Listy z Pensji (Część 7.) – O gestach, które burzą porządek

dn. 31 maja 1925 r.

Moja Droga Alicjo,

Piszę do Ciebie, jak zwykle, po lekcjach, gdy uczennice zajmują się swoimi obowiązkami, a ja zasiadam w cichym kąciku pensji, by podzielić się z Tobą czymś, co od kilku dni nie daje mi spokoju. Może to tylko chwilowa mania, ale poczułam, że muszę to z siebie wyrzucić.

Ostatnio, w drodze do kościoła, znów go zobaczyłam – tego chłopca, którego już od pewnego czasu zauważam. Coś w tym młodym mężczyźnie sprawia, że moje serce bije szybciej. Zawsze, kiedy widzę go w parku lub w kościele, zastanawiam się, skąd to uczucie. Czasami patrzę na niego z pewną fascynacją, taką, którą trudno wytłumaczyć słowami. Zawsze pełen młodzieńczej energii, ale jednocześnie z pewną powagą w spojrzeniu, jakby nosił ze sobą coś więcej, niż tylko młodzieńczą naiwność.

Dziś, kiedy przeczytałam wiadomości o tym, co się wydarzyło w Paryżu – o żonie polityka, która publicznie spoliczkowała swojego męża – pomyślałam, że może to właśnie ten moment zdeterminował moje myśli. Może to dlatego, że w tym geście, Alicjo, kryje się jakaś niewypowiedziana siła, która wykracza poza wszystko, co „powinno” się wydarzyć. Takie niespodziewane i gwałtowne gesty, które burzą porządek, fascynują, nieprawdaż?

Cóż, wyobraziłam sobie, jak to by było, gdybym pewnego dnia, po latach pełnych zmagania się z własnymi emocjami i obowiązkami, mogła, choćby na moment, zrobić coś, co wykraczałoby poza ten zamknięty świat pensji i tego, co wypada. Wyobrażasz sobie, Alicjo, gdybym pewnego dnia, w jakiejś chwili, pod wpływem tych emocji, po prostu zrobiła to, czego nigdy nie powinnam? Gdyby, na przykład, nasz chłopiec, który zawsze patrzy na mnie z takim zainteresowaniem, kiedy mijamy się w parku, zrozumiałby coś, o czym w tym świecie trzeba milczeć? Może to tylko moje marzenia, ale coś w tym geście – może podobnym do tego, co zrobiła ta żona w Paryżu – jest w jakiś sposób wyzwalające. Tylko że w naszej rzeczywistości, Alicjo, takie gesty są absolutnie nie do pomyślenia.

Pamiętam, jak zawsze powtarzam moim uczennicom, jak ważna jest wstrzemięźliwość i opanowanie, jak ważne jest zachowanie tego „niewidocznego” porządku. A jednak, w tym wszystkim, po tych kilku dniach pełnych refleksji, nie mogę zapomnieć o tej kobiecie z Paryża, która na oczach świata przekroczyła granice. A ja, mimo że wszystko mi mówi, że to absolutnie nie wchodzi w grę, ciągle wyobrażam sobie ten jeden moment, który mógłby mnie wyrwać z tej klatki.

Oczywiście, Alicjo, wiem, że to tylko przelotna myśl, być może chwilowe zauroczenie tym, co nieoczekiwane, tym, co jest poza granicami tego, co „wypada”. W końcu w pensji nasze życie toczy się zgodnie z utartym porządkiem, a ja mam tu swoje obowiązki i uczennice. Ale nie mogę zapomnieć o tej myśli, która kłębi się we mnie, o tej niemożności wyrażenia czegoś, co zostało stłumione przez nasze społeczne zasady.

Mam nadzieję, że napiszesz mi wkrótce. Czekam na Twoje słowa,
Z czułymi pozdrowieniami,
Twoja Magdalena