczytałam ją sama – czteroletnia jeszcze za mała (książka adresowana jest do dzieci w młodszym wieku szkolnym, 7+).
I co się okazało? Że ja, prawie czterdziestoletnia (od dwudziestu lat zarabiająca na życie pisaniem, redagowaniem i korektą) – dowiedziałam się zupełnie nowych rzeczy o magii słów. Jestem przekonana, że ta książeczka pomoże mi w uwrażliwianiu Małej na to, że to co i jak się mówi/pisze – naprawdę ma znaczenie. I że nie raz zabawimy się w JA JESTEM… Zasady są proste:
1. Spotykamy się w gronie bliskich (np. dzieci i rodzice),
2. Każdy ma zadanie dokończyć zdanie: JA JESTEM… używając wyłącznie pozytywnych określeń. JA JESTEM… koleżeńska, pomysłowa, odważna, obowiązkowy, przystojny, etc.
3. Kiedy gracz dokończył zdanie, pozostali odnoszą się do określenia przytaczając przykłady na to, że właśnie tak jest. Kiedy bawi się w to rodzina zajączka Filipa – pod ręką zawsze są marchewki na nagrody dla każdego, kto trafnie określił swoje zalety.
Autorką książki jest Elżbieta Zubrzycka (z wykształcenia: biochemik i psycholog kliniczny, doktor nauk humanistycznych) która napisała całą serię o Filipie.
Grzegorz Strzeboński: Zagadki dla dzieci
Gra w zadawanie zagadek to już nasza podróżna tradycja – nic tak nie skraca trasy i nie poprawia humorów jak wymyślanie i odgadywanie zgadywanek. W tej książeczce jest ich mnóstwo – w dodatku z fajnymi obrazkami. Podoba mi się, że maluch, który ma zadanie zgadnąć o co chodzi, może trenować słuch i układanie rymów, bo wszystkie zagadki są w formie krótkich, rymowanych wierszyków.
Staś Pętelka. Ferie w lesie.
Idealna lektura na ferie i w ogóle na zimę. Przynajmniej dla nas, ponieważ urlop zimowy kojarzy nam się najlepiej z Puszczą Białowieską. O tej książeczce pisałam już tutaj.
Książki dla dorosłych wypożyczone w styczniu 2021
T. Gilovich, L. Ross: Najmądrzejszy w pokoju
Tyle słyszałam o tej książce, że wreszcie postanowiłam ją przeczytać. I to była bardzo dobra decyzja. Dzięki niej wiem bowiem jak trudno być najmądrzejszą osobą w pokoju… A jak łatwo być najgłupszą osobą w pokoju… I mam w związku z tą lekturą masę pomysłów na tematy do rozmowy (dlatego na razie wystarczy).
A. Christie: Tajemnica błękitnego expressu
Apetyt na kryminały Agathy Christie poczułam w grudniu, na widok okładki „Zagadki bożonarodzeniowego puddingu”. Sympatycznie się złożyło, że akcja Tajemnicy błękitnego expressu zaczyna się w styczniu… Osobiście od szczenięcych lat uwielbiam Herkulesa Poirot i nie mam nic przeciwko temu, żeby spędzić z nim kolejne miesiące roku.
A. M. Tomaszewski: Cechówka, Miłosna, Sulejówek
To o moim mieście. A nawet o mojej części mojego miasta. Mnóstwo zdjęć, na których są miejsca niemal zapomniane… Wśród nich nawet cennik cukierków i wyrobów czekoladowych, które można było kupić w sklepie Antoniego Rosika przy Bema. Sporo informacji na temat naszej stacji kolejowej, urzędów, życia religijnego, oświacie, kulturze i sporcie – zarówno z czasów przed- i powojennych. O okupacji też jest. Oh, Sulejówek to nie tylko Milusin…
J. Fonkowicz, E. Pietkiewicz: Dyplomacja z bliska
„Gdy jem tom głuch i niem” i wiele innych (mniej lub bardziej aktualnych) wskazówek savoir vivere’u nie tylko dla dyplomatów. Dyplomatyczna zasada wzajemności. Zabawne anegdoty z życia pracowników ambasad, najciekawsze – oczywiście wpadki. Książka napisana stylem godnym zazdrości – w myśl zasady, że elokwencja wcale nie równa się szyciu zdań na pół strony nafaszerowanych pseudonaukowym bełkotem.
K. Maślankiewicz: Kamienie szlachetne
Ta książka naturalnie musi znaleźć miejsce w mojej domowej biblioteczce. Kompendium wiedzy na temat kamieni szlachetnych, które po prostu chcę mieć pod ręką. Jak na wielbicielkę turmalinów, bursztynów, kryształów górskich, czaroitów, turkusów i korali przystało…
Ciekawa jestem, czy jesteście częstszymi bywalcami bibliotek czy księgarń (w tym internetowych)? Czy Wasze biblioteki dbają o swoich czytelników? Liczbą nowości, zasobem książek i życzliwością, która liczy się bez względu na czasy?
Obrazowe i interesujące recenzje. Moja biblioteka jest zupełnie nieźle zaopatrywana. W obecnej sytuacji dużym utrudnieniem jest brak dostępu do półek i wybór książek na czuja, głównie po tytule, autorze i zaszeregowaniu do tego czy innego działu. Mało to komfortowe, ale cóż – covid ma swoje prawa! ;(
Tak, też nie lubię kiedy nie mam możliwości wejść w regały – katalogi (wcześniej kartkowe, dziś – internetowe) to nie to samo. Z pozdrowieniami – L.
„Encyklopedia domowych potworów” ma jeszcze 2 części, poszukajcie koniecznie. W domu mam wszystkie części z czasów, kiedy córka chodziła do przedszkola, a teraz już jest studentką. W przedszkolu u niej te książeczki były prawdziwym przebojem, a teraz stoją na specjalnej półce i czekają na wnuki 😉
Oh, to koniecznie muszę dorwać te części! Właśnie – gdyby nie biblioteki czułabym się skazana na nowości, które wcale nie są najlepsze tylko dlatego, że są najnowsze 🙂 Wnukom zapewne potwory się spodobają 😀 Pozdrawiam 🙂
Dla każdego coś dobrego. Zdecydowanie muszę odwiedzić jakas bibliotekę w Gdyni 😁
Życzę, żeby ta wizyta przyjemnie Cię zaskoczyła 🙂 Z pozdrowieniami 🙂
Zgadzam się, biblioteki to wspaniały wynalazek 🙂
Kiedyś bibliotekę odwiedzałam regularnie. Teraz mam abonament Legimi, więc w zasadzie wszystkie książki mam w czytniku i przerzuciłam się na tę formę. Ale jeśli coś mi się spodoba, to też kupuję dla siebie wersję papierową.
Mieszkając w Polsce korzystałam z biblioteki, chociaż zbiory nie były obszerne, obecnie używam tylko książek cyfrowych, chociaż przyznam się, że lubię tradycyjne książki i mam do nich duży sentyment 🙂