Gdyby dzisiaj było owocem… To na pewno nie byłoby jabłkiem – zbyt prostym, logicznym, zbyt oczywistym. Prędzej liczi –
takie niepozorne, z zewnątrz szorstkie, w środku miękkie i słodkie, z niepokojącym pestkowatym środkiem.
Rano prawie zaspałam. A trzeba było jechać do redakcji – pisać m.in. o poziomkach i bąblowicy (o to połączenie mało kto podejrzewałby dzisiaj, prawda?).
Wybuchowy granat
Potem – awantura z koniem. Sonata postanowiła pobawić się w dzikiego mustanga i zrobiła nam film akcji w drodze z łąki na ujeżdżalnię. Zadudniła ziemia. Ucieczka na ulicę. Były pajacyki broniące wejścia na ścieżkę na łąkę – jak jasnogórskiego klasztoru. Jak dobrze, że była też Patrycja.
Zakończyło się ćwiczeniami z ziemi. Szacuneczkiem, względną zgodą. Uf.
A teraz wieczorem – siedzę z córką i oglądam, jak skręca się długie balony w pieski, kwiatki, żyrafy. I wszystko nagle staje się miękkie.
Więc… może ten dzień byłby jak granat.
Owocowo, choć nie do bólu owocnie
Trochę nie do rozgryzienia. Trochę wybuchowy. Trochę ubrudzenia na rękach, polikach. Ale też – pełen ukrytych ziarenek czegoś bardzo soczystego. Pełen witaminy C (na odporność) i polifenoli (turbo przeciwutleniaczy chroniące przed oksydacyjnym stresem).
Albo może to był dzień jak owocowy worek z niespodzianką – taki, z którego nigdy nie wiesz, co wypadnie. Raz poziomka, raz Mustang.
A Twój dzień? Jakim owocem (owocami) był dziś Twój dzień?
(Szczerym. Niekoniecznie owocny, nie instagramowym?)
Najnowsze komentarze