O strzelaniu z łuku, miotaniu młotem treningowym i czaplich śladach

Każda przygoda zaczyna się od wyjścia z domu… Nie wiem kto pierwszy postawił tę tezę, ale osobiście mam na jej słuszność sporo empirycznych dowodów. Rozumiejąc przygodę, jako – najprościej mówiąc – ciekawe zdarzenie. Dzięki wyobraźni przygody można przeżywać w domu, np. czytając książkę, oglądając film, grając w grę albo po prostu marząc, ale… Są przygody, po które trzeba wyjść.

Przygody mogą być bardzo fajnymi tematami do rozmowy. Na przykład my strzelałyśmy dziś z łuku. W lesie. I dowiedziałam się, że jest coś takiego jak młot treningowy a nawet trzymałam go w ręku. Prócz tego, udało się ustalić, że najsłynniejsze w okolicy naturalne lodowisko – choć nieczynne do odwołania przez przyrodniczą administrację – jako akwen ma się bardzo dobrze.

Ślady czapli – tuż przy brzegu. Jak gwiazdy, prawda?
Naturalne lodowisko – jeszcze nieczynne i nie wiadomo czy w tym sezonie w ogóle zima zechce je otworzyć

Łuk kontra glock

Co do łucznictwa… Cóż, trzymając łuk w ręku, naciągając cięciwę i wypuszczając strzałę – zawsze czuję się jak smagła i smukła Indianka. I uwielbiam to uczucie. Nigdy się tego nie uczyłam, po prostu to jedna z nielicznych rzeczy, do których mam smykałkę. I wiedziałam to zanim pierwszy raz zobaczyłam prawdziwy łuk.
Mąż woli pistolety. Strzelnice, huk, etc.. Wkrótce będzie miał pozwolenie na broń. Nic z tego nie rozumiem. Nie rozumiem też tego, że w XXI wieku są ludzie, którzy wysoko cenią sobie polowania z łukiem. Jakby cel na tarczy nie wystarczył…

Spokojnie, aż tak dobra nie jestem… Ale w tarczę trafiam!

Tak strzelają przedszkolaki 🙂

Łuk kontra młot treningowy

Dziś zdałam sobie sprawę, że nie mam problemu z tym, że moja Mała Czterolatka też lubi strzelać z łuku. Podczas gdy ze zgrozą myślę, że weźmie kiedyś do ręki nienabitą atrapę glocka 17, ojcowski rekwizyt do ćwiczeń… Łuk kojarzy mi się lepiej. Choć może jako pacyfistce nie powinien? Zagadka do przemyślenia.
Z dużego łuku małe dzieciaki mogą strzelać pomagając sobie nogami – jak widać na załączonym obrazku. Oczywiście trzeba bardzo uważać na to, by było bezpiecznie.
Cisza, koncentracja, praca mięśni. W wybranym wcześniej, odpowiednim miejscu. Bez myśli, że kiedyś komuś zrobię tym krzywdę. I to uczucie, kiedy strzała się słucha! Dla każdego wielbiciela Indian czy Robin Hooda – dodatkowa wartość dodana…
Dlatego ten młot treningowy, choć mnie zaintrygował – nie może równać się z łukiem. W różnych wariantach wagowych (np. 10 kg), stalowy – sprawdzi się świetnie do ćwiczeń mięśni, o których istnieniu nie ma się pojęcia, bo dawno (albo nigdy) nie rąbało się drewna. Technik ćwiczeń zresztą jest sporo. W treningach wykorzystują go miłośnicy boksu, MMA czy judo.

Zdarzyło Wam się przeczuć, że macie do czegoś smykałkę, zanim pierwszy raz mieliście z tym czymś do czynienia?
Co by sprawiło, że najchętniej wyszlibyście dziś z domu: łyżwy, łuk i strzały czy młot treningowy? A jeśli nie żadne z powyższych to co?