Czy padający deszcz może uratować… urlop? Gdy lipcowe niebo to ciągle tylko chmury, zamiast narzekać, można spojrzeć na to inaczej. Spacer z parasolką, mokra stajnia, cisza w mieszkaniu i herbata na parapecie – i może to właśnie ten lipiec zostanie w pamięci na dłużej? Porozmawiajmy o tym, jak zaprzyjaźnić się z pogodą, która nie spełnia oczekiwań – bo wcale nie musi.
Kiedy dzieliłyśmy się z dziewczynami terminami wakacyjnych urlopów – żadna z nas nie wiedziała, jaka będzie pogoda w lipcu, a jaka w sierpniu. Jako że mi przypadła w udziale pierwsza połowa lipca na wakacjach – trochę się obawiałam, że… będzie koszmarnie gorąco, nawet wieczorami i nocami. Tymczasem niemal ciągle pada. Prognozy też nie napawają optymizmem: kolejne dni pod znakiem chmur i kałuż.

I wiecie co? Jakoś mi to specjalnie nie przeszkadza. Ani koleżance, która bawiła u mnie w ostatnich dniach. Ani córce (choć na deszczową porę przypadły i jej półkolonie).
Powązki w parasolkach
Można iść na spacer po starych Powązkach z parasolką. Pięknie te bluszcze w kroplach. I alejki. I liście na drzewach. I ani żywej duszy…
Wojskowy Cmentarz Powązkowski w deszczu? Też się da. Przecież szukałyśmy grobu Kory i znalazłyśmy.
Można przejść dwa i pół kilometra do muzeum z mokrymi nogawkami, a potem zwiedzać i jeść obiad w mokrych skarpetkach – i też jest dobrze.
W stajni wiadomo – deszcz nie robi żadnej różnicy. Koń ma mokrą grzywę, ja mam kalosze. Błoto wciąga po kostki? No trudno. Konie nie narzekają. To niby czemu ja miałabym?
W mieszkaniu pachnie lipcem – tym deszczowym
W domu jest spokojnie. Okno uchylone, powietrze pachnie jak po burzy. Nikt nie wrzeszczy na ulicy, nie słychać ani szalonych motocyklistów, ani amatorów samochodów bez tłumików (nie wiem, jak to się fachowo nazywa).
Książka na parapecie, trochę więcej kawy niż w pogodne dni. I niech sobie deszcz bębni. Niby nic się nie dzieje, a dzieje się całkiem sporo. A nawet jeśli przez spadające ciśnienie cię odetnie na boską drzemkę, to co?
Być może inaczej bym śpiewała, gdybyśmy byli np. nad morzem. Ale zostaliśmy w domu, więc… odpoczywam na maksa. Mając wreszcie czas na zapraszanie gości, czytanie w ciągu dnia, dłuższe taplanie się w stajennym błotku z ukochaną klaczą.
Tematy do rozmowy (z kimś lub samą sobą):
– Czy naprawdę zawsze musi być słońce, żeby czuć, że mamy „udany czas”?
– Kiedy ostatnio deszcz ci nie przeszkadzał – albo nawet pasował do ciebie?
– Czy trzeba mieć plan B na urlop, czy wystarczy parasolka i dobry humor?
Najnowsze komentarze