Jak nie dotarliśmy do Puszczy (czyli o pontonach w Kampinosie i kawie w Julinku)

– Rodzino, jedźmy do Puszczy Kampinoskiej! – brzmiała propozycja nie do odrzucenia, w sam raz na zapowiadającą się pięknie, ostatnią niedzielę lata. Mąż, znając moje upodobanie do leśnych marszrut nieco się stropił. I zaczął szukać w sieci wytrychów… Takich żeby wilk był syty i owca cała w skowronkach. I najważniejsze – żeby mała owieczka miała super zabawę.


Udało się. Bez biletów, opłat, za darmo. Zjechać nie raz z górki na pazurki w pontonach kampinoskich i zajrzeć do Parku Rozrywki Julinek (tak, tego od jedynej w kraju szkoły cyrkowej). Czasu na to, by choć zahaczyć o Puszczę nie starczyło, ale nie szkodzi. Następnym razem wycieczkę zaczniemy właśnie od Puszczy. I wyjedziemy nie po obiedzie, a po wczesnym śniadaniu – żeby zdążyć na leśny pokaz kropelek rosy na pajęczynach. Zanim pozbiera je słoneczko… 

Kampinos: endorfiny w pontonie – zjazdy gratis!

Tor tubingowy w Kampinosie. Atrakcja oceniona przez użytkowników Googla nie najwyżej, ale… co nam szkodzi sprawdzić – brzmiał argument trudny do zbicia. Zzwłaszcza, że to koło Puszczy i za darmo.

Pontony z uchwytami – dla dużych i małych
 (lub par mieszanych – ważne by razem nie ważyć więcej niż 100 kilo)

Na miejscu, za gminnym boiskiem i wśród mazowieckich łąk stoi wieżyczka. Podobna do takiej, z której ratownicy wodni obserwują plażę. Tylko nieco wyższa.
Trzeba wciągnąć na nią ponton (jedno- lub dwuosobowy – do wyboru, do koloru pod wieżyczką, wciąganie jest łatwe), tam pani posmaruje mu dno żelem i pchnie go z pasażerem w dóóóóóóół…. Z górki na pazurki. Po torze z zakrętami. Mkniesz ze 40 km/h, pontonem obraca na zakrętach – no nie można się nie śmiać.
Potem trzeba wciągnąć ponton pod górę, ale – to sama przyjemność, bo z każdym krokiem zbliżasz się do wieżyczki by znów sobie zjechać. Trzyipółletnia zaliczyła siedem takich zjazdów. Z czego tylko pierwszy z tatą, potem „chcę sama”.
Prócz nas były jeszcze trzy rodzinki. Żadnych kolejek. Z góry można zjeżdżać do oporu albo odpoczywać podziwiając krajobraz z rosochatymi wierzbami.
Tor tubingowy ma być czynny do końca września, więc… polecamy.

Z górki widok na rosochate mazowieckie wierzby 🙂 
Na do widzenia – byliśmy świadkiem pościgu czarnej owieczki za kasztankiem 🙂

Julinek, czyli z darmową wizytą u cyrkowców

Jako uczennica podstawówki byłam w Julinku na klasowej wycieczce. Ale nic niej nie pamiętam. Nic. W ogóle byłam pewna, że szkoły cyrkowej w Julinku już dawno nie ma… Ale okazało się, że jest a jej ogromny teren to wielkie centrum rozrywki dla małych i dużych.
Na parkingu centrum rozrywki Julinek byliśmy o 17. Idealna pora na herbatę, kawę, gofry w cyrkowym namiocie i skakanie po dmuchańcach (czyli dmuchanych, dużych zjeżdżalniach w różnych kształtach). Otwarta na oścież brama, bez bileterów, miło nas zaskoczyła. Na podniesienie poziomu cukru i zwiedzanie mieliśmy godzinę, bo tyle zostało do zamknięcia…
Pół godziny staliśmy w kolejce po słodkości. Niestety, zostały już tylko napoje i lody. Za 30 złotych kupiliśmy wielką kawę, pepsi i trzy lody – po jednej gałce (porcje okazały się podwójne i bardzo dobre jak na 2,50 za kulkę).
Siedząc przy stoliku patrzyliśmy na maluchy uczące się sztuczek z hula hop. Kiedy miły głos z głośnika zapowiedział po raz pierwszy, że zbliża się pora zamknięcia, ruszyłam z Trzyipółletnią na te dmuchańce. Myślałam, że tam będą jacyś bileterzy, ale nie… 

Kiedy Mała szalała, zasięgnęłam języka i wyszło na to, że weszliśmy na gapę. Na niespełna godzinę, ale jednak! W drodze na parking mieliśmy z Uczciwym Mężem temat do rozmowy – zamierza bowiem w przyszły weekend zapłacić podwójną stawkę. Według mnie to nie jest konieczne, bo:

  • Mała bawiła się w sumie może 10 minut,
  • weszliśmy otwartą bramą, kiedy bileterzy zapewne uznali, że mocno spóźnieni goście i tak nie będą mogli bawić się zbyt długo,
  • w przyszły weekend zamierzamy wrócić i przywieźć zaprzyjaźnioną rodzinkę, której zarekomendujemy Julinek z całego serca.

I kto ma rację? Ja czy on? 

Będziemy wracać całą jesień

– Czy przygotowaliście dla mnie jeszcze jakąś niespodziankę? – mina Trzyipółletniej świadczyła, że z całym szacunkiem, ale starczy na dziś… Uspokoiliśmy ją, że już wracamy do domu. I że na pewno wrócimy w te strony. Marzę, by zobaczyć Żelazową Wolę w październiku. I przejść przynajmniej dwa szlaki po Puszczy – Przechadzkowy i Żeromskiego… Chcę też pobyć choć chwilę w Granicy (internauci bardzo chwalą). No i te poranne pajęczyny w kropelkach…
Julinek i tor tubingowy w Kampinosie zaliczymy na pewno nie raz. To miejsca w sam raz na wycieczkę z dzieckiem. Zwłaszcza dla tych, co z Warszawy i okolic, ale nie tylko… Myślę, że z bardziej oddalonych miejscowości też warto przyjechać… Choćby na dłużej. Puszcza Kampinoska w jesiennej odsłonie musi być przepiękna! Już nie mogę się doczekać kolejnych wycieczek.
Byliście w Puszczy Kampinoskiej? A w tym zupełnie nowym parku rozrywki w Julinku? Albo na torze w Kampinosie? A może macie jakieś super doświadczenia z wycieczkami, których przebieg totalnie Was zaskoczył, bo nie spodziewaliście się, że może być tak fajnie i tanio 😉 ?